Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Sąd uniewinnia dewelopera. Nie ukradł miliona i cennych grafik

Artur Drożdżak
archiwum
Zakończył się sądowy spór o majątek i grafiki ilustratora bajek dla dzieci Jana Marcina szancera. Córka grafika oskarżała Jacka W., że wziął 150 prac jej ojca oraz milion złotych za mieszkanie. Mężczyzna odpierał stawiane mu zarzuty. Krakowski sąd prawomocnie go uniewinnił

Kto przywłaszczył milion zł i ważne dla kultury narodowej grafiki Jana Marcina Szancera? Na to pytanie starał się odpowiedzieć krakowski sąd. Urodzony w 1902 r. w Krakowie Jan Marcin Szancer był przyjacielem Jana Brzechwy i to głównie do jego bajek rysował ilustracje. Był też autorem rysunków do 200 książek m.in. Akademii Pana Kleksa, Pinokia, O krasnoludkach i sierotce Marysi. Można go określić słowem: Człowiek renesansu.

Lista jego dokonań jest imponująca. Był wykładowcą na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, pierwszym szefem artystycznym Telewizji Polskiej, a także współtwórcą pisma dla dzieci pt. "Świerszczyk". Zmarł w 1973 r.

Wdowa po nim Zofia, mieszkała w Warszawie z synem Janem, a córka Małgorzata na stałe przebywała we Francji. Raz do roku zjawiała się w Polsce i odwiedzała matkę i brata.

W 2006 r. poznała u nich Jacka W. Nowy znajomy był deweloperem z Krakowa. Sprawiał dobre wrażenie. Elokwentny, kulturalny, znał się na rynku nieruchomości. Małgorzata S. skorzystała z jego pomocy przy sprzedaży części udziałów w krakowskiej kamienicy przy ul. Kochanowskiego. Nieruchomość odziedziczyła w spadku. Udzieliła pełnomocnictwa Jackowi W. i w terminie dostała pieniądze po sprzedaży udziałów, była zadowolona. Deweloper zyskał jej zaufanie.

Rok później zmarł jej mąż, potem brat Jan i matka Zofia. Małgorzata S. odziedziczyła po nich w stolicy mieszkanie przy ul. Bednarskiej i kolekcję ojca. Zdarzało się jej już wcześniej coś z niej uszczknąć i niektóre prace zabierała do Francji. Zbiory mistrza nie były skatalogowane. Część szkiców i grafik, około 150 najcenniejszych dzieł było depozytem w Wydawnictwie G&P w Poznaniu. Rodzina Małgorzaty S. miała z tego tytułu tantiemy za prawa autorskie do tych prac.

Małgorzata S. przyjechała na pogrzeb matki. Wśród żałobników zauważyła Jacka W. zapytała go, czy może jej pomóc w sprzedaży mieszkanie przy Bednarskiej. Dzień po pogrzebie 30 września 2008 r. już byli u notariusza, gdzie zawarto dwie umowy. Pierwsza to pełnomocnictwo dla Jacka W. i to prawie bez żadnych ograniczeń. Na jego podstawie mógł dysponować prawami autorskimi i prawami majątkowymi Małgorzaty S. i mógł zbywać te prawa w formie darowizny lub przez ich sprzedaż. Uzgodnili, że Jacek W. zajmie się formalnościami związanymi ze sprzedażą mieszkania, a częścią wynagrodzniem dla niego za taką fatygę będą zabytkowe meble z Bednarskiej. By zwiększyć wartość mieszkania wyremontował je na własny koszt. Pewnego dnia poinformował Małgorzatę S., że znalazł kupca na jej lokum. Jacek W. jako pełnomocnik Małgorzaty S. podpisał z nim umowę przedwstępną, a miesiąc później umowę kupna-sprzedaży. Klient nabył lokal za 1 mln 50 tys. zł. Gotówka trafiła na konto Jacka W.

W tamtym czasie Jacek W. z wydawnictwa zabrał grafiki Szancera, a wcześniej prawa do dzieł mistrza zostały przeniesione na Jacka W.

W kwietniu 2010 r. Małgorzata S. odwołała pełnomocnictwo dla Jacka W. i przeszła do kontrofensywy. W poznańskiej prokuraturze złożyła na niego doniesienie i sformułowała dwa zarzuty. Pierwszy, że nie rozliczył się z pieniędzmi za sprzedane mieszkanie przy Bednarskiej oraz ze zagarnął 150 prac jej ojca z wydawnictwa.

To był już koniec pięknej przyjaźni, potem państwo kontaktowali się wyłącznie przez prawników. Jacek W.i Małgorzata S. przed śladczymi skrajnie odmiennie opisywali finansowe relacje. Opisywali, by nie było na to żadnych dokumentów, pokwitowań i rozliczeń na piśmie.

Wersja Jacka W. była taka: Pieniądze za sprzedaż mieszkania do niego trafiły, ale sukcesywnie oddawał je Małgorzacie S. Podsumował, że przekazał kobiecie 200 tys. euro. euro. Z tej kwoty 60 tys. euro przelał je na jej konto do Francji. Resztę wręczył osobiście, gdy kilka razy przyjeżdżał do niej za granicę. Nie brał pokwitowań, tylko raz to zrobił za kwotę 15 tys. euro.
W sumie w przeliczeniu na polskie waluty otrzymała, według niego, 1 mln 100 tys. zł. za mieszkanie przy Bednarskiej. Prokuratura w Poznaniu dwukrotnie umarzała śledztwo w sprawie Jacka W. Dlatego Małgorzata S wystąpiła przeciwko niemu z prywatnym aktem oskarżenia do krakowskiego sądu.

Sąd po przesłuchaniu świadków i znalizie dokumentów prawomocnie oczyścił mężczyznę z zarzutów.

Zauważył, że w sprawie były dwie przeciwstawne wersje zdarzeń i rozliczeń finansowych. Nie ma potwierdzeń wpłat, więć trudno jednoznaczenie zaprzeczyć wersji Jacka W., że przekazał kobiecie pieniądze za mieszkanie. Jeden ze świadków widział, ze raz wręczał jej zwitek banknotów w obcej walucie, inny słyszał, że rozmawiali o transakcji 40 tys. euro. Jacek W. opowiadał na rozprawie, że wszystko załatwiał nieformalnie, bo prosiła go o to Małgorzata S., która, jak mówił, nie chciała mieć kłopotów z fiskusem we Francji.

Zdaniem sądu kobieta była niewiarygodna jeśli chodziło o zagarnięcia z poznańskiego wydawnictwa prac jej ojca. W prokuratorskim śledztwie Małgorzata S. mówiła, że Jacek W. odebrał dzieła z depozytu bez jej wiedzy. W krakowskim sądzie przyznała jednak, że sama mu jednak poleciła, by grafiki przywiózł do Francji. Sąd uwierzył pracownikom wydawnictwa z Poznania, że wydali prace po uzgodnieniu tego z Małgorzatą S. i jest protokół przekazania prac Jackowi W. Sąd przyjął, że brak jest też dowodów, że mężczyzna przywłaszczył 1 mln 50 tys. zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska