W związku z nieparzystą liczbą drużyn w ekstraklasie, miejsce w półfinale ma już zapewniona liderująca bytomska Polonia. Nieoczekiwanie bez walki do strefy medalowej awansował Stoczniowiec Gdańsk, bo z rywalizacji wycofał się jego rywal, czyli będąca zdecydowanym outsiderem Cracovia. Krakowianki wycofały się rywalizacji już pod koniec fazy zasadniczej.
Z kolei w konfrontacji poznańskich Kozic z Naprzodem Janów będą Ślązaczki.
Najciekawiej powinno być zatem w oświęcimsko-tyskiej rywalizacji, czyli sąsiadów w tabeli. Unia po fazie zasadniej była piąta i miała o dziewięć punktów mniej od tyszanek. To niby sporo, zwłaszcza, że Unia na lodzie tylko raz wygrała z wyżej notowaną ekipą, czyli Naprzodem, na koniec fazy zasadniczej natomiast pozostałe punkty zdobyła kosztem najsłabszych krakowianek i poznanianek. Z kolei za dwa mecze z Polonią dostała punkty walkowerem.
Jeśli jednak prześledzimy wyniki Unii w bezpośredniej rywalizacji z tyszankami, to były one bardzo wyrównane. Oświęcimianki przegrały na wyjedzie 2:3 i 2:4 natomiast we własnej hali uległy 3:5 i 2:3. - Play-off to zupełnie inne granie niż faza zasadnicza – przypomina Robert Piecha, trener oświęcimianek. - Zdecyduje dyspozycja dnia, postawa bramkarzy. Na pewno musimy zacząć wykorzystywać swoje okazje. Tyszanki są w naszym zasięgu.
Wiele będzie zależało od postawy oświęcimskiej bramkarki Moniki Chodak. Na finiszu fazy zasadniczej, w konfrontacji przeciwko faworytom rozgrywek, pokazała, że jak była oparciem dla zespołu, Unia potrafiła nawiązać walkę. Do postawy bramkarki trzeba dorzucić jeszcze odrobinę skuteczności.
Oświęcimianki muszą uważać na Katarzynę Frąckowiak, byłą zawodniczkę Unii, która w pojedynkę potrafi wygrać mecz.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska