FLESZ - ZUS weryfikuje wypłacane świadczenia antykryzysowe
Swoją przygodę ze sceną zaczynała jeszcze jako nastolatka, występując zarówno w teatrze, jak i w telewizji. Dzięki roli w filmie „Jutro idziemy do kina” została uznana za jedną z bardziej utalentowanych aktorek młodego pokolenia. Potwierdził to serial „Blondynka”, w którym zagrała główną rolę, podbijając serca telewidzów. Przerwała jednak ciekawie rozwijającą się karierę, kiedy wyszła za mąż za amerykańskiego scenografa Iana Dowa. Para postanowiła bowiem wyruszyć w świat – i poznać egzotyczne kraje Azji i Afryki, podróżując na... motocyklu. Okazało się, że stawienie czoła trudnym wymogom takiej wędrówki, dodało Julii odwagi do wydania swego pierwszego albumu.
- Muzykę komponowałam już od wielu lat. Próbowałam więc w tym czasie nagrać płytę z różnymi producentami, ale żadne z tych muzycznych spotkań nie dobiegło końca. Miałam wrażenie, że nie udaje nam się oddać prawdziwej mnie. Dopiero kiedy pojechałam w długą podróż po Azji, wsiadłam za kierownicę motocyklu i pokonałam tysiące kilometrów w jednym z najbardziej zatłoczonych miejsc na Ziemi, to poczułam, że mam w sobie dużo siły. I z tą siłą oraz przekonaniem, że mogę spełnić swoje marzenia, wróciłam do Polski - i sama zorganizowałam nagranie płyty – wspomina.
Tak narodził się album „Parsley”, na który trafiły akustyczne piosenki o folkowym tonie. Julia nie dość, że śpiewała, to jeszcze grała na oryginalnym instrumencie – ukulele. Trafiła na niego przypadkiem kilka lat wcześniej i spodobało się jej jego brzmienie. Nauczyła się więc na nim grać i wykorzystała go podczas realizacji płyty. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę: nagrania z „Parsley” spodobały się krytykom i słuchaczom. Popularność Julii potwierdził jej drugi krążek – „Postcards From The Seaside”, który nagrała już ze swoim własnym zespołem. Towarzyszy on wokalistce podczas koncertów, które są jej żywiołem.
- Zdecydowanie wolę koncerty niż nagrywanie w studiu. Podczas występów energia, którą przynoszą ludzie, zderza się z energią, którą my wnosimy z zespołem. Następuje potem jej wymiana i zmiata mnie z ziemi. Uwielbiam to! Dlatego nigdy nie mam jakiejkolwiek tremy przed wejściem na scenę, która by mnie stresowała czy podcinała mi skrzydła. A wręcz przeciwnie: kiedy dostaję od słuchaczy oklaski i widzę, że im się podoba jak śpiewam, to jeszcze bardziej dodaje mi sił – podkreśla.
Wiosną Julia wyruszyła w trasę koncertową pod hasłem „Folk It!”. Niestety: przerwała ją pandemia. Teraz piosenkarka wraca na scenę i zaśpiewa również dla krakowskiej publiczności.
Wspieramy Lokalny Biznes!
