Trzeci ze sprawców Tadeusz P. ma już prawomocny wyrok 15 lat więzienia za udział tych zabójstwach. W przypadku Tadeusza G. i Wojciecha W. prokurator wnioskuje o to, by o warunkowe przedterminowe zwolnienie obaj mogli się starać po odbyciu 30 lat kary. Obaj już byli skazani na dożywocie, ale ten wyrok uchylono. Kolejny zapadnie w przyszłym tygodniu. Nie będzie prawomocny.
Sprawcy tych zbrodni byli wyjątkowo brutalni: najpierw strzelali do ofiar, a dopiero potem sprawdzali, czy mają one pieniądze. Dlatego w mediach zostali określeni gangiem zabójców.
Sprawcy działali według ustalonego schematu. Tadeusz G. planował zabójstwa, prowadził obserwację terenu i zwyczajów ofiar, dostarczał broń i zapewniał wspólnikom możliwość opuszczenia miejsca zbrodni. Jacek P. i Wojciech W. brali udział w obserwacji i to oni oddawali śmiertelne strzały z broni wyposażonej w tłumiki. Czyszczeniem i przygotowywaniem broni zajmował się Jacek P., który przerabiał ją tak, by nie można było jej zidentyfikować.
Oskarżeni odpowiadają przed sądem także za nielegalne posiadanie broni, a Jacek P. jest prawomocnei skazany dodatkowo za jej wytwarzanie, przerabianie i handel nią oraz za posiadanie materiałów wybuchowych.
Podczas żadnego z napadów sprawcy nie żądali od ofiar pieniędzy ani nie pytali, czy je posiadają. Pieniądze ukradli tylko w Kraśniku (70 tys. zł) i Myślenicach (ok. 164 tys. zł) Bywało, że ofiary gotówki jednak nie miały. "Tadeusz G. zwykł mawiać, że takie sytuacje to ryzyko zawodowe". Łup był dzielony po równo.
Oskarżeni dbali nawet o to, by zwróciły się im koszty wyjazdów w celu obserwacji ofiar. Dlatego G., który był plantatorem truskawek, według ustaleń prokuratury ukradł 6 tys. sadzonek truskawek, a w innej miejscowości rower komunijny należący do 9-letniej dziewczynki, która wówczas była na mszy św.