- Dostałyśmy zgłoszenie o szczeniakach i dorosłych psach, które wegetują w osadzie romskiej w Szaflarach. Na miejscu zastałyśmy pięć suk i gromadę zapchlonych, zarobaczonych szczeniaków taplających się w błocie. Jeden miał złamaną łapę - opowiada Mariola Włodarczyk. - Bez zastanowienia zabrałyśmy wszystkie maluchy, najpierw do lekarza, potem do naszej wolontariuszki Eli z Krzeptówek z nadzieją, że znajdziemy ludzi, którzy potrafią je pokochać i mądrze się nimi zaopiekować.
Wszystkie suki, jak zapewnia pani Mariola, zostały już wysterylizowane i zaszczepione na koszt Towarzystwa.
Każdy szczeniak ma już dobry dom. Baca pojechał do Krakowa. Jego obecna opiekunka Agata popatrzyła w smutne niebieskie oczy i przepadła. Teraz Baca smacznie śpi na tapczanie i jest najszczęśliwszym psem pod słońcem.
Oczy bezdomnego psa - rozpacz i nadzieja. Czasem wystarczy jedno spojrzenie i już wiadomo, że jest nasz. Tydzień temu pod pomnikiem Dżoka w gromadzie bezdomnych psów na swojego człowieka czekał Jimi. Trzyletni jamnik. Nie obchodziły go psy. Cały czas kogoś wypatrywał. Rwał się do każdego przechodnia, a kiedy ludzie odchodzili, cicho popłakiwał i dalej patrzył. Potem wrócił do psiego hotelu, do budy, do kojca. Wcisnął pyszczek między kraty i jeszcze długo zawodził. Ale nikt nie przyszedł, nie zabrał do domu, na kanapę. Wiem, nie było Was pod pomnikiem Dżoka, ale nic straconego. Popatrzcie w jamnicze oczy Jimiego: rozpacz i nadzieja. Jeśli możecie coś poradzić, żeby był szczęśliwy, dzwońcie, tel. 504 47 06 35.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze