Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Agent „Benedykt” ma kolejny wyrok za kłamstwo lustracyjne

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Sąd Okręgowy w Krakowie w nieprawomocnym wyroku uznał, że 80 - letni Witold R. jest kłamcą lustracyjnym. To już trzecie orzeczenie w sprawie. Mężczyzna 21 lat był prokuratorem, potem adwokatem w Wadowicach, a w końcu 11 lat sędzią. Zaprzeczał, by współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa jako tajny współpracownik ps. „Benedykt” lub „Benek”.

Witold R. oświadczenie lustracyjne złożył 11 grudnia 1998 r., ale postępowanie lustracyjne wszczęto dopiero w 2006 r. i rok później na mocy wyroku sąd przyjął że Witold R. skłamał w oświadczeniu lustracyjnym. Wtedy jeszcze sprawę rozpoznawał Wydział Lustracyjny Sądu Apelacyjnego w Warszawie i Rzecznik Interesu Publicznego. Obu instytucji już nie ma.

Po apelacji drugi proces lustrowanego toczył się już w wydziale karnym Sąd Okręgowego w Krakowie. Drugie orzeczenie w sprawie Witolda R. zapadło we wrześniu 2014 r., ale tym razem sąd oczyścił go z zarzutu kłamstwa lustracyjnego. W trzecim procesie mężczyzna usłyszał niekorzystny dla siebie wyrok. Od niego znów może się odwołać.

Z akt Instytutu Pamięci Narodowej wynika, że Witold R. w zainteresowaniu Służby Bezpieczeństwa znalazł się w 1969 r., bo stwierdzono, że utrzymuje kontakty z ojcem i bratem, którzy przebywali za granicą.

Nieżyjący już oficer SB Adolf K. złożył wniosek, by Witold R. został pozyskany jako tajny współpracownik do rozpracowania „środowiska prawniczego i lekarskiego o zabarwieniu syjonistycznym”.

Wtedy Witold R. przekazał mu sporządzoną i podpisaną charakterystykę 15 adwokatów z Wadowic i podpisał ją „Benedykt”. Witold R. przyjął ten pseudonim, ustalił z SB formę telefonicznych kontaktów i wynagrodzenie w miarę „wagi materiałów”. Faktycznie jednak niczego nie dostał.

Jego kontakty z SB trwały do września 1971 r. , kiedy oświadczył oficerowi prowadzącemu, że zmienia miejsce pracy i więcej spotkań nie będzie. W sumie odbył 6 spotkań, w których informował o środowisku prawników, ich sytuacji materialnej i sprawach prywatnych. Swoje informacje podpisywał „Benek”, „Benedykt” lub „Ben”.

Witold R. bronił się, że miał kontakty z SB, ale wymuszone sytuacją. Chciał jak najszybciej wykonywać pracę adwokata i wiedział, że tylko przez takie relacje to możliwe. Mówił, że jedynie pozorował współpracę. Potwierdził, że przekazał trzy dokumenty. Jeden odręczny i dwa na maszynie. Z chwilą uzyskania prawa do wykonywania zawodu adwokata uznał, że jego dalsze kontakty z SB nie mają sensu i wtedy je zerwał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska