Wrażliwy na ludzką krzywdę
Przydomek Robin Hood wcale nie wziął się od mieszkania w lesie i dobrym posługiwaniem się łukiem. Leszek młodość spędził na Górnym Śląsku.
- Mieszkałem z mamą w szarym blokowisku, takim jakie są w każdym mieście w Polsce. Od dziecka byłem wrażliwy na krzywdę ludzką. Jak tylko widziałem, że komuś dzieje się krzywda, stawałem w jego obronie. Na szczęście mam dar rozmawiania z ludźmi i dogadywania się nawet z osobami, które reprezentują całkowicie inne poglądy niż ja. Dlatego też często udawało mi się gasić konflikty. Byłem trochę jak Robin Hood - mówi miłośnik lasu.
Człowiek z lasu
Pewnego dnia Leszek dowiedział się, że jego ojciec, który nie żył z rodziną, zmarł i syn odziedziczył po nim stary dom pod Miechowem.
- Dom miał iść do sprzedania, ale postanowiłem, że spróbuję tam zamieszkać. Już po kilku tygodniach wiedziałem, że to jest moje miejsce na ziemi. Do tego doszła fascynacja średniowiecznym rycerstwem i obozowaniem w lesie. Okazało się, że zostałem stworzony do takiego miejsca - mówi Leszek.
Jak radzić sobie w dziczy
Mężczyzna często bierze udział w rekonstrukcjach historycznych, uczy też młodzież, jak radzić sobie w lesie, kiedy do dyspozycji ma się tyko to, co daje przyroda.
- Uczę, jak rozpalić ognisko, rozbić obóz i zebrać coś do jedzenia. Wędrując po lesie pokazuję, które rośliny są jadalne, a które mogą nam zaszkodzić - dodaje "Leśny".
Leszek, podobnie jak Robin Hood, uwielbia chodzić z łukiem do lasu. Nie strzela do zwierzyny, ale ciągle doskonali swoje oko i precyzję strzału. - To mnie odstresowuje. Skupiam się na celu i moje wszystkie myśli za tym podążają. W świecie, gdzie wszystko nas rozprasza to dość trudne zajęcie - mówi Leszek.
Promienie słoneczne mogą powodować nowotwór skóry. Jak się chronić?
