Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Użytek ekologiczny na Klinach broni się w sądzie. Jednak cenna przyroda może nie przetrwać

Bartosz Dybała
Bartosz Dybała
Łąki na Klinach
Łąki na Klinach Anna Kaczmarz / Polska Press
Deweloperzy torpedują skargami składanymi do sądu użytek ekologiczny, którego zadaniem jest ochrona łąk na Klinach, gdzie występują cenne gatunki roślin. Na razie jedna ze skarg została odrzucona. Tymczasem niektórzy naukowcy nie dają roślinom objętym użytkiem szansy na przetrwanie. Ich zdaniem chronione enklawy są zbyt małe, a ponadto zlokalizowane za blisko planowanej zabudowy, przez co w przyszłości mogą wyschnąć. Jednocześnie nie mają wątpliwości: tereny na Klinach są cenne przyrodniczo, ale ich ochroną należało się zająć na długo przed tym, jak zaczęli tam działać deweloperzy.

Dlaczego tak dużo kobiet nie pracuje?

od 16 lat

Była połowa grudnia 2021 roku. Na sesji RMK radni miejscy mieli zdecydować, w jaki sposób ochronić przed degradacją łąki na krakowskich Klinach. Przed urzędem miasta zebrali się mieszkańcy i społecznicy z transparentami. Na jednym z nich widniał napis: "zielone Kliny tak, betonowe Kliny nie". Hasło było wyrazem sprzeciwu wobec coraz to większych zapędów deweloperów, chcących zabudować tamtejsze łąki.

Radni długo debatowali na temat przyszłości tego miejsca, a następnie zdecydowali: użytek ekologiczny (jedna z ustawowych form ochrony przyrody) powstanie na Klinach, ale w wersji, która znacząco różni się od pierwotnej. Ostatecznie bowiem objętych ochroną zostało nie kilkadziesiąt, a jedynie ponad pięć hektarów łąk. Czyli użytek został znacząco okrojony. - Wygrał interes deweloperów - komentowali mieszkańcy.

Problemy dewelopera

Czy aby na pewno? Na razie okazuje się, że mimo iż użytek ekologiczny jest o wiele mniejszy niż pierwotnie chcieli tego krakowianie, to i tak mocno utrudnił życie deweloperom, którzy planują inwestować na Klinach. Przykładem jest firma Atal. Użytkiem objęty został około 1,6-hektarowy teren tego dewelopera.

- Negatywnie wpływa to na realizację naszych planów inwestycyjnych - nie kryje Marek Thorz, PR manager firmy Atal. Jakich konkretnie? Na terenie dewelopera plan miejscowy dopuszcza budowę budynków usługowych oraz bloków. Jednak użytek ich realizację wykluczył.

To nie oznacza, że Atal musi całkowicie zrezygnować z zaplanowanych inwestycji. Firma może budować na Klinach, ale na mniejszym obszarze niż pierwotnie planowała. Choć nie będzie to łatwe. - Użytek wchodzi klinem w szerszą nieruchomość naszej firmy, co zdecydowanie utrudnia zagospodarowanie terenu - dodaje Thorz.

M.in. z tego powodu 14 marca br. Atal złożył skargę na uchwałę RMK w sprawie ustanowienia użytku ekologicznego do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie. - WSA tę skargę oddalił - poinformowała nas Emilia Król z biura prasowego krakowskiego magistratu. - Oczekujemy na uzasadnienie. Do czasu jego otrzymania wstrzymujemy się od komentowania wyroku - dodaje w rozmowie z nami Marek Thorz.

Poprosiliśmy Wojewódzki Sąd Administracyjny o udostępnienie uzasadnienia. Czekamy na odpowiedź. Skargę złożyła też firma Sawig Inwest Group, ale w tym przypadku miasto nie przekazało nam informacji, jak została ona rozpatrzona przez sąd, a sam deweloper nie odpowiedział na nasze pytania.

Sugestie ekologów

Jak na razie nieskuteczne starania deweloperów zmierzające do tego, by sąd uchylił uchwałę RMK w sprawie użytku, obserwuje radny miejski Łukasz Maślona z klubu Kraków dla Mieszkańców. Żałuje, że ochroną nie udało się objąć większego obszaru.

- Odmowna decyzja sądu w sprawie podważenia zasadności ustanowienia użytku ekologicznego na Klinach ostatecznie potwierdza, że teren ten jest cenny przyrodniczo, wbrew temu co głosili deweloperzy i ich eksperci. I to nawet w przypadku tak mocno okrojonej, punktowej ochrony środowiska - komentuje.

Jego zdaniem decyzja WSA oznacza, że gdyby radni uchwalili użytek zgodnie z sugestią ekologów na o wiele większym obszarze, również obronił by się on w sądzie. - Warto więc rozważyć powrót do koncepcji obszarowej ochrony, a nie jedynie wybiórczej, punktowej, aby dać przyrodzie szansę na przetrwanie w przyszłości - dodaje Łukasz Maślona.

Zupełnie innego zdania jest wiceprzewodniczący komisji planowania RMK Włodzimierz Pietrus (Prawo i Sprawiedliwość).

