Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeśli wały, to tylko po obydwu stronach Ropy - domagają się mieszkańcy wsi

Agnieszka Nigbor-Chmura
Agnieszka Nigbor-Chmura
Zygmunt Augustowski
Mieszkańcy Biecza wczoraj spotkali się z Piotrem Ćwikiem, konkretów brak. Żeby skutecznie poskromić wezbrane wody Ropy i Libuszanki, trzeba zbudować zabezpieczenia, które będą ciągły się od korczyńskiego wzgórza, aż do mostu na ulicy Tumidajewiczów w Bieczu.

Paweł Dutka, mieszkaniec Korczyny w gminie Biecz na wczorajsze spotkanie z wicewojewodą Piotrem Ćwikiem zerwał się z pracy.

- Nie mogło mnie tu nie być - mówił. -Przecież sześć lat temu to przez mój dom przelewał się wezbrany nurt Ropy. Wokół było ponad półtora metra wody, w domu blisko 70 centymetrów. Pływało wszystko - meble, lodówka pralka, tylko niektóre rzeczy udało nam się ocalić, wynosząc je na poddasze - opowiada. W obecności wojewody wspominał, jak z żoną i czternastoletnią wówczas córką stali na balkonie i czekali na pomoc.

- Ktoś rzucił hasło, że najgorsze przed nami, że idzie dwumetrowa fala. Wziąłem wtedy białe prześcieradło i zacząłem nim wymachiwać, licząc, że ktoś zauważy moje wołanie o pomoc - opowiada.

Choć ten czarny scenariusz się nie spełnił i woda opadła już wieczorem tego samego dnia, dom nadawał się do kapitalnego remontu.

Podobnych historii, jak ta państwa Dutków wojewoda wysłuchał wczoraj kilka.

- Liczymy, że rozwiązanie, które uda się stworzyć dla przeciwpowodziowej ochrony Biecza, będzie kompleksowe. Prosiłem wojewodę o takie, które ochroni wszystkich mieszkańców Korczyny, tych na prawym i lewym brzegu Ropy - mówił nam burmistrz Mirosław Wędrychowicz.

Tamtych dramatycznych wydarzeń z czerwca 2010 roku Paweł Dutka i jego bliscy nie zapomną pewnie do końca życia.

- Gdy minął strach o życie, okazało się, że zostaliśmy bez pralki, lodówki, mebli. Dobrze, że mogliśmy mieszkać na poddaszu, bo na parterze, gdzie woda sięgała blisko 70 cm wysokości, ściany musiały schnąć jeszcze przez pół roku po powodzi. Dopiero potem zaczął się remont, który pochłonął grubo ponad 40 tysięcy złotych - opowiadał wczoraj mężczyzna na spotkaniu z wicewojewodą małopolskim Piotrem Ćwikiem.

Wicewojewoda na razie nie złożył żadnych deklaracji, które zadowoliłyby zatroskanych o swoje domy i firmy mieszkańców Biecza i Korczyny. Mówił, że przyjechał jedynie po to, by zapoznać się z tematem, a dopiero potem ze stosownymi służbami podjąć pracę nad przeciwpowodziowym rozwiązaniem dla Biecza.

Burmistrz Mirosław Wędrychowicz twierdzi, że zasadne byłoby stworzenie wałów przeciwpowodziowych. Żeby te były w stanie odbić wzburzone nurty Ropy i wpływającego do niej potoku Libuszanka, musiałyby ciągnąć się po obydwóch stronach rzeki.

- Chodzi o odcinek od tak zwanego korczyńskiego wzgórza aż do mostu na ulicy Tumidajewiczów, gdzie mieści się szereg bieckich firm. To pozwoli na ochronę domostw po obydwu stronach rzeki, ale i takiej naszej małej bieckiej strefy gospodarczej - mówił burmistrz Biecza.

O takie też rozwiązanie prosił wicewojewodę.

- Burmistrz ma rację, nie może być tak, że powstaną wały z jednej, czy drugiej strony rzeki, bo ratując jednych, zniszczy się dobytek innych mieszkańców. Woda, którą odbije się z jednej strony, rozleje się po drugiej stronie rzeki i wedrze znacznie głębiej niż w 2010 roku - mówił Paweł Dutka.

Burmistrz Biecza jest przekonany, że najistotniejsze jest, by Sejm przyjął ustawę o ochronie dorzecza górnej Wisły.

- To będzie narzędzie do dalszych działań nie tylko w naszej sprawie, ale także w sprawie innych miast Małopolski, których mieszkańcy stracili swój dobytek w powodzi - twierdzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska