Tragiczny w skutkach incydent rozegrał się 1 sierpnia 2014 r. w Nowej Hucie. Pokrzywdzony Bartłomiej K. tego dnia w gronie znajomych pił wódkę w krzakach koło Domu Handlowego Wanda. Potem pięcioosobowa grupa ruszyła na sąsiednie osiedle, by zjeść kurczaki z rożna. Pod wpływem alkoholu wszyscy zachowywali się prowokacyjnie. Weszli na ulicę i utrudniali przejazd samochodów.
Około godziny 22 grupa mijała podchmielonych Romualda K. i Rafała S., którzy w oczekiwaniu na autobus kupili piwo. Nagle ktoś rzucił w ich stronę słowo „frajerzy”.
W odpowiedzi Romuald K. odezwał się wulgarnie: „k…a z Kazimierzowskiego”. Pierwszy zareagował Bartłomiej K., jedyny, który mieszkał na os. Kazimierzowskim. Doskoczył i uderzył 36-latka. Dwaj koledzy z jego grupy też rzucili się bicia i jeden z nich kopnął w twarz Rafała S., który padł, niczym rażony piorunem. Sprawcy kopali wtedy leżącego. Romuald K. w samoobronie wyjął nóż i zaczął nim machać, by odstraszyć napastników, którzy mieli przewagę liczebną. Zadał jeden cios nożem w klatkę piersiową Bartłomieja K.
Uderzenie było mocne, bo ostrze przebiło kość mostka i uszkodziło aortę. Ranny padł na chodnik i mimo reanimacji zmarł. Zaatakowany poranił także kompanów zmarłego, sam też się skaleczył. Po śladach krwi policjanci dotarli do altanki na śmieci, gdzie odnaleźli narzędzie zbrodni - nóż o długości 21 cm, o 9-centymetrowym ostrzu.
Trzem uczestnikom zajścia postawiono zarzut udziału w bójce ze skutkiem śmiertelnym, nie przyznali się do winy. Romualda K. oskarżono o zabójstwo w warunkach recydywy. Był już karany za rozbój, groźby karalne, pobicie. Ostatni wyrok odbywał w latach 2008-2012.
Zaprzeczał zarzutom, mówił, że tylko się bronił. Przyznał się jedynie do udziału w bójce i używania noża. Sąd Okręgowy w Krakowie przyjął, że oskarżony miał prawo się bronić i użycie noża wobec Roberta S. i Marcina S. było zasadne, ale nie wobec Bartłomieja K.
- W tym przypadku Romuald K. przekroczył dopuszczalne granice obrony koniecznej - stwierdził sąd i wymierzył karę 6 lat więzienia. Za wyrządzoną krzywdę nakazał zapłacić 40 tys. zł zadośćuczynienia rodzicom zabitego.
Jan i Bogumiła K. nie mogli się pogodzić z niskim, ich zdaniem, wyrokiem za śmierć jedynaka, ale matka chłopaka na jednej z rozpraw wybaczyła oskarżonemu zabójstwo.
- Ale to nie oznacza, że zapomniałam, co uczynił i jak mnie skrzywdził - mówiła.
Sąd skazał Marcina S. i Roberta S., kolegów zabitego, za pobicie na rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata i zauważył, że to ta trójka była stroną atakującą. Uniewinniono Rafała S.
- Gdyby nie agresja Bartło- mieja K., nie doszłoby do zdarzenia. Nawet jeśli oskarżony użył wulgarnego słowa, to nie uzasadniało agresji fizycznej ze strony pokrzywdzonego - zauważył sąd. Zdaniem składu orzekającego, Romuald K., widząc znaczną przewagę napastników i powalonego kolegę, miał prawo się bronić, nawet przy użyciu niebezpiecznych narzędzi. Jednak ugodzenie nożem w klatkę piersiową było przekroczeniem granic obrony koniecznej.
Od wyroku apelacje złożyły wszystkie strony. Obrona wnosiła o łagodniejszą karę, a prokuratura i oskarżyciele posiłkowi - o wyższy wyrok.
Sąd Apelacyjny w Krakowie faktycznie podniósł Romualdowi K. wymiar kary, ale tylko z 6 do 8 lat więzienia. Przyjął, że wobec oskarżonego nie należy stosować przepisów o nadzwyczajnym złagodzeniu. Ten wyrok jest prawomocny.