Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Śmierć nieostrożnego nurka na basenie Klubu Korona. Śledztwo umorzone

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
42-letni Bartosz D. nurkował na tzw. bezdechu i zmarł podczas treningu na basenie Korony Kraków Śledczy nie znaleźli dowodów zaniedbań ratowników. Śledztwo zostało prawomocnie umorzone

Bartosz przyszedł nurkować na krakowską Koronę w mikołajki 2014 r. o godzinie 14.12, a dwie godziny później lekarz stwierdził jego zgon. Najdziwniejsze w tej historii jest to, że przyczyną śmierci nie było utonięcie, choć zwłoki wyciągnięto z dna basenu.

Bartosz D.: 42-latek, żonaty od 19 lat, ojciec dwóch synów, z zamiłowania artysta, który malował oryginalne obrazy. W wolnych chwilach dbał o formę i dlatego w domu miał atlas do ćwiczeń, ławeczkę do robienia brzuszków i worek bokserski oraz dużo zapału, by uprawiać różne dyscypliny.
Do wody ciągnęło go od zawsze. Nie ma co się temu dziwić - miał rodziców żeglarzy.

Nowa pasja malarza
Od czterech miesięcy miał nową pasję - tzw. freediving, czyli nurkowanie na bezdechu. Chodzi o to, by nabrać powietrze do płuc i jak najdłużej wytrzymać pod wodą lub przepłynąć jak największy dystans. By uprawiać ten sport, nie trzeba dużych nakładów finansowych. Wystarczy założyć kąpielówki, płetwy i maskę na twarz. Tak naprawdę to rekordy można bić we własnej wannie, ale to przecież mało atrakcyjne. Fajnie dotknąć dna i z tej perspektywy popatrzeć w górę, na lustro wody.
Asekuracja w tym sporcie to podstawa bezpieczeństwa. Zwykle na basenie Bartoszowi asystowała żona lub synowie. Mężczyzna dopiero zdobywał doświadczenia w tej dyscyplinie. Do bicia rekordów pod wodą było jeszcze daleko. Ćwiczył zanurzanie, sprawdzał, jak jego wytrenowany organizm znosi takie nurkowanie, czy serce wytrzyma w takich warunkach i ile powietrza może nabrać w płuca. Początki były obiecujące.

Tamtej soboty przyszedł sam na basen Korony, a żonie powiedział, że wróci o 15 - chciał z rodziną pójść do kina. Tego filmu już jednak nie obejrzał...

Basen Korony w najszerszym miejscu ma 25 metrów, w najgłębszym 4,5 metra. Pływało może sześć osób, które obserwowała Gabriela Z., jedyny ratownik na tej zmianie. Doświadczona, profesjonalna, po specjalistycznym kursie udzielania pierwszej pomocy. Od czterech lat w tej robocie. Wyczulona na różne zachowania ludzi i, jak to się mówi zwyczajowo, miała oczy dookoła głowy. To dlatego że kąpiący się na basenie raczej nie informują ratowników, jakie mają dolegliwości. Zdarzają się tacy z padaczką, inni z chorobami serca lub zażywający mocne leki, pijani. Ratownik nie ma łatwo.

Nurek pod wodą
Gabriela Z. w pewnej chwili zwróciła uwagę na mężczyznę, który nurkował do samego dna. Pół godziny po rozpoczęciu pracy zarejestrowała, że nurek leży nieruchomo pod wodą. Zaniepokoiło ją, że w takiej samej pozycji jest od około czterech minut, więc poprosiła innego pływaka, by zbliżył się do nurka i sprawdził, czy z nim wszystko w porządku. Sama nie wskoczyła do wody, bo, jak tłumaczyła, kątem oka obserwowała poczynania starszej pani, która, w jej ocenie, nie miała wystarczających umiejętności pływackich.

Mężczyzna podpłynął do Bartosza, potem do ratowni- czki, której powiedział, że wygląda na to, że nurek trzyma złączone dłonie, jakby patrzył na zegarek i mierzył sobie czas. Gabrieli Z. to nie przekonało i po chwili znów poprosiła pływaka, by sprawdził co z nurkiem. Mężczyzna dotknął Bartosza, a gdy nie było reakcji, złapał go za ramię i doholował do brzegu. Gabriela Z. stwierdziła, że Bartosz jest nieprzytomny i nie wyczuła tętna.

Gdy rozpięła mu piankę, by przystąpić do akcji ratunkowej, zobaczyła na szyi mężczyzny mocno zaciśniętą czarną gumową opaskę. Natychmiast ją zdjęła i zaczęła sztuczne oddychanie, a potem masaż serca. Wezwani na miejsce lekarze pogotowia kolejne 40 minut prowadzili reanimację. O godzinie 16.22 stwierdzili zgon Bartosza. Policjanci, którzy przyjechali na miejsce, sprawdzili, że ratowniczka była trzeźwa.

Żona Bartosza potwierdziła, że mąż samodzielnie wykonał obciążnik na szyję, by ułatwić sobie nurkowanie. W internecie znalazł instrukcję, jak go zrobić: był zapinany na klamrę z tworzywa, o średnicy około 20 cm, w środku miał metalowe kulki w osłonie z gumy. Szerokość była stała i nie było możliwości jej regulacji. Taki sprzęt nie miał żadnego atestu.

Ukryty obciążnik
Tamtego dnia Bartosz po raz pierwszy poszedł sam nurkować z obciążnikiem o wadze 2240 g.
- Tydzień wcześniej sama go zakładałam podczas nurkowania - zeznawała jego żona.
Na basenie była możliwość nurkowania na bezdechu, ale zgodnie z regulaminem musiał na to wyrazić zgodę ratownik. Bartosz nikogo nie poprosił o takie zezwolenie. Nikt też nie widział, że pod założoną pianką ze stójką ma na szyi gumową opaskę.

W prokuratorskim śledztwie na temat nieumyślnego spowodowania śmierci nurka biegli po sekcji zwłok stwierdzili, że nie było charakterystycznych objawów, by wprost określić mechanizm śmierci Bartosza. Odnotowali, że miał rozdęte płuca, czyli typowy objaw podczas utonięcia, ale równie dobrze to mógł być też efekt długiej reanimacji.
Biegli raczej skłonili się do tego, że przyczyną zgonu Bartosza nie było utonięcie, ale gwałtowne uduszenie przez zadzierzgnięcie obciążnikiem, jaki założył sobie na szyję. Mówiąc wprost, udusił się pod wodą na dnie basenu.
W takim mechanizmie śmierci ucisk opaski na szyję i naczynia krwionośne spowodował zahamowanie dopływu krwi do mózgu i skutkiem tego była utrata przytomności. Śmierć przez utonięcie poprzedza długi, u osoby wytrenowanej nawet kilkuminutowy okres świadomej obrony i podejmowanie prób wydobycie się na powierzchnię, połączonych z gwałtownymi ruchami tułowia i kończyn. Świadkowie tego nie zauważyli.

Do wersji o uduszeniu przekonywał też fakt ciasnego założenia obciążnika na szyję.
W opinii biegłych osoba umierająca pod wodą w mechanizmie zadzierzgnięcia z punktu widzenia obserwatora może wyglądać jak normalnie trenująca nurkowanie na bezdechu. Taki człowiek po zanurzeniu stara się nie poruszać, by ograniczyć zużycie tlenu i móc dłużej przebywać pod wodą.

Obręcz i ciśnienie wody
Zdaniem biegłych ciśnienie wywierane przez obciążnik na powierzchnię szyi, jeśli ściśle przylegał on do całego jej obwodu, wzrosło wraz z zanurzeniem, co mogło tłumaczyć, że taki obciążnik spowodował odcięcie dopływu krwi do mózgu dopiero po osiągnięciu pewnej głębokości. Doszło wówczas do utraty przytomności po kilku, kilkunastu sekundach i nie musiała być ona poprzedzona poczuciem lęku czy jakąkolwiek ruchową reakcją obronną, która mogłaby być zauważona przez postronnego obserwatora.

Zdaniem śledczych główną przyczyną tragedii był brak zachowania przez Bartosza reguł ostrożności przy trenowaniu nurkowania na bezdechu. Nie poinformował ratowników, że będzie to robił bez asysty.
Jego żona uznała śmierć męża za wypadek i wykluczyła, by popełnił samobójstwo.
Prokuratura uznała, zgodnie z opinią biegłych, że Bartosz poniósł śmierć przez uduszenie na skutek zadzierzgnięcia się obciążnikiem o wadze prawie 2,5 kg. Ten fakt był niedostrzegalny dla otoczenia.

Ratownicy bez winy
Dlatego śledczy uznali, że nie ma związku między śmiercią Bartosza a zachowaniem czy zaniechaniem reakcji ratowników na basenie.

„Starsza pani”, która pływała wtedy na basenie Korony, zeznała, że jej zdaniem ratowniczka ani razu nie wykonała obchodu basenu, pół godziny była w kantorku i cały czas rozmawiała przez telefon. Ta relacja kobiety jednak się nie potwierdziła. Po sprawdzeniu bilingów połączeń Gabrieli Z. okazało się, że w tamtym czasie wykonała tylko jedną nieudaną próbę rozmowy z numerem stacjonarnym. Do swojej babci, jak zeznała.
Pozostały tylko niewyjaśnione wątpliwości, w którym momencie Bartosz stracił przytomność i czy pod wodą był cztery minuty, jak zeznała Gabriela Z., czy jednak znacznie dłużej - i o ile dłużej. Tych odpowiedzi już nie da się uzyskać, bo sprawa została prawomocnie umorzona.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska