Czy technologie niszczą psychikę dzieci?

Reżyser dotarł do niepublikowanych wcześniej materiałów, przeprowadził szereg rozmów, podążył powojennym tropem odpowiedzialnych za tę zbrodnię. Odkryte fakty okazały się szokujące. Okazuje się bowiem, że sprawcy tego okrutnego mordu nie ponieśli za nią kary, a żandarm, który wydał wyrok na Ulmach i przeprowadził ich egzekucję, przez lata cieszył się szacunkiem i uznaniem w Niemczech. Dlaczego tak się stało?
- Najbardziej zaskoczyła mnie na pewno niewiedza Niemców i to, że bardzo lekko podchodzą do tych spraw. My jako naród, jako Polska, dla nich nie funkcjonujemy. Dla nich zbrodni drugiej wojny światowej nie ma i nie było. Stąd zapewne rodzą się opory przy różnego rodzaju dyskusjach, także tych, które dotyczą reparacji wojennych. Oni nie wiedzą nic i dlatego politykom jest łatwo wzbudzać emocje. Najłatwiej przecież jest budzić emocje wtedy, kiedy ludzie nie mają wiedzy - mówi reżyser.
Mariusz Pilis postarał się dotrzeć do wszystkich możliwych osób, które w jakikolwiek sposób były związane z tą zbrodnią. Jedną z nich była córka żandarma nadzorującego egzekucję. W jej świadomości zachował się on jako czuły i troskliwy ojciec - a jego wojennej przeszłości nie wiedziała kompletnie nic. Reżyserowi udało się także odnaleźć jednego z Żydów, którym udało się ocaleć w czasie II wojny światowej we wsi Markowa - Abrahama Segala. W sumie dzięki ich bohaterskiej postawie okupację przeżyło 21 ukrywanych. W filmie poznajemy również dalszych członków rodziny Ulmów.
- Spotkałem się z Mateuszem Szpytmą – on historią Ulmów żyje na co dzień, co zresztą przełożyło się na determinację, która spowodowała, że w Markowej mogło powstać muzeum. To naocznie pokazuje, jak bardzo to jest tam ważne. Wydaje się, że dzisiaj, kiedy to muzeum w Markowej już stoi, nikt nie ma wątpliwości, że ono tam powinno być. Ono pokazuje taką postawę humanistyczną Ulmów, z której wypływał imperatyw ratowania ludzi, którym to życie mechanicznie odbierano - podkreśla reżyser.
"Historia jednej zbrodni" to nie tylko świetnie zrealizowany, trzymający uwagę widzów od pierwszej do ostatniej minuty dokument. To także film misyjny, w służbie prawdy, dopowiadający brakujące elementy historii rodziny Ulmów, nad którymi do tej pory nikt się nie pochylił.
- Muszę powiedzieć, że długo dojrzewałem przez wszystkie lata, spotykając się z różnymi ludźmi i przecierałem nieraz oczy ze zdziwienia, widząc, że pamięć niemiecka jest tak daleka od naszej i mam wrażenie, że się z nami nie przecina. Więc z jednej strony zaskoczenie, z drugiej trochę taka sytuacja, w której ujawniają się emocje, bo chciałoby się porozmawiać o rzeczach, o
których długo nie dawało się rozmawiać. Tymczasem widzimy, że nie mamy partnerów do tej rozmowy, nie mamy z kim usiąść przy stole i rozmawiać. Tak to niestety wygląda na poziomie tej podstawowej niemieckiej percepcji. W mojej ocenie, oni mają wypartą pamięć - podsumowuje reżyser.
W Krakowie film będzie można zobaczyć w kinie Kijów, a w Nowym Sączu w kinie Sokół. Dystrybutorem "Historii jednej zbrodni" jest krakowska firma Rafael Film.
- Przecież na te zdjęcia można patrzeć bez końca! Kraków z lat 90. to jak inna planeta
- Najlepsze punkty widokowe na Tatry. TOP 10 miejsc, które Cię zachwycą!
- Horoskop na czerwiec 2023 dla wszystkich znaków zodiaku
- W małopolskich lasach już rosną grzyby! Pierwsze okazy robią wrażenie
- Pierwsi plażowicze pojawili się już na Zakrzówku. Można już kąpać się tam legalnie!