Kangur Gucio mieszka w Krakowie. Na prywatnej posesji
Robert Kubik, który od trzech lat ma u siebie na posesji w Krakowie kangura rozważa, czy nie wziąć partnerki dla swojego pupila Gucia. - To poważna sprawa i trudna decyzja. Bo co wtedy, gdy pojawią się młode kangurki? - zastanawia się.
Kubik przyznaje, że kupno zwierzaka z Australii to był pomysł syna. Poszukali w internecie, znaleźli hodowlę pod Limanową i pojechał obejrzeć, w jakich warunkach żyje.
- Było tam kilka rodzin kangurzych, miały się dobrze. Zapłaciłem 1500 zł za samca i znalazł się u mnie na posesji przy ul. Jordanowskiej w Krakowie - wspomina Kubik. Samiczki są droższe, można je kupić za około 6 tys. zł. Kangur ma wybieg, altankę, w której się chroni i gdzie szuka samotności i spokoju.
- Ma 90 cm, waży ze 20 kg, u mnie jest od 3 lat, a ma cztery. Z tego co wyczytałem to na wolności żyją 7-8 lat, w hodowli do 10 – mówi. Gucio żyje w symbiozie z kotem Rudym i kozami, które Kubik też ma u siebie. Egzotycznemu gościowi najtrudniej było się pogodzić z końmi, które właściciel trzyma w pobliżu.
- Po raz pierwszy gdy ujrzał konie wpadł w panikę, gonił jak oszalały, serce mu waliło, próbował się skryć pod ogrodzenie, wcale nie próbował go przeskoczyć, jak się powszechnie uważa - mówi Kubik.
Kangur Gucio huśta się na rogach kóz
Kubik organizuje jazdy konne oraz okolicznościowe imprezy urodzinowe dla dzieci. Przychodzą wtedy, karmią kangura. - Lubi marchewkę, jabłko, ale zwykle musi mieć sianko i wodę. Daję mu też taką jak dla koni mieszankę musli z witaminami. Uwielbia ją - opowiada właściciel.
Kangur mu nie choruje, raz do roku Kubik podaje mu preparat do odrobaczenia i to wszystko. W krakowskim zoo też już są teraz takie kangury, więc gdyby jego miał problemy ze zdrowiem, bo można się zwrócić po fachową pomoc. Do tej pory jej nie potrzebował.
Gucio jest domatorem, spokojny, cichy, dzieci przyjdą, obejrzą go, pokrzyczą z radości i odchodzą. - Przyjmuje ich wizyty z godnością, przyzwyczaił się. Czasem bawi się dużą piłką, którą ma na wybiegu lub pohuśta na rogach kóz, wśród których żyje. - To sympatyczny gość - mówi Kubik. - Czasem tylko podgryzie młode roślinki lub połamie gałązki na drzewku. Od jednego z gości słyszałem, że w Anglii z takimi dzikimi kangurami mają poważne problemy. Brytyjczycy przywieźli je do siebie po wojnie, rozmnożyły się na wolności i stały się teraz u nich problemem.
- Mój też jest na swój sposób dziki. Wiem, że można kangury oswajać, ale to trzeba roić tuż po ich urodzeniu, ja mojego wziąłem, gdy miał roczek, więc było za późno. Taki jaki jest, jest kochany - mówi jego właściciel.
Straż Miejska nie dopatrzyła się zaniedbań
Któregoś dnia kangura dostrzegli przechadzający się obok spacerowicze. Widok ich zaskoczył: kangur w mieście? Wydawało im się, że zwierzę jest zaniedbane. Na miejsce, po zgłoszeniu zaniepokojonych mieszkańców, przyjechała straż miejska. Strażnicy nie dopatrzyli się żadnych zaniedbań. Kubik mówi, że takiej wizyty strażników nie miał i z nimi nie rozmawiał.
Marcin Pałys, dyrektor ds hodowlanych krakowskiego zoo, mówi, że ten gatunek kangura (walabia Benetta) jest dość odporny na warunki atmosferyczne. - Oczywiście, gdy są mrozy poniżej 10 stopni Celsjusza, to powinien mieć możliwość schronienia się. My ten gatunek mamy u siebie w ogrodzie i kangury mają otwarte drzwi, mogą być na powietrzu i na śniegu jeśli tylko mają ochotę - zaznacza Pałys.
- Chcesz zaoszczędzić? Wyjmij te urządzenia z gniazdka
- Budowa S7 w Krakowie pomiędzy Mistrzejowicami i Nową Hutą [WIZUALIZACJE, MAPY]
- Zarobki w wojsku. Tyle zarabiają teraz żołnierze od szeregowego do generała
- Podatek cukrowy 2021 zrujnuje budżet Polaków! Coca-cola na wagę złota. MEMY
- Ciepło, ale oszczędnie. 9 porad, jak obniżyć rachunki za ogrzewanie
FLESZ - Co możemy zrobić, by nie dać się COVID-19?
