Rzeczywiście, to była otwarta, ofensywna gra. Pierwszy szansę na gola miał Kamil Orlik, spudłował. W 8 min dobrą robotę po "główce" Mateusza Krasuskiego wykonał Andrij Artym, potem były kolejne okazje. Najbliższy gola w pierwszej połowie był Dawid Lisowski, który w 30 min z kilkunastu metrów trafił w słupek, a tuż przed przerwą z bliższej odległości w poprzeczkę.
Bramkarza Siarki najczęściej, i cały czas nieskutecznie, usiłował pokonać Błażej Radwanek. Trener Skrzyński po godzinie zdecydował się na potrójną zmianę, i to nowy człowiek w ataku Wiślan przyczynił się do zdobycia gola. Dominik Cholewa mocno zagrał wzdłuż bramki piłkę, na którą wbiegł Krystian Szymocha i zaliczył "samobója".
Końcówka należała jednak do tarnobrzeżan. W 88 min, po podaniu Orlika, w sytuacji sam na sam z Sebastianem Ropkiem wyrównał Paweł Mróz. Następne próby zawodników Siarki bramkarz Wiślan stopował. Ale po dośrodkowaniu z rzutu rożnego pokonał go Szymocha - idealną "główką" w górny róg.
Siarka Tarnobrzeg - Wiślanie Jaśkowice 2:1 (0:0)
Bramki: 0:1 Szymocha 75 samob., 1:1 Mróz 88, 2:1 Szymocha 90+5.
Siarka: Artym - Misztal, Kumorek, Szymocha, Sulkowski - Jodłowski (77 Cichocki), P. Lisowski (58 Kaliniec), D. Lisowski - Orlik, Feret, Iwao (77 Mróz).
Wiślanie: Ropek - Bociek, Lewiński, Jaklik - Stachera (61 Wiśniewski), Dynarek, Rakowski, Krasuski (61 Ożóg), Marszalik - Seweryn, Radwanek (61 Cholewa).
Sędziowała: Anna Adamska (Warszawa). Żółta kartka: Marszalik.
