– Liczyliśmy na przełamanie tej przykrej serii dzisiaj, przed własnymi kibicami. Straconą bramkę sprokurowaliśmy sami, gol dla Lechii wisiał w powietrzu pięć minut przed strzałem Marco Paixao – tak szkoleniowiec „Pasów” opisywał trafienie Portugalczyka w 18. minucie. Trafienie, na które Cracovia nie była w stanie odpowiedzieć mimo dogodnych okazji.
Lechii tylko w to było graj. Po niedawnej porażce u siebie z Bruk-Bet Termaliką zespół Piotra Nowaka bronił się bardzo mądrze, a kilka ważnych interwencji zaliczył Vanja Milinković-Savić.
– Lechia to cwany i mądry zespół. Potrafi utrzymać piłkę z przodu. Nam zabrakło kilku atutów, chłodnej głowy. Do meczu z Arką zostało trochę czasu. Chcemy ruszyć do przodu i zacząć piąć się w górę – obiecał Zieliński.
Niewiele pomogli „Pasom” debiutujący piłkarze. W wyjściowym składzie krakowskiej drużyny nie zabrakło miejsca dla Tomasza Brzyskiego. Piotr Malarczyk wszedł na boisko jeszcze przed przerwą za skompromitowanego przy jedynej bramce Lechii Huberta Wołąkiewicza. W końcowce na murawie zameldował się Krzysztof Piątek. Co na to Jacek Zieliński?
- Trudno oceniać teraz te debiuty, wolę zająć się całym zespołem. Malarczyk wszedł „na szybko”, ale i tak dał sobie radę. Zagrał solidnie i poprawnie. Brzyski? Brakuje mu gry i trochę zdrowia, co było widać w drugiej połowie. Piątek wszedł w bardzo trudnym momencie, wcześniej widział się tylko raz z drużyną. Będziemy mieli z niego pociechę, gdy znajdzie się czas na nadrabianie zaległości – zakończył.
Bilety na Legię w Lidze Mistrzów wyprzedzane!
