Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Magda Gessler rewolucję w krakowskiej "U Jędzy" zrobić chciała

PB
Magda Gessler nie podpisała się pod zmianami w karczmie "U Jędzy"
Magda Gessler nie podpisała się pod zmianami w karczmie "U Jędzy" JANUSZ ROMANISZYN
Mieli nadzieję, że udział w programie telewizyjnym postawi ich restaurację na nogi. Liczyli na zmiany, które ściągną gości pod ich dach. Dziś żałują, że byli tacy naiwni. Udział w "Kuchennych rewolucjach" kosztował ich zbyt wiele nerwów i pieniędzy. Karczmie "U Jędzy", której Magda Gessler nie wystawiła rekomendacji, przyjrzała się Katarzyna Ponikowska

KONIECZNIE ZOBACZ: Magda Gessler odpadnie przy pierwszym pytaniu. A Ty? Sprawdź, czy jesz po krakowsku [QUIZ]

[b]WIDEO: Gesslerowie nie chca się przyznać do ilości posiadanych restauracji - żeby nie szokować

Źródło: Starry.tv, X-news

"Kuchenne Rewolucje" w Małopolsce. Te restauracje odwiedziła...

To była ogromna rewolucja, ale na pewno nie kuchenna. - Kilka dni chodziliśmy jak wraki. Przez cztery noce prawie nie spaliśmy - wspomina Sylwia Peretti-Sikorska, właścicielka krakowskiej karczmy "U Jędzy", w której odbywała się kolejna edycja "Kuchennych rewolucji" Magdy Gessler.

Czytaj także:**Mama 'ludwika' skończyła 100 lat!**

Małżeństwo, które prowadzi lokal, nie ma najlepszych wspomnień z wizyty znanej restauratorki. Mało tego, gdyby mogli cofnąć czas, nie zgłosiliby się do programu. Tym bardziej że pani Gessler po raz drugi w historii programu nie podpisała się pod zmianami, które zaszły w lokalu. - To, że zdecydowaliśmy się na udział w "Kuchennych rewolucjach", to była nasza głupota. Te 40 minut w TVN nie było warte naszych nerwów - mówi Bogusław Sikorski.

Najgorsze Kuchenne Rewolucje? Nie zawsze wszystko idzie tak jak powinno. Przypominamy najbardziej kontrowersyjne odcinki programu! Pamiętasz je?

Te Kuchenne Rewolucje szokowały najbardziej. Na pewno ich ni...

Podhale w Płaszowie

Są młodzi, pełni energii i zapału, by robić to, co naprawdę kochają. Mają poczucie humoru i nie lubią martwić się na zapas. On ma 39 lat. Od dawna marzył, żeby mieć knajpę. Ona w tym roku będzie mieć 30 urodziny. Zawsze chciała założyć ciastkarnię. On przez 13 lat pracował w Anglii na budowie, ona miała swój zakład kosmetyczny w Wieliczce. W końcu zdecydowali, że jeśli już mają coś wspólnie zrobić, to musi to być miejsce z prawdziwego zdarzenia. Zdecydowali się na restaurację.
Karczma na uboczu

Wysiadamy z tramwaju na Wielickiej i kierujemy się w boczną uliczkę Wodną. Z jednej strony budowa, z drugiej tory. Niepozorny lokal obity drewnem. Z zewnątrz bez rewelacji, ale w środku przytulnie i swojsko. Trzy stoliki zajęte. Już przy wejściu słyszymy góralską muzykę. - Od początku było oczywiste, że nasz lokal musi być w klimacie góralskim. Kochamy góry i górali. To prości, serdeczni ludzie, którzy szczerze mówią, co myślą - podkreśla Bogusław Sikorski. - A dlaczego w Płaszowie? Sam nie wiem. Może dlatego, że mieszkańcy nie mają tu gdzie zjeść? - dochodzi do wniosku.

Ściany karczmy zdobią pocięta na kawałki góralska chata, fragmenty wozów i rolniczych narzędzi. Można tu spróbować placków Janosika w sosie zbójnickim, sera juhasa z żurawiną, klepanego koguta w płatkach kukurydzianych czy mięsa na płocie żeberkami zwanego.

Galicja zamiast gór

Ekipa telewizyjna zjawiła się w Płaszowie listopadowego ranka. Rozstawiła sprzęt, wyregulowała oświetlenie. Pracownicy restauracji byli w pełnej gotowości. Magda Gessler dotarła na ul. Wodną dopiero późnym popołudniem. I zaczęło się.

- Góralski klimat nie spodobał się pani Gessler. Stwierdziła, że ni to lokal góralski, ni wiejski. I najlepiej zrobić tu Galicję - mówi Bogusław. - Zaczęło się też rzucanie kotletami, które nie smakowały restauratorce - dodaje Sylwia. Plusem miejsca okazał się sernik i kaszanka.
Karczma "U Jędzy" miała się od tej pory nazywać Edelweiss.

- O tę nazwę była straszna wojna. Ja się rozryczałam, bo nie chciałam aż takich zmian. Znamy się na kuchni góralskiej, nie galicyjskiej - wspomina Sylwia. Poza tym zmiana nazwy wiązałaby się ze sporymi kosztami. Trzeba byłoby wymienić wszystkie naczynia, które mają logo karczmy "U Jędzy", zakupić nowe banery i szyldy. - Dla upadającej restauracji to ogromne wydatki. Nie stać nas na to - nie ukrywa właściciel karczmy.

Austriackie brzmienie miały mieć również potrawy serwowane przez Sikorskich. Nie podobało im się to, ale wprowadzili nowe pozycje do karty. - Nasi klienci nie rozumieli tych nazw, tak samo jak dziwili się nowej nazwie. Sposobem na jej zapamiętanie było dla nich łączenie wyrazu Wedel i nazwiska Janusza Weissa - śmieje się Sylwia.

Nie dla brzydkich kobiet

Kilka miesięcy temu właścicielce nie było jednak do śmiechu. Uważa, że personalne wycieczki restauratorki w stosunku do jej osoby były zbędne. - Pani Magda mówiła mi na przykład, że jestem zbyt zadbana i tym odstraszę brzydkie kobiety, które będą chciały przyjść do restauracji - wspomina. - Wyśmiewała wystrój lokalu, w który naprawdę włożyliśmy dużo serca i wysiłku - dodaje.

Czytaj także:**O kobiecie, która leczy krakowian ciasteczkami**

Sikorscy zapewniają, że poza zmianą nazwy (a raczej stosowaniem dwóch: karczma "U Jędzy" i Edelweiss) zrobili wszystko tak, jak życzyła sobie pani Gessler. Mimo to, kiedy restauratorka powróciła w lutym na test, nie zaakceptowała zmian. - Zastosowaliśmy się do jej uwag, a ona nawet się z nami nie przywitała. I nadal nic jej nie smakowało - ubolewa Sylwia. Przyznaje jednak, że kucharze popełnili dwa duże błędy: smażyli danie w oleju, a nie na maśle, jak życzyła sobie pani Gessler i przypalili w nerwach gulasz. - Przyznali się do tego kilka dni później - mówi Sylwia.

Dziś po potrawach wprowadzonych przez Magdę Gessler nie zostało już ani śladu. No, poza kotletami cielęcymi, które rzeczywiście cieszą się sporym powodzeniem. Nie ma też obco brzmiącej nazwy karczmy. - Zmiany w żaden sposób nie przyczyniły się do tego, że mieliśmy więcej klientów. Coś się zaczęło dziać dopiero wtedy, kiedy zorganizowaliśmy dansingi w soboty i niedziele i karaoke w piątek - nie ukrywa Bogusław. Doszło do tego, że w weekendy trzeba rezerwować "U Jędzy" stolik.

Kupiec poszukiwany

Ale lokal nadal jest w kiepskiej sytuacji finansowej. Właściciele nie ukrywają, że zastanawiają się nad sprzedażą restauracji, jeśli tylko znajdzie się odpowiedni kupiec. Choć bardzo żal im tego miejsca. - Włożyłam w tę karczmę całe swoje serducho. Zaprzyjaźniamy się z naszymi klientami. Dbamy o to, by każdy wyszedł zadowolony. Szkoda, że pani Gessler tego nie zauważyła - ubolewa Sylwia. Z żalem wspomina, jak restauratorka zrywała kwiatowe dekoracje ze ścian. - Nad jedną siedziałam kilka godzin - wyjaśnia. Podczas nagrania Sylwia powiedziała w emocjach, że straciła już serce do tego miejsca. - To nieprawda - wyznała "Gazecie Krakowskiej". - Ta karczma to spełnienie moich marzeń.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Były ubek podejrzany o podpalanie kobiety
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska