Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorlice. Złoty łańcuszek miał być dla narzeczonej. Kradzież udaremnili złotnik i sprzedawca

Lech Klimek
Lech Klimek
Złodziej złapał garść łańcuszków i wybiegł ze sklepu, na końcu ulicy został zatrzymany przez młodego mężczyznę, Kamila
Złodziej złapał garść łańcuszków i wybiegł ze sklepu, na końcu ulicy został zatrzymany przez młodego mężczyznę, Kamila Lech Klimek
To już pewne. Nawet jeśli 30-latek z Nowego Sącza miał narzeczoną, dla której miał zamiar kupić złoty łańcuszek, to po tym, jak go ukradł, dziewczyna pewnie nie będzie chciała mieć z nim nic do czynienia.

Tylko szybka reakcja właściciela sklepu jubilerskiego i pomoc sprzedawcy z sąsiedniego punktu, sprawiły, że w ręce policji wpadł 30-latek z Nowego Sącza, który ukradł złotą biżuterię, wartą 8500 złotych.

Naszyjnik miał być dla narzeczonej

- Przyszedł i poprosił o pokazanie złotych łańcuszków, bo jak mówił - chciał kupić jakiś narzeczonej - opowiada Witold Szmuc, gorlicki złotnik, który swoją pracownię ma na ulicy Podkościelnej.

Ponoć był dość schludnie ubrany i czysty.

- Po tylu latach w zawodzie wyostrzają się zmysły i człowiek nabiera podejrzeń, co do niektórych zachowań klientów - mówi złotnik, który jakby miał przeczucie, że coś będzie nie tak.

Mimo to pokazał paletę łańcuszków, by klient mógł coś wybrać. Ten jednak długo się nie zastanawiał. jednym chwytem zerwał kilka i próbował wybiec ze sklepu. Złotnik złapał go za ubranie, ale nie był w stanie utrzymać: - Łapać złodzieja - podniósł krzyk.

Na ten błyskawicznie zareagował sprzedawca z sąsiedniego sklepu. Ruszył za nim w pościg i dopadł kilkanaście metrów dalej.

Złodziej trafił na świetnego lekkoatletę

- Szczęśliwie się złożyło, że byłem w tym dniu w sklepie, miałem dostawę i rozkładałem towar na półkach - opowiada Kamil, młody mężczyzna, właściciel jednego ze sklepów przy ulicy Podkościelnej, sportowiec, wielokrotny reprezentant Polski w lekkiej atletyce. - Usłyszałem bardzo charakterystyczny głos złotnika, znałem go, bo wcześniej nasze placówki sąsiadowały. Nie zastanawiałem się nawet sekundy, wybiegłem ze swojego sklepu - dodaje.

Na ulicy zobaczył biegnącego człowieka z łańcuszkami w ręku. Niby nic nadzwyczajnego, ale gdy połączyć wołanie o pomoc i ten widok przekaz był jednoznaczny, to złodziej.

- Jestem dość sprawnym człowiekiem - mówi z uśmiechem. - Dobiegłem do niego i dość łatwo go obezwładniłem. Kilka sekund później dobiegł do mnie złotnik. Teraz już razem czekaliśmy na policję - dodaje.

Obydwaj panowie do przyjazdu policji szamotali się ze złodziejem, bo ten ciągle próbował się im wyrwać.

Przechodnie nie kiwnęli palcem

- Po kilku minutach na miejscu byli już policjanci i im przekazaliśmy złodzieja - dopowiada. - Wszystko dobrze się skończyło, ale potem naszła mnie jedna bardzo smutna refleksja. Nikt poza mną nie zainteresował się tym zdarzeniem. Ze strony przechodniów, a jest ich tam sporo, nie było żądnej reakcji. Nie wiem, z czego to wynika, dla mnie to, że zareagowałem, było czymś absolutnie naturalnym - dopowiada.

Młody człowiek skromnie nie chce nawet podać swojego nazwiska, ani nazwy sklepu, który prowadzi.

- Nie chce żadnego rozgłosu, nie zrobiłem niczego, co można by określić, jako bohaterstwo - stwierdza twardo. - Bohaterowie to są na wojnach, w sytuacjach zagrożenia życia. Ja postąpiłem tak, jak zostałem wychowany. Gdy ktoś potrzebuje pomocy, to trzeba to zrobić - dopowiada.

Złotnik, na którego napadł nowosądeczanin, jeszcze dziś nie może dojść do siebie. Jest jubilerem od wielu już lat. Od kilku ma swój sklep i zakład w Gorlicach.

- To był pierwszy taki przypadek - opowiada. - Gdyby nie Kamil, to złodziej by uciekł. Gdy wybiegłem ze sklepu, już był prawie na końcu ulicy. Kamil go powalił na ziemię, a do przyjazdu policji razem go trzymaliśmy. Postawa tego młodego człowieka to dla mnie wspaniały przykład tego, jak powinniśmy się zachowywać - dopowiada.

Również pan Witold potwierdza całkowitą obojętność przechodniów, którzy w chwili napadu znajdowali się w okolicy.

- Nikt nawet nie spojrzał w naszą stronę - mówi. - Nikt nie przyszedł z pomocą. To dla mnie bardzo smutne, ten brak międzyludzkiej solidarności - kończy.

Nocka w areszcie, a w perspektywie pięć lat

Ostatecznie 30-latek z Nowego Sącza spędził noc w policyjnym areszcie. Mundurowi, chcąc go przesłuchać, musieli poczekać, aż wytrzeźwieje, gdyż ten „wydmuchał” 1,7 promila alkoholu.

Choć próbował ukraść biżuterię wartą 8,5 tys. złotych, to złotnik straty spowodowane uszkodzeniem łańcuszków wycenił na ponad 4 tys. złotych.

Mężczyźnie został postawiony zarzut kradzieży. Grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności - wyjaśnia aspirant sztabowy Grzegorz Szczepanek, oficer prasowy KPP w Gorlicach.

Gazeta Gorlicka

Czytaj najnowsze informacje z Gorlic i okolic

[a]WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 13. "Cymbergaj"

KONIECZNIE SPRAWDŹ:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska