Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gwałtowny wzrost liczby chorych w Małopolsce. Ludzie zapomnieli, że mamy epidemię?

Bartosz Dybała
Bartosz Dybała
Przemysław Świderski
W Małopolsce rośnie liczba zakażonych koronawirusem. Ognisko tej groźnej choroby jest teraz w Tuchowie, gdzie COVID-19 potwierdzono u księży oraz sióstr zakonnych. Lekarze zakaźnicy nie kryją, że mamy do czynienia z sytuacją kryzysową. - Jeżeli danego dnia uda się zlokalizować ognisko - liczby będą wyższe, jeżeli nie - niższe. To czego osobiście się boję, to właśnie te ogniska, których nie widzimy - mówi prof. Krzysztof Pyrć, kierownik Pracowni Wirusologii w Małopolskim Centrum Biotechnologii UJ.

FLESZ - Ile potrwa rowerowy boom?

od 16 lat

Majowe raporty dotyczące liczby zakażonych koronawirusem w Małopolsce wyglądały optymistycznie. Bywały dni, kiedy sanepid odnotowywał zaledwie parę przypadków nowych zachorowań w regionie. Wydawało się, że epidemia wyhamowała. Nic bardziej mylnego. Początek czerwca to rekordowe skoki w liczbie zakażonych. Tylko wczoraj zakażenie zostało potwierdzone u 43 osób.

Alarmujące dane płyną z Tuchowa w powiecie tarnowskim, gdzie COVID-19 potwierdzono u redemptorystów z miejscowego klasztoru. Sanepid potwierdza, że wzrost zakażeń w Małopolsce jest przede wszystkim związany właśnie z wykrytym ogniskiem koronawirusa wśród księży z Tuchowa. W sumie groźnym wirusem z Chin zaraziło się już ponad 30 redemptorystów. - W związku ze stwierdzonymi zakażeniami trwają działania państwowej inspekcji sanitarnej, mające na celu przerwanie łańcucha zakażeń, między innymi ustalanie osób z kontaktu i izolowanie ich oraz wykonywanie testów w kierunku COVID-19 - tłumaczy Dominika Łatak-Glonek, rzecznik prasowy krakowskiego sanepidu.

Luzowanie kolejnych obostrzeń sprawiło, że ludzie masowo zaczęli wychodzić z domów, spotykać się w większych grupach. Przestali nosić maseczki, nie zachowują między sobą bezpiecznych odległości. To niepokojące, bo może doprowadzić do kolejnych wzrostów zachorowań. Minister zdrowia Łukasz Szumowski z rozmowie na antenie radia RMF stwierdził, że ma wrażenie, iż Polacy w ogóle zapomnieli, że mamy epidemię. - Do obostrzeń zawsze można wrócić i tutaj na pewno takie scenariusze również rozważamy, natomiast nie da się zrobić lockdownu powtórnie. Nie da się, bo wtedy poumierają ludzie na onkologii, na choroby sercowe, naczyniowe. (...) Depresja ekonomiczna również powoduje śmierć - tłumaczył Szumowski.

Prof. Aleksander Garlicki z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, małopolski wojewódzki konsultant chorób zakaźnych, nie kryje, że sytuacja jest kryzysowa. - Przyjmujemy pacjentów z koronawirusem w podeszłym wieku, z chorobami współistniejącymi, głównie z Tuchowa. W poniedziałek na izbie przyjęć oddziału zakaźnego mieliśmy ponad 120 chorych z całej Małopolski. Pojawiają się kolejne ogniska koronawirusa. Najpierw mieliśmy takie w Suchej Beskidzkiej, której wielu mieszkańców pracuje na Śląsku, teraz najtrudniejsza sytuacja jest w Tuchowie - tam z kolei zakażenia mamy wśród księży i sióstr zakonnych - mówi nam prof. Garlicki. Jego zdaniem wzrost zachorowań występuje z reguły w momentach, gdy ludzie przestają stosować środki bezpieczeństwa: nie zachowują odpowiedniej odległości, nie noszą maseczek. - Nie trzeba kaszleć czy kichać, żeby zakazić drugą osobę, może się to stać również podczas rozmowy - kwituje profesor.

W Małopolsce liczba zakażonych rośnie. Są jednak dni, kiedy tych zachorowań jest mniej. Skąd te różnice? - Wynika to z ogniskowej natury tej epidemii - mówi nam prof. Krzysztof Pyrć, kierownik Pracowni Wirusologii w Małopolskim Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Przypomina, że pierwsze epicentrum koronawirusa było w Chinach. Jeśli chodzi o Europę, to na początku epicentrum mieliśmy w Lombardii. Następnie te epicentra się rozszerzały, a potem powoli wygasały. - Najważniejsze jest, by jak najszybciej wychwycić takie ognisko - im szybciej, tym mniejsza szansa na dramatyczny scenariusz. Gdy to się uda, ludzie przechodzą testy, a liczba chorych zdiagnozowanych rośnie, co widzimy w statystykach. Jeżeli danego dnia uda się zlokalizować ognisko - liczby będą wyższe, jeżeli nie - niższe. To czego osobiście się boję, to właśnie te ogniska, których nie widzimy - dodaje profesor.

Obawiać się można również tego, że ludzie faktycznie coraz mniejszą wagę przywiązują do środków bezpieczeństwa. Przykładem są wiece polityczne, gdzie ludzie nie zachowują między sobą odległości dwóch metrów - taka jest bezpieczna. A trzeba pamiętać, że zbliża się długi weekend, ma być słonecznie i ciepło. Ludzie na pewno masowo wyjdą z domów, a to wszystko może sprawić, że znów będziemy mieć wzrost zachorowań. Do tego dojdą jeszcze procesje w Boże Ciało, a już trwają z kolei matury.

- Na chwile obecną nie otrzymaliśmy sygnałów o wystąpieniu zakażeń wśród maturzystów - uspokaja jednak Dominika Łatak-Glonek z sanepidu. Czy może nam jednak grozić wzrost zachorowań z powodu matur? - Jeżeli uczniowie zachowają między sobą odpowiednie odległości, wynoszące co najmniej półtora metra, i będą mieli maseczki, to nie ma się czego obawiać - przekonuje dr Lidia Stopyra, szefowa Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii Szpitala im. Żeromskiego w Krakowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska