Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Polacy o pas mistrza świata wagi ciężkiej walczyli

Tomasz Biliński (AIP)
Tomasz Bolt
Polska miała kilku mistrzów świata w boksie (aktualnie ma jednego, Krzysztofa Głowackiego). Jednak jeszcze nigdy w wadze ciężkiej, czyli królewskiej kategorii. Szanse na to mieliśmy osiem razy. Przed kolejną w sobotę w Nowym Jorku stanie Artur Szpilka.

Starcie Floyda Mayweathera Jr z Mannym Pacquiao określano walką stulecia. Zarobiła około 600 mln dolarów, co jest nowym rekordem. Trzeba było jednak wielu lat, by do niej doszło. Inne pojedynki obu zawodników albo z innych kategorii wagowych wzbudzały zainteresowanie. Wiele z nich uznano za legendarne. Nie chodzi o to, by je lekceważyć, jednak większość nie wywoływała aż takich emocji, jak wtedy, gdy w ringu spotykają się pięściarze wagi ciężkiej. Najbardziej prestiżowej, nazywanej kategorią królewską. Mimo że mistrzowskich pasów jest pięć (federacje WBO, WBA, WBC, IBF i IBO), to jeszcze nigdy właścicielem choćby jednego nie był Polak.

Pięciu miało na to szanse. Rekordzistą pod tym względem jest Andrzej Gołota. Gdyby w boksie istniało pojęcie „wicemistrz świata”, to Andrew byłby nim cztery razy. W połowie lat 90. nazwany „Nadzieją białych”. Głównie dlatego, że waga ciężka zdominowała była przez czarnoskórych mistrzów. Mike Tyson, Evander Holyfield, Riddick Bowe czy Lennox Lewis.

To pojedynek z tym ostatnim był pierwszym, w którym miał okazję zostać mistrzem. Do walki doszło w październiku 1997 r. Gołota dostał ofertę, mimo dwóch porażek z Bowe’em, w których był lepszy, ale obie głowa i tułów rywala pomyliły mu się z jego przyrodzeniem. Ponadto był wtedy najgorętszym towarem na zawodowym ringu. Obok Jana Pawła II i Lecha Wałęsy był najbardziej rozpoznawalnym Polakiem. Do tego wielki, wytrzymały, efektownie boksujący i z zastępem polonii amerykańskiej, która wypełniała hale w Chicago, New Jersey czy Nowym Jorku.

Najczęściej fani musieli jednak przełknąć gorzką pigułkę. I to w oka mgnieniu. Pojedynek z Brytyjczykiem trwał 95 sekund, a Marcin Daniec przez następne lata bawił Polaków swoim skeczem na ten temat. W trochę ponad półtorej minuty Gołota raz podniósł się z desek, ale za drugim mu się nie udało. – Była za duża presja – burknął po walce, za którą zgarnął 1,7 mln dolarów.

Jeszcze krócej trwał pojedynek najbardziej rozpoznawalnego polskiego pięściarza z Lamonem Brewsterem. Więcej czasu zajmie przeczytanie tego tekstu. 53 sekundy i koniec. Dodajmy, że niespełna połowę czasu Gołota przeleżał na deskach. Amerykanin powalił go na nie trzy razy. Po latach Andrew opowiadał, że przyczyną beznadziejnej postawy były złe odżywki, przeciąg w hali i źle dobrane buty...

Było to w maju 2005 r., w czwartym podejściu naszego rodaka do mistrzowskiego pasa. Dwa poprzednie były bardziej udane. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że gdyby boksem nie rządziły układy i góry pieniędzy, to Gołota zdobyłby upragniony tytuł. W kwietniu 2004 r. po 12 rundach z Chrisem Byrdem sędziowie orzekli remis (115-113, 113-115, 114-114). – Nie zastanawiałem się, jak zadecydują. Byłem pewny, że wygrałem – komentował Andrew, który tą walką rozbudził nadzieje. Wielu bokserskich ekspertów było podobnego zdania.

Okazało się, że by odebrać pas mistrzowi nie tylko trzeba być od niego lepszym, ale i należy go znokautować. A historia niemalże powtórzyła się siedem miesięcy później, w rywalizacji z brzydko walczący, skupiającym się głównie na klinczowaniu Johnem Ruizem. Różnica polegała m.in. na tym, że rywal Polaka dwa razy był liczony po jego ciosach. Sędziowie widzieli jednak swoje i wypunktowali jednogłośne zwycięstwo Amerykanina.

Na kolejną szansę Polaka na mistrzostwo świata wagi ciężkiej trzeba było czekać pięć lat. Wtedy pomału swoją dominację zaznaczali bracia Kliczko – Witalij i Władimir. Ten pierwszy, starszy o pięć lat, zaprosił do ringu Alberta Sosnowskiego. Jedynym rozsądnym wytłumaczeniem tej decyzji był tytuł mistrza Europy, który „Dragon” zdobył pół roku wcześniej. Mimo to eksperci pukali się w czoło, ale Polak nie pękł. Na 80-tys. stadionie w Gelsenkirchen robił, co mógł, ale po prostu zabrakło umiejętności. Został znokautowany przez Ukraińca dopiero w 10. rundzie. Za walkę zarobił ponoć ok. 1,5 mln dol.

Ze starszym z braci Kliczko bił się też Tomasz Adamek. Było to we wrześniu 2011 r., na gali zorganizowanej na stadionie, który kilka miesięcy później był areną Euro 2012. Przebieg rywalizacji był jednak bardziej przykry. Adamek odstawał od Witalija w każdym elemencie, także w szybkości. Ukrainiec tak go obijał, że ten po pojedynku wyglądał jak mięso na kotlety. Sędzia zauważył to w 10. rundzie i przerwał walkę. Pocieszeniem dla Polaka było wynagrodzenie. Ponoć zarobił za walkę niespełna 4 mln dol.

W listopadzie 2012 r. w Hamburgu Władimir, ten młodszy, bił się z Mariuszem Wachem. „Wiking” wytrzymał 12 rund. Raz nawet porwał się na atak, ale bez skutku. Przegrał na punkty, a po jakimś czasie okazało się, że był na dopingu. Nie popisał się też, choć tylko w ringu, Andrzej Wawrzyk. Ten walczył w maju 2013 r. z Aleksandrem Powietkinem. Pojedynek był jak trening dla Rosjanina. Wawrzyk nie zrobił mu krzywdy, a sędzia przerwał starcie w trzeciej rundzie, widząc, jak Polak chwieje się na nogach.

Kolejnym, który spróbuje szczęścia będzie Artur Szpilka. W sobotę na gali w Nowym Jorku zawalczy z Deontayem Wilderem, który ma za sobą 35 walk. Wszystkie wygrał, a 34 z nich przez nokaut. Jeśli wygra, dołączy do Krzysztofa Głowackiego, mistrza wagi junior ciężkiej, i do innych Polaków, którzy zdobywali najcenniejsze pasy. W wadze półciężkiej mistrzem (i to wielokrotnym) był Dariusz Michalczewski, w półciężkiej i junior ciężkiej Tomasz Adamek, a w junior ciężkiej Krzysztof Włodarczyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska