Prof. Zygfryd Głowacz zasłabł tuż przed salą wykładową. Pierwsza zauważyła to Katarzyna Boryczko, która podniosła alarm, a naukowca ułożyła we właściwej pozycji, tzw. bezpiecznej.
Reanimację rozpoczął Kamil Prokop. Jak zaznacza, tego dnia na wydziale znalazł się wcześniej niż planował. Chciał odrobić zaległe zajęcia wf., ale okazało się, że hala gimnastyczna jest zajęta, bo odbywają się w niej... zajęcia z pierwszej pomocy. Kamil poszedł więc pod salę czekać na pierwszy wykład. To dlatego był tam, gdy profesor upadł.
Na korytarzu byli jeszcze Michał Kowalczyk, Bartosz Konop i Maciej Broński. Michał wezwał pogotowie. Bartek i Maciek zmienili Kamila, gdy po 10 minutach masażu serca zaczął tracić siły.
- Na początku rozpięliśmy z Kasią koszulę pod szyją profesorowi, bo widzieliśmy, że ma trudności z oddychaniem. Nagle oddech ustał w ogóle. Postanowiłem, że trzeba go reanimować - opowiada Kamil.
Ratownicy medyczni nie mają wątpliwości, że sprawna akcja studentów uratowała życie profesorowi. - W sytuacji zatrzymania krążenia w miejscu publicznym kluczową rolę odgrywają świadkowie zdarzenia, którzy szybko udzielając pierwszej pomocy zwiększają szanse na uratowanie człowieka - mówi Adrian Stanisz, ratownik z Krakowa. - Każda minuta jest na wagę życia - dodaje.
Z postawy studentów dumne są władze uczelni. W najbliższym czasie spotka się z nimi rektor, aby osobiście im podziękować. Tymczasem studenci bohaterami się nie czują. - Od dziecka w szkole były prowadzone różne kursy pierwszej pomocy. Po prostu zastosowaliśmy zdobytą wiedzę w praktyce - mówi Kamil. Profesor Głowacz czuje się już dobrze.