Po kilku miesiącach oczekiwania, do nowosądeckiej prokuratury okręgowej w Nowym Sączu wpłynęła opinia biegłego z zakresu pożarnictwa, który badał materiał dowodowy zgromadzony po tym, jak w lutym 2016 roku spłonął drewniany kościół w Libuszy.
- Z wniosków zawartych w opinii wynika, że najbardziej prawdopodobną przyczyną pożaru było zwarcie w instalacji elektrycznej - poinformowała nas prokurator Maria Dorota Gajda.
Ulga, że tym razem nie było to podpalenie, jest niewielkim pocieszeniem, bo na razie wciąż nie wiadomo, jakie będą dalsze losy świątyni. Na razie pogorzelisko mocno rzuca się w oczy i przypomina o tragicznych wydarzeniach sprzed ponad półtora roku. Teraz pewnie zostanie posprzątane.
O ile po pożarze wiele było głosów: odbudujemy historię naszej wsi, to na drodze stanęły prozaiczne przyczyny - pieniądze. Był wprawdzie plan, by pozyskać je z unijnych funduszy w ramach programu Infrastruktura i Środowisko. Okazało się jednak, że pieniądze na ochronę zabytków w nim są, ale nie można ich przeznaczyć na odbudowę, w przypadku, gdy w grę wchodzi rekonstrukcja więcej niż 50 procent substancji.
W Libuszy miałaby to być budowa od zera, bo po ostatnim pożarze nie zostało ze świątyni nic poza przepalonymi do cna belkami. - Nadzieja jeszcze w funduszach norweskich - mówi Mirosław Wędrychowicz, burmistrz Biecza. - Myślę, że pod koniec roku będą już znane zasady - dodaje.
Ostateczną decyzję o ewentualnym starcie w staraniach o pieniądze będzie musiała podjąć parafia i wierni.
- Jeśli zdecydują, że przekracza to ich możliwości, myślę, że trzeba się będzie zastanowić nad sposobem upamiętnienia tego miejsca - sugeruje Mirosław Wędrychowicz.
Tak kiedyś wyglądały Gorlice! [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
WIDEO: W Regietowie przychodzą na świat małe hucułki
Źródło: GORLICE.TV Sp. z o. o.