Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kirk Douglas zmarł w wieku 103 lat. Odszedł gwiazdor "złotego okresu" Hollywood

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
ABC News
W 1991 roku przeżył groźną katastrofę helikoptera, w której zginęli wszyscy pasażerowie oprócz niego. Pięć lat później doznał poważnego udaru, po którym stracił możliwość mówienia. Chciał wtedy popełnić samobójstwo, ale kiedy wkładał rewolwer do ust, uderzył się w ząb i nagły ból go otrzeźwił. Wydawało się więc, że uda mu się oszukać śmierć. Niestety: w środę w nocy dotarła do nas wiadomość, że Kirk Douglas nie żyje. Miał 103 lata.

WIDEO: Trzy Szybkie

- Dla świata był legendą, aktorem ze złotego wieku filmów, filantropem, którego przywiązanie do sprawiedliwości i wartości, w które wierzył, stanowiło dla nas wszystkich wyzwanie - powiedział Michael Douglas, syn zmarłego, a zarazem popularny aktor. - Życie Kirka było niezwykle twórcze, pozostawił po sobie bogatą spuściznę filmową, która przetrwa przyszłe pokolenia, oraz historię wybitnego filantropa, pracującego na rzecz społeczeństwa i pokoju na świecie – dodał.

Kirk Douglas urodził się w 1916 roku w Amsterdamie w stanie Nowy Jork. Jego rodzicami byli niepiśmienni Żydzi, którzy wyemigrowali z Białorusi do Ameryki. Młode lata chłopak spędził w skrajnym ubóstwie – dlatego zbudował w sobie silną potrzebę wyrwania się z biedy. Oglądając w kinie gwiazdy z Hollywood wymyślił sobie, że najprostszą drogą do bogactwa będzie aktorstwo. I tak też uczynił: zaczął studiować język angielski, a potem dostał stypendium teatralne.

Do Nowego Jorku przyjechał mają kilka dolarów w kieszeni i aby przeżyć dorabiał sobie uczestnicząc w zapaśniczych walkach. Wtedy zmienił nazwisko, zamieniając się z Issura Danielowicza Demskiego w Kirka Douglasa. Pierwsze występy na Broadwayu przerwało przystąpienie USA do II wojny światowej. Młody chłopak rzucił wtedy aktorstwo i zapisał się do marynarki wojennej, służąc w niej od 1940 do 1945 roku. Kiedy wrócił do Stanów, przyjaciółka, Lauren Bacall, zarekomendowała go producentom filmu „Dziwna miłość Marthy Ivers”. Ten występ nie tylko pozwolił mu zarobić największe pieniądze w dotychczasowym życiu, ale otworzył też drogę do Hollwyood.

Aby kuć żelazo póki gorące, Douglas przeniósł się z Nowego Jorku do Los Angeles. Tam dostał rolę boksera w filmie „Champion” i został za nią nominowany do Oscara. Wtedy stał się jedną z najbardziej pożądanych młodych gwiazd w Hollwyood. W sumie zagrał w ponad osiemdziesięciu filmach. Te najważniejsze to bez wątpienia role kostiumowe w takich filmach, jak „Wikingowie”, „Spartakus” czy „Pasja życia”, ale też westerny, takie jak „Pojedynek w Corralu O.K.”, „Ostatni kowboj” czy „Ostatni zachód słońca”. Aktora ma jednak na swym koncie również role w filmach obyczajowych – „Siedem dni w maju” czy „Układ”.

– Podążam własną drogą, nie mam szefa i nigdy nie miałem. Twoją jedyną obroną jest twój talent, a ja nie wszedłem do tego biznesu po to, by być grzecznym chłopcem. Robiłem dobre filmy i złe filmy, pozostając niezależny, bez kontraktu, z wyjątkiem jednego roku w Warnerze po "Championie". Zawsze szedłem swoją drogą – podsumował potem w jednym z wywiadów.

Douglas nie bał się politycznych deklaracji. Kiedy w latach 50. w Hollywood zaczęła funkcjonować „czarna lista”, na którą trafiali artyści podejrzewani o sympatyzowanie z komunizmem, założył z żoną niezależną wytwórnię Bryna (od imienia matki), która angażowała twórców, nie mających gdzie indziej szans na pracę. I okazał się świetnym producentem – bo to dzięki niemu powstały takie dzieła, jak „Spartakus”, „Wikingowie” czy „Ścieżki chwały”. Wszystkie oczywiście z nim w rolach głównych. Raz tylko się pomylił, kiedy w 1980 roku wystąpił w filmie science-fiction „Saturn 3”, za co dostał... Złotą Malinę. Do Oscara był nominowany trzy razy, ale statuetkę dostał tylko raz – w 1996 roku za całokształt twórczości.

Kobiety kochały Douglasa i aktor nie odmawiał sobie romansów. Pierwszą jego żoną była koleżanka po fachu Diana Dill, która dała mu dwóch synów – Michaela i Joela. Potem ożenił się z Anne Buydens, z którą także miał dwóch synów – Petera i Erica. Ten ostatni zmarł w 2004 roku na skutek przedawkowania. Michael Douglas poszedł w ślady ojca i stał się słynnym aktorem.

Kirk Douglas był raz w Polsce – w 1966 roku. Przyleciał wtedy jako „ambasador dobrej woli” na spotkanie z młodzieżą. Trafił oczywiście do łódzkiej „filmówki”, gdzie zachwycił się energią tamtejszych studentów. Dwaj z nich wpadli wtedy na świetny pomysł – i nakręcili relację z tej wizyty. Krótka etiuda „Welcome Kirk” Marka Piwowskiego i Feriduna Erola to jedyny występ amerykańskiego gwiazdora w polskim kinie.

Masz informacje? Nasza Redakcja czeka na #SYGNAŁ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska