Ba, nawet kino tej siły nie ma! Tym bardziej że forma i zawartość pokoleniowych dyskusji bywa dzisiaj nieprzewidywalna. Dla mnie wyrazem walki pokoleniowej była afera ACTA. Ujawniła niespodziewaną gwałtowność i gigantyczne wyjście poza odmienności związane z wiekiem. Uświadomiłem sobie, że czasem się młodych boję - tak bezwzględnie egzekwują prawo, gdy dotyczy ich wolności. Ale nie widzą prawa innych do swojej własności. Mój strach bierze się stąd, że ci młodzi są pokoleniem wychowanym w bezprawiu i przy całkowitym i świadomym odrzuceniu autorytetów.
To jest pokolenie, które jako dzieci siedziało na ramionach swoich ojców, gdy oni pomidorami walili w dyrektora mówiącego, że szkołę trzeba zlikwidować. Te dzieci widziały w telewizji dyrektorów wywożonych na taczkach. Te dzieci szły z ojcem kupować lewe płyty. To pokolenie, które ustala prawo podług własnych norm. I śmieje się z nieudolnego egzekwowania prawa przez ich rodziców.
Jako pedagodzy wiemy, jakie moralne spustoszenie w duszach młodzieży może przynieść deprawacja pedagogów. I trudno młodych winić za nonszalancję dorosłych. Co najwyżej - przeraża, że ta nonszalancja stworzyła aż taką bezwzględność reakcji. Gdy patrzyłem na ministra Zdrojewskiego, który chodził jak "zbity pies", to wiedziałem, że skuteczna reakcja jest niemożliwa, bo my tej techniki nie mamy we krwi wskutek różnicy pokolenia. Młodzi, którzy się niczym nie interesują, żadną polityką, nagle poczuli, że ktoś wszedł na ich własność i dlatego zareagowali.
Czytam książkę Sławomira Kopera "Afery II Rzeczpospolitej". Tamta Polska była tak rozregulowana prawnie, że Gorgonową w 1930 r. sądzono podług prawa austriackiego. W każdym zaborze było inne prawo. Więc, jak cały system był tak rozregulowany, to pewne siłowe rozwiązania inaczej w tym świetle wyglądają. Nie wolno przykładać np. miar II Rzeczpospolitej do współczesności, jak chcą niektórzy. Tam było wszystko bardziej prymitywne, brutalne. I o tym też trzeba pamiętać na marginesie "walki pokoleń".