Planem minimum dla kęczan jest wygranie jednego spotkania, by na decydujące starcie wrócić do własnej hali. Faworytem wydaje się być Kęczanin, który długo był rewelacją rundy zasadniczej i przez nieszczęśliwy zbieg okoliczności znalazł się w strefie spadkowej, podczas gdy świdniczanie byli zdecydowanym outsiderem, gromadząc w całych rozgrywkach jedynie trzy punkty.
W pierwszych meczach kęczanie słabo zagrali blokiem, dlatego wygrali tylko 3:2 i przegrali 1:3. – Owszem, popracowaliśmy nad tym elementem siatkarskiego rzemiosła, ale naszym problemem nie są kwestie sportowe – wyjawia Marek Błasiak, trener i zarazem prezes kęckich siatkarzy. –_ Od stycznia, kiedy straciliśmy strategicznego sponsora, a samorząd o połowę zmniejszył dla nas wsparcie, widać, że wszystkim w głowach siedzi niepewna przyszłość seniorskiej siatkówki. Ciężko walczyć w takim klimacie. Nawet, jeśli udałoby się nam utrzymać za jakiś czas może przecież okazać się, że był to daremny trud _– analizuje kęcki trener.
Czy historia zatoczy koło i kęczanie po raz drugi przegrają z Avią walkę o utrzymanie w gronie pierwszoligowców? Przed rokiem wrócili szczęśliwie na zaplecze ekstraklasy, bo dzięki powiększeniu ligi.
_– Nasi rywale też mają kłopoty organizacyjne, bo przecież nieprzypadkowo przez cały sezon okupowali ostatnie miejsce w tabeli. Jednak, z tego co wiem, oni przynajmniej otrzymują sygnały od swoich sponsorów, że w niedalekiej przyszłości sytuacja może zmienić się na lepsze. A u nas cisza _– trener Błasiak stara się oddać klimat walki o utrzymanie, która rozgrywa się nie tylko na parkiecie, ale i poza nim, bo w głowach zawodników.