Para żyła w nieformalnym związku i nadużywałą alkoholu. Dochodziło tam do awantur, rękoczynów i przemocy domowej. Ostatnia z kłótni skończyła się tragicznie dla Barbary Ś. Sąsiedzi słyszeli wcześniej, jak to określili „nieludzkie krzyki” oskarżonego w trakcie awantury domowej. Mężczyzna pobił kobietę, gdy powiedziała mu, by poszedł do baru po więcej alkoholu. Potem ze znajomym ułożył kobietę na łóżku, by zasnęła. Gdy w nocy zorientował się, że Barbara Ś. nie chrapie i nie oddycha wtedy próbował ją ratować i wzywał pomocy, ale przybyły na miejsce lekarz stwierdził zgon.
Jan D. najpierw przyznał się do winy i do zadania ciosów w głowę Barbary Ś. Potem twierdził, że tylko uderzył ją raz w policzek. Z opinii biegłego wynikało, że obrażeń było wiele i spowodowały obrzęk mózgu i zgon kobiety.
Sąd za okoliczność łagodzącą Jana D. przyjął jego próbę ratowania partnerki i wyrażenie żalu za swój czyn. Obciążające było działanie pod wpływem alkoholu i na szkodę osoby, z którą łączył go wieloletni związek. Sąd zauważył, że pokrzywdzona przygarnęła Jana D. pod swój dach, utrzymywała go, tolerowała, że kradł jej gotówkę i cierpliwie znosiła przemoc z jego strony aż do ostatniej tragicznej awantury.