Dzieło tworzenia wymaga tak mniej więcej doby. Bo na strychowych czeluściach trzeba odszukać te wszystkie pudła i pudełeczka i z największą delikatnością wyciągnąć ich zawartość: figurki, konstrukcje domów, studnię, naczynia, szafy i szafki, stołową zastawę, wyposażenie pralni, chlewik i piec chlebowy, kotka, świnki, kaczuszki. Dalsza lista jest naprawdę długa.
Betlejem – sacrum i profanum w pigułce
Szopka neapolitańska różni się od tej, którą widzimy w kościołach. Każdy, ale to dosłownie każdy, kto ją widzi po raz pierwszy, zastyga. Przez kolejne minuty wodzi oczami po całości konstrukcji. Szuka oczywiście Maryi i żłóbka, ale w setkach figurek, które tam są, trzeba mieć wyjątkowo bystre oko. Bo ten typ szopki ma pokazać życie we wszystkich jego odcieniach. Betlejem było przecież miasteczkiem. Pewnie nie takim, jak rozumiemy to dzisiaj, ale mimo wszystko tętniącym życiem. W betlejemskich karczmach gościli się pewnie ci, którzy przybyli na spis, gdzieś obok działał targ, przekupki przekomarzały się, która ma lepszy towar, cyganka zaczepiała przechodniów i proponowała im wróżbę, koszykarz mocował się z wikliną, a rybak właśnie wyciągnął z wody sieci pełne ryb. Tych scen z życia codziennego jest znacznie, ale to znacznie więcej. Takie sacrum i profanum w pigułce.
- Moja przygoda z szopką neapolitańską zaczęła się na dobre pięć lat temu. Owszem, wcześniej, jeszcze gdy byłem dzieckiem, budowałem jakieś niewielkie makiety, ale tak na poważnie działam od kilku lat – opowiada jej twórca Tomasz Tajak. -Na początku było kilkanaście figurek, dzisiaj kolekcja liczy ich już ponad dwieście – opowiada.
Bohaterów do swojej szopki szuka na wszelkich licytacjach i w lokalnych ogłoszeniach. W ten sposób można znaleźć prawdziwe cudeńka. A i okoliczności bywają co najmniej zaskakujące.
- Na przykład budzę się w nocy – zaczyna tajemniczo – Mam przeczucie, że muszę sprawdzić, czy jakieś nowe ogłoszenia nie wpadły na któryś z portali. To jest silniejsze ode mnie. Wstaję, odpalam komputer i nagle jest! Piękna lalka, żaden plastik, a czysta terakota. Cena? Jak najbardziej do przyjęcia przez domowy budżet – opowiada.
Napięcie opowieści rośnie. Już wiadomo, że kolekcjoner znalazł coś naprawdę pięknego.
- Gdy tylko zegar pokaże, jakąś bardziej przyzwoitą godzinę dzwonię pod numer wskazany do kontaktu – kontynuuje. - Odbiera kobieta. Więc ja na jednym oddechu mówię, że chcę, że muszę ją mieć. Tylko, niech powie, co mam zrobić. Słyszę, że kobieta jest zajęta czymś innym, ale ja nie mogę odpuścić. Gotów jestem ją zakląć, żeby tylko lalkę zdobyć – dodaje.
W głowie ma tysiąc myśli: może już ktoś dzwonił, może przebił cenę...
- Po kilkunastu sekundach słyszę, że owszem, sprzeda mi ją, ale na razie nie ma czasu, bo jedzie do porodu – Tomasz zaczyna się śmiać. - Rzeczywiście, po jakichś dwóch tygodniach przyszła paczka, a w niej pieczołowicie zapakowana lalka. Z radości i wdzięczności odesłałem jej podziękowania razem z paczką pampersów – dodaje.
Wszystkie odcienie emocji
Centralną częścią szopki jest oczywiście żłóbek, ale wydaje się być inny, niż ten prezentowany choćby w kościelnych szopkach – na pierwszy rzut oka, to po prostu fragment domowej sieni. Praca nad przygotowaniem i ustawieniem wszystkich scen w szopce trwała kilka dni. Autor wykorzystał m.in. łubianki, znalezione kawałki tynku, połamanych cegieł, patyków, roślin.
- Postaci w szopce neapolitańskiej są przesiąknięte emocjami, które widać w mimice, gestach, pozach. Są takie, jak ludzie w realnym świecie, ze wszystkimi swoimi zaletami i ułomnościami – opowiada.
Figury wydają się więc być zastygłe w geście pokazywania straganu, nawoływania, chwalenia, a nawet zmęczenia.
- W tym roku dołączył kominiarz, cyganka, praczka, kaleka o kulach, a nawet pizzer-men – wylicza.
- Sękowa. Migoczące iluminacje w ogrodzie pana Zdzisława to efekt wielu lat pracy
- Sentymentalne kadry z Kobylanki, Łosia, Wysowej, Zagórzan. Zobaczcie!
- Światy na choince symbolizują kruchość naszego życia. Są niezwykle delikatne
- XI Gorlicka Wigilia. Na rynku tłumy w kolejce po świąteczny poczęstunek
- Ślizgawka na rynku hitem drugiego dnia Świątecznego Jarmarku w Gorlicach
- Morsy w lodowatej Sękówce. Dzisiaj jeszcze turlały się w śniegu
