Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janina Paradowska pracuje w Warszawie, żyje w Krakowie

Redakcja
Andrzej Banaś
- Poczucie obowiązku wyniosłam z domu. Nigdy nie spóźniłam się z napisaniem jakiegoś materiału, nie nawaliłam - mówi w rozmowie z "Gazetą Krakowską" dziennikarka, Janina Paradowska.

W momencie może w Pani życiu najtrudniejszym, zaraz po tym jak mąż umarł w Odessie na plaży, zadzwoniła Pani z niej do prezydenta Krakowa. Jaka więź z naszym miastem kryje się za takim odruchem?
Janina Paradowska: Zadzwoniłam do Jacka Majchrowskiego i powiedziałam: "Panie prezydencie zmarł mój mąż. On musi wrócić do domu, zostać w Krakowie pochowany". Mąż, Jerzy Zimowski, działacz opozycji demokratycznej, poseł z drużyny Lecha Wałęsy w 1989 roku, wiceminister spraw wewnętrznych w czasie gdy szefem resortu był Krzysztof Kozłowski, był krakowianinem. Tu się urodził, ukończył studia, z tym miastem był zawsze emocjonalnie związany. Ja też jestem krakowianką. Przeniosłam się do stolicy w 1966 roku, ale właściwie nigdy warszawianką się nie poczułam. Stolica jest moim miejscem pracy i tyle. Wstyd powiedzieć, ale nigdy nie rozumiałam dowcipów Wiecha. Po tylu latach ciągle "wychodzę na pole", a warszawskie "na dwór" ogromnie mnie rozśmiesza. Piwnica pod Baranami, Jaszczury, Uniwersytet Jagielloński - tak mnie ukształtowały, że mam do życia zupełnie inny stosunek niż ten obowiązujący w Warszawie. Pewnie mam więcej dystansu do tego, co robię.

A z Krakowa Pani tylko wyjeżdżała, czy uciekała?
Byłam właściwie przymuszona, kiedy postanowiłam, że dziennikarstwo będzie moim wyborem zawodowym. Jedyne takie studia podyplomowe były wtedy na Uniwersytecie Warszawskim. Wyjechałam z przeświadczeniem, że wrócę, ale już po pierwszym roku, kiedy poszłam na praktykę do "Kuriera Polskiego", okazało się, że tam mogę mieć pracę i siłą rozpędu zostałam w Warszawie. Przez taki przypadek mieszkam tam ponad 40 lat.

Czym dla Pani jest praca?
Jestem chyba nieznośnie pracowita. Teraz piszę trochę mniej, ale pracuję też w radiu, telewizji. Poczucie obowiązku wyniosłam z domu. Nigdy nie spóźniłam się z napisaniem jakiegoś materiału, nie nawaliłam.

Wielu podziwia Pani analizy polityczne, ale zaczęła je Pani pisać późno, dopiero w III RP.
W PRL nigdy się nie zajmowałam polityką. Nie wiem na czym miałoby to wtedy polegać. Do tych celów istniała oddzielna grupa dziennikarzy, którzy byli ustosunkowani partyjnie, chodzili na jakieś odprawy...

Ale już wtedy była przecież "Polityka".
I po niej widać, że dziennikarze mogli się zajmować polityką przy pomocy reportażu, bo przez jego skupienie na konkrecie można było więcej powiedzieć. Ja zajmowałam się turystyką, ochroną zabytków, w tym Krakowa. Zjeździłam Polskę pisząc reportaże społeczne. Polityką zajęłam się wtedy, kiedy to było ciekawe. Miałam już sporo doświadczeń, więc dziennikarsko byłam do tego przygotowana, co nie oznacza, że rozumiałam, na czym polega demokratyczna polityka. Ale w 1989 roku tego uczyliśmy się wszyscy.

Polityka to był wybór czy przypadek?
Zaczęło się w okresie pierwszej "Solidarności". "Kurier Polski", organ SD, był pismem bardzo prosolidarnościowym. Po stanie wojennym byliśmy pierwszą weryfikowaną redakcją, ale wcześniej przez krótki okres mogliśmy pisać to, co chcieliśmy. W porównaniu z czasami obecnymi, w tamtych tekstach widać, że w dalszym ciągu jakoś tkwiliśmy w stylistyce PRL, pisaliśmy na okrągło, epatowaliśmy "linią porozumienia". Pamiętam swój pierwszy wywiad z Bronisławem Geremkiem, to było wielkie przeżycie. Prof. Andrzej Zoll do dzisiaj się śmieje, że go wylansowałam, bo zrobiłam pierwszy duży wywiad z nim, ale to już w "Życiu Warszawy", gdzie zaczęłam pracować w 1982 r. Polityka zaczęła mnie wciągać. Kiedy przyszedł Okrągły Stół, to pozwolono mi obsługiwać podstolik młodzieżowy, gdzie dyskutowano o legalizacji NZS i ZHR.

