Polecamy także: Marcin Gortat w ComCom Zone [ZDJĘCIA]
W środę Wisła rozpocznie swoje kolejne "podejście" w europejskich pucharach. Z kolei Jagiellonia tę przygodę ma już za sobą. Czy jednak powinniśmy to niepowodzenie białostoczan traktować w kategoriach sensacji?
Absolutnie nie! Ja wyłamuję się z grona tych, którzy mówią o zaskakującym czy sensacyjnym rozstrzygnięciu. Przypadek "Jagi" jest bowiem logiczną konsekwencją siły naszej piłki klubowej. Przypomnijmy sobie ubiegłoroczne mecze Wisły z Karabachem. Przecież krakowianie nie odpadli przypadkowo. W obu meczach byli po prostu słabsi, momentami nawet wyraźnie! Paradoksalnie, jednak w przegranej Jagiellonii widzę plus dla Wisły. W tym sensie, że stanowi sygnał alarmowy i hasło do maksymalnego sprężenia się.
Mamy więc apel Andrzeja Iwana...
Oczywiście! A wynika on jedynie z życzliwości dla Wisły. Natomiast ten sygnał alarmowy kierowałbym bardziej do zawodników zagranicznych niż do Polaków. Ci bowiem, taką przynajmniej mam nadzieję, zdają sobie sprawę, co sami reprezentują i co potrafią przeciwnicy. Natomiast niepokoiłbym się o podejście licznego grona wiślackich obcokrajowców, którym może zaświtać myśl, żeby Łotyszy potraktować z góry. A wtedy powrót do rzeczywistości może być bardzo bolesny.
Zawodnicy zawodnikami, ale jest jeszcze, a może przede wszystkim trener...
I właśnie tutaj widzę, kto wie, czy nie najważniejszą rolę Roberta Maaskanta. Rolę psychologa. Od tego, jak nastawi zespół, w dużej mierze zależeć będzie powodzenie w dwumeczu ze Skonto. Z tego, co zaobserwowałem, do każdego przeciwnika podchodzi z należnym mu szacunkiem, czyli teraz nagle nie powinno być inaczej.
Jak personalnie postrzega Pan Wisłę?
Zimowe transfery pomogły zdobyć mistrzostwo Polski. Natomiast co do letnich, to wszystko okaże się w "praniu", czyli w grze. W dalszym ciągu jednak brakuje mi w drużynie klasycznego rozgrywającego, narzucającego zespołowi styl, regulującego tempo, będącego - jak to się mówi - cały czas pod grą. Niektórzy uważają Meliksona za takiego zawodnika. Ja z kolei twierdzę, że on nie ma takich predyspozycji. Bazuje przecież głównie na wybieganiu i fantazji oraz funduje sobie, prawie w każdym meczu, zbyt dużo przestojów. Z kolei Garguła nadal chyba nie spełnia wszystkich kryteriów do bycia reżyserem, poza tym raczej daleko mu do optymalnej formy. Dlatego widziałbym Wisłę w ustawieniu 4-3-3, żeby było miejsce dla Ilieva, dla Małeckiego i dla Kirma. Z kolei gdyby nagle okazało się, że Biton z marszu może grać na niezłym poziomie, to ustawienie mogłoby się zmienić na 4-4-2, ale wtedy któryś z wymienionych skrzydłowych byłby wyłączony.
W takim razie czego oczekiwać po meczach ze Skonto?
Ostatnie sparingi optymizmem nie napawają. Szwankowała organizacja gry, a to jest fundament każdego dobrego rezultatu. Mimo wszystko trudno nie widzieć w Wiśle faworyta. Sądzę jednak, że już w pierwszym meczu powinno się grać o swoje, czyli o zwycięstwo, a nie liczyć, że w rewanżu odrobi się straty. I jeszcze raz wrócę do maksymalnej mobilizacji. Jeśli jej nie będzie - tej rzeczywistej na boisku, a nie deklarowanej - to... Ale może lepiej nie uprawiajmy czarnowidztwa. Rozmawiał Wojciech Batko
Zabłyśnij w naszym konkursie! **Zostań Miss Lata Małopolski 2011! Czekają atrakcyjne nagrody!**
Kochasz góry?**Wybierz najlepsze schronisko Małopolski**
Urządź się w Krakowie!**Zobacz, jak to zrobić!**
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail