– Nie ma żadnego przypadku w tym, że żołnierze AK zostali przedstawieni w filmie jako antysemici – mówił przed sądem mec. Monika Brzozowska–Pasieka, pełnomocnik powoda.
Pełnomocnikom kpt. Radłowskiego chodzi szczególnie o biało-czerwone opaski z napisem AK na rękach aktorów, którzy nie ratują Żydów z transportu do Auschwitz, tylko wysyłają w dalszą drogę. Według mec. Brzozowskiej-Pasieki w filmie są zawarte sugestie, według których żołnierze AK uczestniczyli w Hulocauście.
Powód domaga się m.in. przeprosin, 25-tysięcznego zadośćuczynienia i emisji przed filmem planszy z wyjaśnieniem kontekstu historycznego.
Z kolei mec. Piotr Niezgódka, adwokat producentów serialu podkreślił, że serial jest dziełem artystycznej wolności jego autorów.
Proces niemieckiej telewizji wytoczył Zbigniew Radłowski oraz Światowy Związek Żołnierzy AK. Wystąpili oni przeciwko producentom trzyczęściowego serialu „Nasze matki, nasi ojcowie” za naruszenie dóbr osobistych rozumianych jako prawo do tożsamości narodowej, dumy narodowej i narodowej godności. Wyrok w tej sprawie ma zapaść 28 grudnia.
Proces toczy się 5 lat.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Chory pracownik - co może, a czego nie?