Choć trudno ocenić dlaczego właśnie dziś mamy komunikacyjny paraliż tak na prawdę wydaje się, że powody mogą być dwa. Pierwszy to szczyt sezonu turystycznego, który obecnie trwa w Zakopanem. Na długi weekend sierpniowy pod Giewont przyjechała cała masa gości, których samochody nie mieszczą się w normalnym "potoku" ruchu ulicznego.
Drugi powód to padający od rana rzęsisty deszcz. Ten powoduje, że wiele osób zrezygnowało ze spacerów i wsiadło do samochodów.
- Z okolic skoczni pod Gubałówkę jadę już 3 godzinę - alarmuje "Krakowską" pani Maria. - To co się dzieje dziś w mieście to koszmar. gdybym tylko znalazła wolny parking zostawiłabym samochód i poszła pieszo. Byłoby o wiele szybciej. Przecież przez ostatnie pół godziny nie ruszyłam się nawet o metr.
Zdaniem zakopiańskich taksówkarzy ostatni raz miasto pod Giewontem stanęło w identycznych korkach po ostatnim Sylwestrze. Wówczas też z jednego końca miasta na drugi jechało się nawet... 12 godzin.
