Prezydent Krakowa chce m.in., by z 3,8 zł do 4 zł podrożał bilet jednorazowy. Zaplanował też m.in. likwidację biletu 20-minutowego (miałby go zastąpić bilet 15-minutowy za 3 zł) i biletu okresowego na jedną linię kosztującego obecnie 37 zł. W ten sposób pasażerowie byliby zmuszeni do kupowania dużo droższych biletów, np. na dwie linie (dla posiadaczy Karty Krakowskiej miałby kosztować 58 zł). Osoby płacące podatki w Krakowie mogłyby z kolei taniej kupić bilet na wszystkie linie (za 69 zł zamiast 72 zł).
W magistracie przekonują, że w związku z rosnącymi kosztami funkcjonowania komunikacji miejskiej (wskazują m.in. na wyższe ceny prądu), potrzeba dodatkowych ok. 40 mln zł, by utrzymać liczbę kursów tramwajów i autobusów na obecnym poziomie.
Radni, nawet z prezydenckiego klubu Przyjazny Kraków, złożyli jednak wiele poprawek. Chcą m.in., by pozostał bilet na jedną linię i 20-minutowy (choć proponują, by były droższe niż obecnie).- Jeśli radni zdecydują, że nasz projekt jest dla nich nie do przyjęcia, to wycofamy go. Ich poprawki nie wpłyną pozytywnie na wpływy z biletów - zapowiada Łukasz Franek, dyrektor Zarządu Transportu Publicznego. A rzecznik ZTP dodaje, że w takiej sytuacji albo radni zrezygnują z realizacji innych zadań zapisanych w budżecie i przesuną dodatkowe pieniądze na komunikację miejską, albo... może dojść do ograniczenia liczby kursów komunikacji miejskiej.
Na pytanie, dlaczego w budżecie miasta na 2019 rok nie została od razu zapisana wyższa kwota na komunikację, w ZTP, odpowiadają: „bo planowaliśmy zmianę cen biletów”. - Nie po to przygotowywaliśmy poprawki, które naszym zdaniem zagwarantują odpowiednie, dodatkowe wpływy do budżetu, żeby popierać projekt prezydenta. Jeśli zostanie on ostatecznie wycofany, wtedy dopiero będziemy się zastanawiać, co dalej - mówi Aleksander Miszalski, szef klubu PO w Radzie Miasta Krakowa. Prezydenckiego projektu podwyżek nie zamierzają popierać również m.in. radni klubów PiS i Krakowa dla Mieszkańców.
Przypomnijmy, że zgodnie z przygotowanym przez prezydenta projektem uchwały, którym dziś mają zająć się radni, np. bilet jednoprzejazdowy, który obecnie kosztuje 3,80 zł, miałby kosztować 4 zł. Z kolei w zamian za bilet 20-minutowy, który teraz kosztuje 2,80 zł, miałby pojawić się bilet 15-minutowy za 3 zł.
Największe kontrowersje wzbudziła jednak propozycja likwidacji biletu okresowego na jedną linię (teraz taki kosztuje 37 zł z Kartą Krakowską, wydawaną osobom płacącym podatki lub zameldowanym w Krakowie).
Zgodnie z planem prezydenta bilet na dwie linie zdrożałby z 64 do 89 zł (bez KK) i z 52 zł do 58 zł (z KK). Mieszkańcy posiadający Kartę Krakowską taniej mieliby kupować z kolei bilet na wszystkie linie - za 69 zł zamiast za 72 zł (bez Karty kosztowałby 106 zł zamiast 89).
Już dwa tygodnie temu podczas sesji Rady Miasta Krakowa doszło do gorącej dyskusji na temat propozycji prezydenta. I zaczęło stawać się jasne, że projekt nie uzyska zgody większości.
Do głosowania ma dojść dziś, a wczoraj poszczególne kluby RMK złożyły swoje poprawki.
- Dzięki naszym poprawkom uda się zachować bilet 20-minutowy oraz miesięczny na jedną linię. Nie możemy pozwolić, aby mieszkańców zaskakiwano radykalną zmianą taryfikatora - ogłosił wczoraj Rafał Komarewicz, przewodniczący prezydenckiego klubu Przyjazny Kraków.
- Nie powinniśmy karać ludzi za awarie infrastruktury torowej czy korki na trasie autobusów, a do tego sprowadzał się pomysł skrócenia biletu do 15 minut - m.in. takich argumentów używa Komarewicz.
Kluczowe jest jednak to, że radni prezydenccy, „walcząc” o pozostawienie biletów na jedną linię i 20-minutowych, jednocześnie proponują wzrost ich cen (podobnie jak wielu innych). Chcą, by miesięczny na jedną linię dla posiadaczy KK kosztował 49 zł, czyli aż o 12 zł więcej niż obecnie, a bilet jednorazowy 20-minutowy 3,20 zł, czyli o 40 gr więcej niż obecnie.
- Faktem jest, że wzrosły koszty funkcjonowania komunikacji. Dlatego zmiana cen biletów jest konieczna, ale dla nas - wsłuchując się w głos mieszkańców - kluczowe jest pozostawianie biletów na jedną linię i 20-minutowych - mówi radny Rafał Komarewicz.
Podobne poprawki złożyli również radni Platformy Obywatelskiej, którzy współpracują z radnymi prezydenckimi i wspólnie mają większość w miejskiej radzie. Również opowiadają się za pozostawieniem biletu na jedną linię, ale proponują, by posiadacze Karty Krakowskiej mogli kupić je za 45 zł (bez KK za 69 zł). A bilet 20-minutowy za 3,20 zł.
Jeśli chodzi o inne bilety, to propozycja PO podobna jest do tej prezydenta Majchrow-skiego, czyli zakłada m.in. pod-wyżkę cen biletów jednorazowych do 4 zł i obniżkę ceny biletu okresowego na wszystkie linie do 69 zł (z Kartą Krakowską. Bez niej miałby kosztować 106 zł).
Co ciekawe np. jeśli chodzi o bilet godzinny, radni PO proponują, by kosztował 5 zł 20 groszy. To nawet więcej niż w propozycji prezydenta i jego urzędników, którzy zakładali pozostawienie ceny tego biletu na poziomie 5 zł.
- Uważam, że nasza propozycja jest kompromisowa. Z jednej strony zakłada zachowanie ważnych biletów, a z drugiej strony gwarantuje wyższe wpływy do budżetu miasta o ponad 30 mln zł - mówi radny Michał Starobrat. I co ważne, wyższe koszty poniosą głównie osoby sporadycznie korzystający z komunikacji miejskiej, kupujące bilety jednorazowe do kasowania.
- W naszej propozycji pojawia się też rozwiązanie, że jeśli ktoś przez pięć miesięcy regularnie będzie kupował - bez przerw - bilet miesięczny na wszystkie linie za 69 zł, to w szóstym miesiącu zapłaci za niego tylko 9 zł. Czyli średnia cena wyniesie 59 zł - podkreśla Michał Starobrat.
Z jego wyliczeniami, dotyczącymi ewentualnych zwiększonych wpływów do budżetu nie zgadzają się jednak urzędnicy miejscy.
- Z naszych wstępnych wyliczeń wynika, że gdyby przyjęte zostały poprawki PO, wpływy do budżetu ze sprzedaży biletów zwiększyłyby się o ok. 10 mln zł. By utrzymać komunikację miejską na obecnym poziomie, z taką liczbą kursów jak teraz, potrzeba dodatkowych ok. 40 mln zł. Ma to związek m.in. z rosnącymi cenami prądu, kosztami pracy itd. Nasz projekt gwarantuje takie dodatkowe wpływy - mówi Bartosz Piłat, rzecznik Zarządu Trans-portu Publicznego.
I zapowiada, że jeśli radni nie poprą prezydenckiego projektu, to... zostanie on wycofany.
- Wtedy radni staną przed wyborem - albo zrezygnują z innych zadań i przesuną dodatkowe pieniądze na komunikację, albo może dojść do sytuacji, w której będzie trzeba ograniczać liczbę kursów - twierdzi Bartosz Piłat.
Podwyżek cen biletów - jak deklarują - nie poprą radni PiS. Podobnie podwyżkom sprzeciwiają się radni z klubu Kraków dla Mieszkańców, którego liderem jest Łukasz Gibała. Też złożyli poprawki.
- Sprowadzają się do tego, by nie było likwidacji i podwyżek cen biletów, a jednocześnie, żeby osoby płacące podatki w Krakowie płaciły jeszcze mniej za bilet okresowy na wszystkie linie. Powinno się zachęcać ludzi do korzystania z komunikacji miejskiej, a nie zniechęcać - zaznacza Łukasz Gibała.
POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
Autor: Joanna Urbaniec