- Nie widziałem potrzeby uchwalania użytku ekologicznego na większym obszarze. Przypominam, że ma on na celu ochronę cennych wartości przyrodniczych, których na pozostałych terenach nie było - tłumaczy radny Pietrus. Dlatego jego zdaniem rozsądniej było wyznaczyć na ich części miejsce pod ogólnodostępny park dla mieszkańców. - Podjęliśmy w tej sprawie uchwałę, dającą miastu narzędzia do wykupu prywatnych gruntów pod jego urządzenie w przyszłości - dodaje Włodzimierz Pietrus.

Czy przyroda przetrwa?

Natomiast dr Mariusz Czop z Katedry Hydrogeologii i Geologii Inżynierskiej Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie ocenia, że radni zadziałali w sposób nielogiczny, ustanawiając użytek w formie małych enklaw, które nie dają przyrodzie szansy na przetrwanie. - Idea użytku została całkowicie wypaczona, a jego uchwalenie w formie pojedynczych enklaw dało jedynie argument deweloperom do roszczenia sobie odszkodowań od gminy - ocenia dr Czop.

Dlaczego jego zdaniem przyroda nie przetrwa? - Te enklawy są zbyt małe, a zabudowa dopuszczona zbyt blisko nich. Prawdopodobnie dojdzie do ich wysuszenia, ponieważ poprzez zbyt dużą, nadmierną zabudowę zmienione zostaną naturalne stosunki wodne, które odgrywają kluczową rolę w rozwoju roślin - dodaje dr Mariusz Czop.

Proponował, by enklawy były ze sobą połączone i tworzyły zwarty ekosystem, który miałby wówczas szansę przetrwać, ale rada miasta go nie posłuchała.

Podobne zdanie co do przyszłości użytku ma prezes Towarzystwa na Rzecz Ochrony Przyrody Mariusz Waszkiewicz. - Mało prawdopodobne, aby w związku ze zmianami stosunków wodnych, przerwaniem korytarzy ekologicznych i izolowaniem populacji siedliska roślin, dla których utworzono użytek, przetrwały - komentuje Waszkiewicz.

Urzędnicy przeciwni użytkowi

Tymczasem przyroda na Klinach już i tak ucierpiała przez działalność deweloperów.

Przypomnijmy, że łąki zostały częściowo przeorane. Radni dowiedzieli się o tym fakcie w momencie, gdy krakowski magistrat przedstawił im zaktualizowany raport z inwentaryzacji terenów zielonych na Klinach.

Autor dokumentu - Robert Wańczyk z firmy Geomind - poddawał w nim w wątpliwość sens tworzenia użytku na dużym obszarze po wykonanej orce. Jednak wykazał także, że mimo przeprowadzonych przez dewelopera prac na Klinach dalej występują m.in. kosaciec syberyjski oraz pełnik europejski, czyli rośliny, objęte ścisłą ochroną gatunkową.

Teren, który został przeorany, należy do spółki MDR Inwestycje, która na Klinach chce budować mieszkania. Przedstawiciele firmy zapewniali, że przeprowadzili na swoim obszarze prace porządkowe.

- Wszystko zostało wykonane zgodnie z prawem i przepisami o ochronie środowiska - zapewniała nas wówczas prezes spółki Julia Bogdanowicz. Efekt wspomnianych prac sprawił jednak, że radni zaczęli zastanawiać się nad zmianą granic terenu, który powinien zostać objęty użytkiem, w wyniku czego powstała koncepcja ochrony mniejszego obszaru, podzielonego na kilka enklaw.

Przedstawiciele MDR twierdzą jednak, że użytek nawet w okrojonej wersji w ogóle nie powinien powstać. - Tereny nim objęte nie były i nie są przyrodniczo cenne - przekonuje Julia Bogdanowicz.

Poinformowała ponadto, że MDR jest "w trakcie przygotowywania wezwania do wypłaty należnego spółce odszkodowania" (nie sprecyzowała, od kogo konkretnie firma będzie się go domagać). Roszczenia MDR wynikają z faktu, iż "użytek uchwalony na działkach spółki blokuje w znacznej mierze" realizację zaplanowanej tam inwestycji. - Kwota odszkodowania jest w trakcie oszacowywania przez biegłych sądowych - dodaje Bogdanowicz.

Miejscy urzędnicy liczą się z tym, że prywatne firmy będą domagać się odszkodowań od gminy.

- Uprzedzałam radnych, że deweloperzy, których tereny obejmie użytek, przyjdą do nas i będą żądać od miasta odszkodowań w związku z tym, że w imię ochrony przyrody ograniczyliśmy im możliwość korzystania z nieruchomości w pełnym zakresie - mówi w rozmowie z nami Małgorzata Mrugała, zastępca dyrektora Wydziału Kształtowania Środowiska UMK.

Z kolei dr Mariusz Czop nie ma wątpliwości, że urzędnicy i radni zbyt późno zajęli się ochroną łąk na Klinach. - O tym, że są to tereny cenne przyrodniczo, mówiło się już w latach 90. ubiegłego wieku - twierdzi dr Czop. Jego zdaniem łąki na Klinach są na tyle cenne, że można by je nawet objąć "wyższą od użytku ekologicznego formą ochrony przyrody", jaką jest np. Natura 2000.

Naukowiec z AGH przekonuje, że wartości przyrodnicze na Klinach są porównywalne z tymi na terenie Łąk Nowohuckich, które w 2011 roku zostały włączone do ogólnoeuropejskiej sieci obszarów Natura 2000, chroniących szczególnie cenne siedliska roślin i zwierząt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska