Głównym celem projektu jest ingerencja środowiska weteranów poprzez wspólne treningi mieszanych sztuk walki, prowadzone przez gwiazdy tego sportu. Zamiarem pośrednim jest popularyzacja sportów walki w Wojsku Polskim. Tym razem do projektu zostaną włączone wdowy po poległych żołnierzach.
- To doskonały sposób, aby przypomnieć im, że wojsko o nich pamięta oraz pokazać, iż są częścią wielkiej rodziny. Być może w przyszłym roku rodziny poległych żołnierzy na stałe wpiszą się w Projekt Wojownik – mówi organizator akcji płk Szczepan Głuszczak.
Pierwszego dnia dwa treningi poprowadzi Tomasz Drwal, natomiast drugiego dnia - zawodnik Wojska Polskiego st. szer. Dominik Chmiel. Żołnierze po raz kolejny będą mogli spróbować elementów jogi jako alternatywnych ćwiczeń rozluźniających oraz ćwiczeń siłowych z wykorzystaniem kettlebell.
Tomasz Drwal trenował karate, kick-boxing i brazylijskie jiu-jitsu. W mieszanych sztukach walki zadebiutował w 2004 roku. We wrześniu tego samego roku wygrał turniej Colosseum 3 w Bielsku-Białej. W 2007 roku podpisał kontrakt z UFC – największą organizacją MMA na świecie. Jest pierwszym Polakiem, który stoczył walkę dla tej organizacji. Jego zawodowy rekord to 27 walk, z których 21 razy wyszedł zwycięsko, 5 razy musiał uznać wyższość swojego przeciwnika a jedną walkę zremisował.
Dlaczego projekt skierowano akurat do weteranów? Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej liczą ponad 100 tysięcy żołnierzy i duża ich część była uczestnikami misji poza granicami kraju. Od 1953 roku WP wzięło udział w 92 operacjach, w których służyło 115 tysięcy polskich żołnierzy. Część z nich wróciła szczęśliwie do domu, niektórzy stracili tam zdrowie, a jeszcze inni z nich nie wrócili, oddając swoje życie w służbie dla Ojczyzny.
- Weteranom po powrocie do kraju czasami trudno jest odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Mają na to wpływ nie tylko dramatyczne przeżycia i wspomnienia, ale przede wszystkim potrzeba dopasowania się do warunków panujących w Polsce. Na misji żołnierze poddawani są wielu bodźcom dostarczającym niezwykle duże zastrzyki adrenaliny, co powoduje, że stają się od niej zależni. Codzienne patrole, prowadzenie operacji, walka, pomoc dla społeczności lokalnych powodują, że wracając do kraju, ciężko jest im zwolnić i powrócić do „normalnego” funkcjonowania – mówi płk Szczepan Głuszczak.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Nowe prawa na porodówkach. Mamy mogą być zaskoczone