Kiedy poczuła Pani, że jej teksty mają realny wpływ na polską politykę?
Mam wrażenie, że razem z naczelnym "Polityki" Jerzym Baczyńskim przyspieszyliśmy bieg ważnych wydarzeń. Robiliśmy wywiad z prezydentem Wałęsą i jakoś nie mieliśmy pomysłu na pierwsze, kluczowe pytanie. Wtedy po raz pierwszy rządziła koalicja SLD i PSL, a premierem był Waldemar Pawlak. Wałęsa się niecierpliwił ich rządami. Ja na samym początku palnęłam do prezydenta: Czy chciałby Pan ustąpienia premiera Pawlaka? A Wałęsa, bez owijania w bawełnę, powiedział: Tak, oczywiście. "Polityka" z tymi słowami się ukazała, zrobił się szum i w ciągu kilkunastu dni mieliśmy nowego premiera.

To miłe uczucie?
Miłe. Ale bardziej interesuje mnie odzew czytelników. Jest też grupa polityków, którzy się z moim zdaniem liczą. Spotykam się z nimi i mniej oficjalnie. Nie zawsze jestem traktowana przez nich jak dziennikarka, czasem jako osoba, z którą można pogadać.

A nie ma Pani czasami dość polityki i jej ludzi?

Nie. To mój zawód, więc gdybym miała dość, to musiałabym go zmienić. Ponadto uważam, że polityka nie jest aż taka okropna jak się ją maluje. Denerwuje mnie pogarda młodych dziennikarzy dla polityków, bo byłam świadkiem jak właśnie polityczne decyzje zmieniały kraj. Czasem nasza polityka jest chaotyczna i nieznośna. W takiej misyjnej postaci skończyła się gdzieś około 1993 roku, a potem uczyliśmy się pewnego pragmatyzmu, ale bez decyzji politycznych nic się nie dzieje.

Premiera z Krakowa się nie doczekaliśmy...
... może i dobrze.

Jak Pani widzi znaczenie tego miasta w polityce ogólnopolskiej?
Jest mniejsze niż mogłoby być. Jerzy Miller i Bogdan Klich to dobrzy ministrowie. Nie uważam Klicha za złego szefa resortu obrony, a jego ostatnie wystąpienie sejmowe było jednym z najlepszych, z jakim polityk tej rangi wystąpił w parlamencie. Dopiero po nim uświadomiłam sobie, jak wiele on w wojsku zmienił. Millera uważam za jednego z najlepszych urzędników państwowych. Słabością krakowskich polityków było zawsze to, że nie potrafili w Warszawie wytworzyć lobby na rzecz Krakowa i regionu.

Nie wypada im, nie umieją?
Może są zbyt wielkimi indywidualistami, jak Jan Rokita, który był politykiem centralnym i nie poświęcał regionowi wiele uwagi. Jarosława Gowina widzę głównie w mediach centralnych, nie słyszałam, żeby coś powiedział o Krakowie. Na ogół specjalizuje się w mówieniu źle o kolegach. Krakowski jest Jurek Fedorowicz.

Pani teksty powstają tu czy w Warszawie?
Pracuje się w Warszawie, a w Krakowie jest się dla przyjemności. Mam tu tyle pokus - cała rodzina, znajomi... Nawet postanowiłam spędzać w Krakowie więcej czasu. Ciągle sobie obiecuję, że mojego tutejszego mieszkania nie mogę dłużej traktować jak hotelu. Kupiliśmy je z mężem parę lat temu, myśleliśmy, że na emeryturę wrócimy do rodzinnego miasta. Ale zostałam sama, muszę pracować dalej. Dalej też przyjeżdżam tu, ale to jest jednak wciąż tymczasowe

Teraz przeprowadza się Pani na Kazimierz. Dlaczego?
Kiedy minęło trochę czasu od śmierci męża, zrozumiałam, że muszę wyznaczyć sobie w życiu nowy cel, coś zmienić. Może to zabrzmi śmiesznie, ale po przemyśleniu doszłam do wniosku, że najłatwiej mi zmienić mieszkanie w Krakowie. Bo dotychczasowe sentymentalnie zaczęło mi się nie najlepiej kojarzyć. Straciłam do niego serce.

No i dostałam propozycję mieszkania na Kazimierzu, gdzie nigdy nie mieszkałam. Całe moje krakowskie życie skupione było w obrębie kilku ulic. Wychowałam się przy Garbarskiej, koło piekarni. Moja mama była mocno związana emocjonalnie z kościołem Karmelitów. Studiowałam na Gołębiej, teraz mieszkałam przy Krowoderskiej. Kazimierz znałam z czasów młodości, ale w tamtym kierunku zapuszczałam się najdalej do kina Warszawa. Teraz tam bywam i dopiero uczę się ulic, a po Śródmieściu chodzę prawie z zamkniętymi oczami, bo znam każdy sklep, każdą dziurę. Teraz będę się więc uczyć Kazimierza. I to mi się zaczyna podobać. Tylko Kleparza mi żal. Zwłaszcza Starego Kleparza, bo to też jest kawałek mojego życia.

Rozmawiał: Marek Bartosik

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Matkobójca stanie przed sądem
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Korki w Krakowie - sprawdź mapę na żywo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska