Po meczu Hiszpan tłumaczył się z tej sytuacji, kiedy to najpierw złapał piłkę, a potem jeszcze odkopnął ją: - Uważam, że byłem faulowany. Sędzia jednak nie gwizdnął, a ja z rozpędu wziąłem piłkę do rąk. Najważniejsze, że mogę grać w następnym meczu.
Gonzalez przyznał jednak, że jego zachowanie było nierozsądne. - To był mój błąd. Oby ostatni raz przeze mnie drużyna musiała grać w dziesiątkę. W dodatku po tej sytuacji padła bramka. Jestem zawodnikiem oddanym drużynie i dlatego martwi mnie to, co się stało - nie ukrywał. - Chciałem przeprosić wszystkich za tę sytuację.
Zdaniem Gonzaleza, rozmiary zwycięstwa wiślaków wcale nie świadczą o tym, że z Jagiellonią było łatwo się rozprawić. - Nie był to łatwy mecz, ale bardzo zależało nam na zwycięstwie - podkreślał.
Wisła zagrała nieco inaczej, niż tydzień wcześniej we Wrocławiu. - Trener chciał, byśmy utrzymywali się przy piłce i to się udawało. Pokazaliśmy, że jesteśmy silną drużyną. Grając przed własnymi kibicami, mogliśmy sobie pozwolić na to, by z większym spokojem rozgrywać piłkę. Graliśmy dużo prostopadłych podań, strzeliliśmy trzy bramki i to cieszy - kwitował Hiszpan.
Gonzalez przekonuje, że w grze Wisły widać już rękę Kiko Ramireza: - Nie wiem, jak Wisła grała w zeszłym roku, ale teraz jesteśmy drużyną dość zdyscyplinowaną taktycznie.
Po meczu z Jagiellonią Gonzalez pochwał się nie nasłuchał, ale po debiucie zebrał masę komplementów. Czy te opinie w ogóle do niego dotarły? - Nie do końca, ale rzeczywiście po pierwszym meczu usłyszałem sporo pozytywnych komentarzy od kolegów z drużyny. Jestem spokojnym i skromnym facetem, więc staram się na co dzień pracować dla zespołu. To przyjemne, że twoja praca jest doceniana - przekonuje.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska