Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków: kto otruł siedmiomiesięczne kocięta?

Magda Hejda
Tomasz Bołt/Polskapresse
To były zwykłe osiedlowe buraski. Trzy siedmiomiesięczne kocięta z bardzo późnego, jesiennego miotu. Mimo zakratowanych okienek piwnicznych przeżyły zimę, ale prawdopodobnie nie przeżyły kontaktu z człowiekiem.

Teraz na początku lata, kiedy ich życie stało się znośniejsze, wokół bloku przy ul. Bohaterów Wietnamu 5 ktoś rozlał niezidentyfikowaną substancję. Kocięta, nieświadome zagrożenia, jak zwykle ufnie przybiegły do misek z jedzeniem. Po chwili, jak mówi świadek zdarzenia, miały strasznie poparzone pyszczki i łapy. Oszalałe z bólu sprawca wrzucił do samochodu i odjechał.

Przyjaciele kotów

Pani Stefania od lat codziennie późnym wieczorem karmi wszystkie osiedlowe koty. - Po śmierci męża zostałam sama, mąż był pułkownikiem, mam po nim przyzwoitą emeryturę, na siebie wydaję niewiele, większość idzie na jedzenie dla kotów - opowiada. - Niedaleko mnie mieszka pan inżynier. On też lubi koty, wywalczył dla nich lokum w węźle ciepłowniczym. Na całym osiedlu to jedyna piwnica dostępna dla kotów. Biedaki z podwórek nie mają się gdzie podziać, pozostałe okienka piwniczne w blokach są szczelnie zakratowane, jedyne co mogę dla nich zrobić to dbać, żeby nie głodowały - żali się emerytka. - W domu mam dwa koty zabrane z krakowskiego schroniska. Kiedy zmarła sąsiadka, która miała 18 kotów i psa, przez cztery lata opiekowałam się tymi zwierzakami i szukałam im nowych domów. Udało się - mówi.

"Pani Jeżowa"

Dokarm też jeże. Teraz jest ich dwanaścioro, trzy jeżowe mamy i dziewięcioro jeżyków. Kiedyś wypatrzył mnie patrol policyjny, gdy wieczorem schylona, przy okienku piwnicznym nakładałam jedzenie dla kotów. Stróże prawa zainteresowali się, co ja tu właściwie robię. Odpowiedziałam - karmię koty i jeże. Na to oni, że bardzo chcieliby zobaczyć te jeże. Problem w tym, że jeże nie przychodzą do misek tak na zawołanie. Mimo że mam prawie osiemdziesiąt lat zanurkowałam w zarośla i wypatrzyłam maleńkiego jeża. Policjanci byli zachwyceni.

Kilka dni później spotkałam jednego z nich na klatce schodowej w moim bloku. Wracał z interwencji. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się i powiedział "Dzień dobry pani Jeżowa!". Niestety, taki dowód uznania i sympatii dla osoby karmiącej dzikie zwierzęta to rzadkość.

Wyzwiska i agresja

Tutaj chleb powszedni to wyzwiska i agresja. Emerytka jednak nie daje się przegonić i zastraszyć, bo wie, że bez jej pomocy koty zginą. Ona jakoś jeszcze daje radę, choć pomysłowość ludzka nie zna granic. Na przykład nylonowa żyłka, przeciągnięta pół metra nad ziemią, w miejscu karmienia kotów. Bardzo skuteczna broń. Starsza pani zaplątała się, upadła i złamała nadgarstek.

Innym razem pod blokiem, gdy pochyliła się, żeby nałożyć do misek jedzenie, na głowę ktoś jej wylał fekalia. Nie zgłaszała tych incydentów na policję, zaciskała zęby i robiła swoje. Jednak coś w niej pękło, kiedy pod blokiem jakaś kobieta ostrzegła ją, żeby nie wchodziła na trawę, bo poparzy nogi, bo tu wszystko polane kwasem, bo kociętom, które tu przyszły, żeby się
posilić, poparzyło pyszczki, a z opuszków łap zostały krwawe frędzle. Zawiadomiła policję. Przyjechał patrol, spisał notatkę.

Wróg kotów atakuje

Sprawca jednak jest pewny siebie i zupełnie bezkarny. Kilka dni później znów polał substancją jedzenie dla kotów i trawnik. Tym razem karmicielka kotów poparzyła rękę, gdy zbierała kocie miski. Znowu wezwała policję, neutralizacją substancji zajęła się straż pożarna. Strażacy stwierdzili, że nie jest to substancja żrąca, ale emerytka, która miała z nią kontakt, ma poparzoną rękę.

Stefania poszła do proboszcza parafii im. Najświętszego Imienia Maryi. Ojciec Wojciech Kałafut wysłuchał ją i potraktował poważnie, a potem z ambony mówił o braciach mniejszych i przypominał parafianom, że znęcanie się nad zwie- rzętami to grzech.

Pomóżmy ustalić sprawcę

Sąsiedzi emerytki zebrali jedzenie dla kotów polane niezidentyfikowaną substancją i przynieśli do Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzę- tami. Na razie nikt nie zgłosił doniesienia na policję o znęcaniu się nad zwierzętami. Pewnie sprawa rozejdzie się po kościach, a sprawca pozostanie bezkarny.

Dlatego apelujemy - jeśli ktoś z mieszkańców zauważył mężczyznę rozlewającego ciecz wokół bloku nr 5 przy ulicy Bohaterów Wietnamu, 28 czerwca i 3 lipca, jeśli widział samochód, do którego zostały wrzucone kocięta, albo znalazł żywe lub martwe trzy bure, okaleczone młode koty, proszony jest o kontakt. Na informacje czeka Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami (tel. 12 421 77 72) lub nasza redakcja (tel.12 423 60 77) - informację można nagrać na automacie zgłoszeniowym.

Wybieramy strażaka roku 2012. Zgłoś swojego kandydata!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska