Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Każda pszczoła księdza Mirosława to królowa [WIDEO]

Halina Gajda
Nie produkują miodu, nie tworzą pszczelich rodzin, każda jest królową, są wręcz przyjazne, bez strachu można się przyglądać ich pracy z bardzo bliska - pszczoły murarki ks. Cidyły.

Drewniana, niewielka skrzynka zawieszona na ścianie. Siatka w drzwiczkach. Pewnie na króliki - myślę "odkrywczo". Tylko dlaczego tak wysoko? A, pewnie to forma obrony przed jakimiś drapieżnikami. Tylko, gdzie ich właściciel, umawialiśmy się... Ów zjawia się po chwili.

- No, to są te pszczoły, o których pani wspominałem - mówi i pokazuje na ścianę. Dopiero wtedy dostrzegam latających lokatorów tejże. Natychmiast włącza mi się odruch machania rękami wokół głowy. Forma obrony. - Nie ma się czego bać. One nie żądlą. Chyba, że złapie pani jakąś i zacznie ją dusić, to pewnie zacznie się bronić - mówi spokojnie ks. Mirosław Cidyło, właściciel brzęczącego towarzystwa. - Z łacińska ten gatunek nazywa się osmia rufia, a po polsku murarka ogrodowa - wyjaśnia.

Ksiądz Mirosław ma zwyczaj rzucić jakiś temat, ot tak, jakby niedbale, ale zawsze robi to w taki sposób, że zawodowa ciekawość każe drążyć temat. Tak było i tym razem. Podczas wizyty w naszej redakcji, zasygnalizował: mam ciekawe pszczoły. Tak zarzucił wędkę ciekawości.

Jak już się mniej więcej oswoiłam z brzęczeniem wokół głowy, zaufałam zapewnieniu o tym, że mnie nie użądlą, zaczęłam obserwować. Pszczół wokół było kilkadziesiąt. Straszliwie ruchliwe, nie zwracały specjalnej uwagi na człowieczych intruzów. Co raz do skrzynki podlatywała któraś. Przeciskała się przez oczko w siatce na drzwiczkach i wlatywała na moment do jednej z rurek. Po czym dosłownie sekundę-dwie później wylatywała. Wyglądała przy tym, jakby miała brzuch pomalowany na żółto. I to jakąś intensywną farbą. Myślę: naznaczona.

- To żółte to po prostu pyłek zgromadzony na brzuchu. Tym właśnie murarka różni się od pszczoły miodnej, która nosi pyłek na odnóżach - tłumaczy rzeczowo. - I najważniejsze: murarka jest idealna dla działkowców. Nie wymaga skomplikowanych zabiegów pielęgnacyjnych, dokarmiania, leków. Za to zapyla nasze krzaki owocowe, drzewa, czy po prostu truskawki. Plony mogą być nawet o trzydzieści procent większe - zachwala.

Wiadomo, tradycyjny ul na działce może mieć przeciwników pośród sąsiadów. Pszczoły miodne nie lubią za bardzo towarzystwa, a te - mają do ludzi doskonale obojętny stosunek. Co więcej, do życia wystarcza im skrzynka wypełniona pociętą na kilkucentymetrowe (10-15 cm) kawałki trzciną. Dwie, trzy rurki dla jednej pszczoły. Trzcinę można zebrać gdziekolwiek, musi być tylko dobrze wysuszona. Najlepsze są rurki o średnicy 6-8 milimetrów z kolankiem w środku. Murarki nie produkują miodu, celem ich życia jest rozmnażanie, a przy tym zapylanie roślin.

- Hodowla jest bardzo prosta. Kupuje się kokony, można w sklepach internetowych. Na działkę, taką 10-15-arową wystarczy ich pięćdziesiąt - mówi ks. Mirosław. - Koszt zakupu to naprawdę groszowe sprawy - zaznacza.

Gdy pytam: jak wygląda taka przesyłka, śmieje się serdecznie: normalnie, jak każdy list, nie ma specjalnych zabezpieczeń ani wystrzałowej formy. Kokony z listu umieszcza się w pojemniku. Nie ma znaczenia czy drewnianym czy plastikowym. Ważne, by wcześniej zrobić w nim małe otwory. - Chodzi o to, by pszczoły po wylęgu miały się którędy wydostać - mówi dalej.

Kokony najlepiej zamówić na przełomie lutego i marca. - Przechowuje się je w... domowej lodówce albo innym chłodnym miejscu. Ważne, by temperatura nie była wyższa niż dziesięć stopni Celsjusza - obja- śnia nasz pszczeli przewodnik. - Najpierw wylegają się samce, tydzień-dwa później samice. Wylęg najlepiej skorelować z kwitnieniem naszych ulubionych owoców, na przykład truskawek czy czereśni. Wtedy mamy gwarantowane zbiory - dodaje zadowolony.

Jak to zrobić: po prostu wspomniane pudełko wynosi się do przygotowanego domku. Trzeba tylko sprawdzić, czy ze wszystkich kokonów wylęgły się owady. Jeśli wewnątrz pozostały jakieś pojedyncze kokony albo gołym okiem widać, że coś z nimi jest nie tak, trzeba wszystkie takie pozostałości spalić.

- W ten sposób pozbywamy się chorych pszczół, które mogą być zagrożeniem dla tych zdrowych - tłumaczy ks. Mirosław. Murarki to pszczoły samotnice. Oznacza to, że choć mieszkają w grupie, to nie tworzą tradycyjnej pszczelej rodziny, nie mają też królowej, wszystkie są królowymi. Po prostu mieszkają w trzcinowych rurkach. Ważne, by do takiej miały wlot z dwóch stron.

- W takiej rurce samica składa jajka, gromadzi też zapas pyłku dla larwy, która przepoczwarza się w kokonie. Matka wkrótce ginie, a "młode" nie wygryza się z kokonu, ale po przepoczwarzeniu od razu tylko zapada w zimowy "sen". Późną jesienią koniecznie trzeba powyjmować z rurek kokony, schować w pudełku na zimę do piwnicy, altany czy wspomnianej lodówki, a na wiosnę powtarzamy całą operację - instruuje.

Przez cały czas, gdy siedzimy w pobliżu pszczelego domku, wokół nas jak małe odrzutowce latają pszczoły. Przysiądą nawet na chwilę na ramieniu, ale bez wrogich zamiarów. - Żyją średnio osiem tygodni, latają do trzystu metrów od domku, zapylają nasze uprawy, po czym giną. Ale jakie są przedtem pożyteczne - chwali ks. Mirosław.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska