18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków: po 10 latach sąd zajął się zbójami spod baru Smok

Artur Drożdżak
Paweł M. odsiaduje karę za zabójstwo dokonane już po incydencie pod barem Smok
Paweł M. odsiaduje karę za zabójstwo dokonane już po incydencie pod barem Smok Artur Drożdżak
10 lat zajęło krakowskiej prokuraturze zakończenie prostej sprawy rozboju na elektryku Andrzeju A., któremu zrabowano portfel, paczkę papierosów LM i gotówkę.

- Jeden z trzech podejrzanych mężczyzn ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości, stąd zwłoka w zamknięciu sprawy - tłumaczy Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie. To o tyle dziwne, że wszyscy podejrzani przewinęli się w tym czasie przez zakłady karne, a jeden odbywa karę 15 lat więzienia za zabójstwo.

8 kwietnia 1999 r., naprzeciwko Dworca Głównego PKP w Krakowie, koło już nieistniejącego baru Smok, do wracającego z pracy 50-letniego Andrzeja A. podszedł nieznany mężczyzna z ofertą erotyczną. - Mam dwie dziewczyny na sprzedaż, każdą za 50 zł - kusił. Elektryk uległ, tym bardziej że, jak potem napisał w notatce urzędowej policjant, "jedna z nich ocierała się biustem o pokrzywdzonego".

Andrzej A. wybrał 18-letnią Kaśkę. Elektryk dał mężczyźnie umówione 50 zł, ale dziewczyna, zamiast wsiąść do taksówki, czmychnęła w kierunku baru Smok. Niedoszły klient pogonił za nią i tam wpadł na grupkę pięciu rosłych osobników.

- Otoczyli mnie tak ciasno, że nie miałem ruchu. Przeszukali mi kieszenie i zabrali portfel, w którym było ze 200 zł - zeznał potem pokrzywdzony. Kazali mu jeszcze otworzyć neseser, ale w nim nie było nic cennego, więc puścili się lekkim truchtem w kierunku lokalu Ermitaż przy ul. Lubicz.

Zobacz także: Fałszywy hrabia odpowie za leczenie seksem

Tam dogonił ich policyjny pościg, bo Andrzej A. nie był skłonny tak łatwo się rozstać z gotówką - tym bardziej że usługa seksualna nie została zrealizowana. Zatrzymano trzech podejrzanych. - Nie przyznaję się do winy - bronił się 20-letni Grzegorz L., karany wcześniej za rozboje i kradzież. Podobnie mówił 31-letni Włodzimierz Ś. z kryminalną przeszłością za kradzieże, oszustwa i włamania. Udziałowi w zajściu zaprzeczał też 19-letni Paweł M. Mężczyzn puszczono wolno.

Pół roku później Paweł M. wpadł ponownie, po dokonaniu głośnego w Krakowie zabójstwa. W nocy 8 na 9 października 1999 r. grupa osób bawiła się w lokalu "Dolce Vita" przy ul. Grodzkiej. Paweł M. miał tam przyjęcie zaręczynowe z Moniką M. Dwa miesiące wcześniej urodziło im się dziecko. W pewnej chwili pijany uczestnik zabawy Piotr P. miał obrazić Monikę. Paweł M. wywołał go na zewnątrz i brutalnie pobił. Potem usiadł na nieprzytomnej ofierze, podwinął nogawkę, odpiął nóż kuchenny przypięty taśmą samoprzylepną do swojej nogi i zadał Piotrowi P. trzy ciosy nożem w brzuch i klakę piersiową. Na koniec skoczył jeszcze na głowę i zmiażdżył czaszkę ofiary.

Po zabójstwie Paweł M. wrócił na dyskotekę, by zmyć z siebie ślady krwi. Potem jednak przyznał się narzeczonej, że zabił człowieka. Kazał jej się pozbyć noża. Ukryła go w bramie w Pasażu Bielaka. Później postanowili, że nóż musi jednak stamtąd zniknąć. Morderca wyrzucił go w końcu do kanału ściekowego na Rynku Głównym. Tam narzędzie zbrodni znalazła policja.

Sprawcę ujęto następnego dnia w domu. Postawiono mu zarzut zabójstwa, a Monice M. - utrudniania śledztwa, bo zacierała ślady zbrodni. Dziewczyna przyznała się do zarzucanego jej czynu, chłopak zaprzeczał.

- Pobiłem Piotra P., ale go nie zabiłem, nie zadawałem śmiertelnych ciosów - bronił się. Dopiero przed sądem przyznał się do wszystkiego, ale odmówił składania wyjaśnień. Po trwającym cztery miesiące procesie Sąd Okręgowy w Krakowie skazał Pawła M. na 15 lat pozbawienia wolności, a jego narzeczonej wymierzył karę roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata.

Zobacz także: Fałszywy hrabia odpowie za leczenie seksem

Dopiero w 2009 r. prokuraturze udało się ponownie postawić przed sądem Pawła M. i jego dwóch kompanów, tym razem za rozbój na elektryku. - Sprawa była zawieszona od września 1999 r., bo jeden z podejrzanych przedstawiał zaświadczenia lekarskie, że ma mieć operację w szpitalu, potem okazało się, że zmieniały mu się terminy zabiegu, w końcu on sam zmienił adres i się ukrywał. Co pół roku sprawdzaliśmy, co się z nim dzieje i dopiero po takim czasie była możliwość postawienia go w stan oskarżenia - opowiada rzecznik Marcinkowska.

Proces całej trójki już się rozpoczął przed krakowskim sądem. Paweł M. jest doprowadzany z więzienia. Natomiast Włodzimierz Ś. znów zaczął się migać przed wymiarem sprawiedliwości. - Rozważamy tymczasowe aresztowanie oskarżonego - zapowiedział prowadzący sprawę sędzia Konrad Gwoździewicz. I to po tym, jak dwukrotnie Włodzimierz Ś. nie zjawił się w sądzie. Decyzja zapadnie lada dzień.

Inicjały pokrzywdzonego Andrzeja A. zostały zmienione

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska