MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak to uczony stał się słynnym potworem

prof. Ryszard Tadeusiewicz
fot. Marcin Makówka
W moich felietonach staram się pisać głównie o osiągnięciach nauki i techniki. Ale czasem pisuję też o twórcach nauki i techniki, bo osiągnięcia te nie powstają same, a zbyt mało wiemy o ludziach, których mądrości i pracy zawdzięczamy dobra cywilizacyjne, z których nieustannie korzystamy. Ich nazwiska są nieznane, a ich dokonania „rozmywają się” w ogólnikowych stwierdzeniach o postępie i rozwoju.

Tymczasem wybitni twórcy nauki i techniki powinni być sławni co najmniej tak samo jak utalentowani artyści, skuteczni politycy czy zręczni dowódcy. Niestety, tak nie jest. Artystom dedykuje się budynki i parki, politykom poświęca się place i ulice, wodzom stawia się pomniki - a o wybitnych naukowcach czy o natchnionych twórcach techniki można poczytać w encyklopedii.

Jak się dobrze poszuka!

Dlatego cieszy mnie każdy wyjątek od tej reguły.

Dzisiaj chcę więc napisać o naukowcu, którego nazwisko zna prawie każdy człowiek na Ziemi! Chociaż może niekoniecznie w takim kontekście, w jakim on sam by sobie życzył być postrzegany, gdyby istniał...

Ale bohater dzisiejszego felietonu nie istnieje i nigdy nie istniał, jest bowiem tworem literackim. Wymyśliła go w 1818 roku angielska pisarka i poetka okresu romantyzmu Mary Shelley. Podobno pomysł powieści, do której tutaj nawiązuję, zrodził się w willi Diodati 16 czerwca 1816 podczas spotkania towarzyskiego Shelleyów z lordem Byronem i Johnem Polidorim (angielski lekarz i pisarz pochodzenia włoskiego). Spisanie powieści na bazie tej rozmowy zabrało Mary Shelley dwa lata, ale za to powstała w ten sposób książka jest powszechnie uważana za pierwszą powieść z gatunku fantastyki naukowej. Na jej podstawie powstało wiele adaptacji filmowych i przedstawień teatralnych.

Bohaterem powieści jest naukowiec i filozof, który usiłuje zgłębić tajemnice śmierci. W tym celu wykrada z cmentarza ciała zmarłych i usiłuje je ożywić. Co więcej - udaje mu się to! Zbudzony z martwych stwór dysponuje sporą inteligencją, natomiast ma koszmarnie brzydką powierzchowność. Ze względu na tę koszmarną brzydotę i strach, jaki wzbudza - stwór ten jest nieszczęśliwy i mści się na uczonym, zabijając go i jego rodzinę.

Pora zdradzić nazwisko uczonego. Mary Shelley nazwała go Wiktorem Frankensteinem.

No i teraz już Państwo pewnie wiecie, co miałem na myśli pisząc w tytule o uczonym, który stał się słynnym potworem?

W powieści monstrum stworzone przez uczonego nie ma nazwiska, ale ludzie czytający książkę i oglądający filmy przypisali właśnie jemu nazwisko jego (książkowego) stwórcy! Nazwisko Frankenstein stało się w ten sposób znane na całym świecie, jakkolwiek kojarzone jest z potworem, a nie z uczonym!

Jak widać, czasami naukowiec też może zyskać sławę - chociaż może niekoniecznie taką, jakiej by mu można było pozazdrościć...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska