Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krakowska piłkarka Natalia Wróbel: Moja kariera jest zaplanowana. Gram w Broendby, ale marzę o Barcelonie

Jerzy Filipiuk
Jerzy Filipiuk
Michał Plaszyk (Futmal), achiwum Natalii Wróbel (2)
- Ostatnie pół roku było dla mnie przełomowe i napędzające dalszą karierę. Teraz wiem, że stać mnie na naprawdę dużo. Pokazał mi to transfer do Danii. To wszystko było zaplanowane. Mam kolejne plany i marzenia, a największym jest gra w Barcelonie – mówi 19-letnia krakowska piłkarka Natalia Wróbel, która w drugiej połowie 2022 roku przeszła z AZS UJ do Broendby IF, zaliczyła pierwszego gola i pierwszą asystę w reprezentacji Polski oraz została wybrana do „11” rundy jesiennej w duńskiej ekstraklasie.

Futbol zamiast nart

Zanim trafiła pani do klubu z Kopenhagi, grała w krakowskich klubach. Jak pani wspomina ten okres?

Od najmłodszych lat uprawiałam sport. Był mi bliski, rodzice zachęcali mnie do niego. Najpierw trenowałam narciarstwo alpejskie w klubie SieprawSki, startowałam w zawodach, zdobywałam złoto w lidze małopolskiej i zakopiańskiej, a rekreacyjnie jeździłam na rowerze, chodziłam na basen. Grałam też w piłkę nożna. Nie mogłam jednak jej pogodzić z narciarstwem, treningi się pokrywały. Brat Norbert został przy nartach, ja wybrałam futbol. I nie żałuję.

Jak zaczęła się pani piłkarska przygoda?

Mój dziadek Adam Wróbel był piłkarzem, grał w Cracovii i Garbarni, niestety, kontuje przerwały jego karierę. Dziadek, tata i brat grywali ze mną na podwórku. Dziadek do dziś ogląda mecze, czasami coś mi podpowiada. Moim pierwszym klubem był KKS Prokocim, w którym grałam trzy lata. Gdy miała 7-8 lat, tata zaprowadził mnie na pierwszy trening do świętej pamięci Ryszarda Rybaka, którego do dziś bardzo miło wspominam. Później przez cztery lata grałam w Cracovii, a od 15. roku życia w AZS UJ. W „międzyczasie” jeździłam na turnieje i rozgrywki z drużynami kobiecymi. W AZS UJ nie grałam w ekstralidze, ponieważ byłam jeszcze za młoda, dlatego zostałam na rok wypożyczona do Respektu Myślenice do II ligi. Awansowaliśmy do I ligi, ale moje wypożyczenie się skończyło i wróciłam do AZS UJ.

„Ronaldo w spódnicy"

Początkowo trenowała i występowała pani razem z chłopakami?

Tak, w Prokocimiu i Cracovii; byłam tam jedyną dziewczyną, mówiono na mnie „Ronaldo w spódnicy”, chociaż zawsze byłam fanką Messiego. Był to dla mnie okres bardzo rozwojowy, bo w chłopięcej piłce można się dużo więcej nauczyć. Gra jest inna, szybsza, bardziej siłowa, więc lekcje, które dostałam od chłopaków, już teraz owocują. Nigdy nie dostawałam od nich taryfy ulgowej. Zaczynałam na prawej i lewej obronie, później przesuwałam się na środek pomocy i skrzydło, teraz gram na obu tych pozycjach. W AZS UJ byłam też próbowana na szóstce. Nie ważna jest jednak pozycja, ważne, żeby dawać z siebie wszystko.

Jaki największy klubowy sukces pani odniosła?

Największym moim osiągnięciem były złote medale z AZS UJ w futsalu – mistrzostwo kraju i Puchar Polski. Mieliśmy drużynę, która grała w hali i na trawie, praktycznie przez cały rok. Na trawie najwyżej byłyśmy czwarte, poza tym zajmowałyśmy miejsca w środku tabeli. Doceniam ten czas i doświadczenie, które zyskałam, bo to była seniorska piłka, a ja weszłam do niej jako młoda zawodniczka. Ukształtowało mnie to nie tylko jako piłkarkę, ale i jako człowieka. Moimi zaletami są drybling i gra jedna na jedną. Muszę natomiast popracować nad grą głową i podejmowaniem decyzji na boisku.

Rozwój najważniejszy

W jaki sposób znalazła się pani w Broendby IF?

Duża w tym zasługa mojego menedżera. Miałam jasny cel – kończę Szkołę Mistrzostwa Sportowego w Krakowie i – ponieważ skończył mi się też kontrakt z AZS UJ – wyjeżdżam za granicę. W meczu drugiej rundy eliminacji do mistrzostw Europy U-19 z Danią, przegranym w Szwecji 1:5 – w turnieju grały też Szwecja i Chorwacja – pojawili się skauci z Broendby, którzy wyrażali pozytywne opinie o mnie – strzeliłam bramkę Dunkom - i skontaktowali się z moim menedżerem. Propozycji było więcej – z Niemiec, Portugalii i Włoch, ale oferta z Danii była najbardziej konkretna.

Czym konkretnie przekonali panią do transferu działacze z Danii?

Duże wrażenie zrobiła na mnie klubowa infrastruktura: 30 boisk, stadion męski i żeński, siłowania, gabinety odnowy. Trenerem jest Per Nielsen, Duńczyk, otwarty człowiek, mający dobry kontakt z zawodniczkami. Klub stawia na młodzież, ma też męską sekcję futbolu i sekcję futsalu. A ponieważ mnie najbardziej zależało na sportowym rozwoju, postanowiłam skorzystać z tej propozycji. Przed podpisaniem dwuletniego kontraktu miałam okazję odwiedzić klub, wszystko zobaczyć, poznać trenerów, drużynę. I to też mnie utwierdziło w przekonaniu, że podejmuję dobrą decyzję.

Zadowolona z warunków

Zapewne odpowiada pani także cała otoczka związana z grą...

Dieta, wyżywienie, regeneracja, fizjoterapia są na innym poziomie niż u nas. Jest to bardziej dopracowane, zaplanowane. Intensywność treningów jest dużo wyższa, wszystko robimy w grze, z piłką. Wiedziałam, że będą wyższe obciążenia, inny poziom piłkarski, ale się do tego przygotowałam, trenowałam, wszystko było podporządkowane pod ten transfer, żeby tam się jak najlepiej odnaleźć i zaprezentować. To mi się udało. Jestem też zadowolona z warunków finansowych. Spokojnie mogę się utrzymać, odłożyć.

A jakie ma pani warunki mieszkaniowe?

Mieszkam w centrum Kopenhagi razem z koleżankami z drużyny - Norweżką i Finką. Mamy bardzo duże - prawie 110 metrów kwadratowych – i ładne mieszkanie. Każda z nas ma swój pokój, ponadto mamy wspólny duży salon, kuchnię, przedpokój i łazienkę. Warunki są zadowalające. Kopenhaga to bardzo piękne miasto, czyste, zadbane, dbające o kulturę, z wysokim standardem życia. Ludzie są uśmiechnięci, często jeżdżą na rowerach, których jest więcej niż samochodów. Gdy jest ciepło, 10 kilometrów z domu na trening jadę rowerem, a jak nie, to samochodem z koleżanką lub metrem. In minus zaskoczyły mnie ceny, bo jest bardzo drogo. Temperatura jest podobna do tej w Polsce, ale jest bardziej wietrznie i częściej pada.

Zasłużyłam na nominację

Proszę scharakteryzować swoją drużynę.

Jest bardzo zgrana, ma w składzie dużo młodzieży, ale też i doświadczone zawodniczki, które grają w innych reprezentacjach. Jest to międzynarodowa ekipa. Oprócz mnie grają w niej piłkarki z Danii, Szwecji, Norwegii, Finlandii, Niemiec, Islandii. Porozumiewam się z nimi po angielsku, którego cały czas się uczę. Duński znam na minimalnym poziomie, używam głównie zwrotów piłkarskich. Nasza taktyka jest uzależniona od rywala, ale lubimy być przy piłce. Czasami gramy także z kontry.

Jaka była runda jesienna w pani wykonaniu?

Grałam głównie na prawym skrzydle, czasami na lewym. Mam na koncie sześć bramek i dwie asysty. Zostałam wybrana do jedenastki rundy. Było to dla mnie zaskoczenie, ale zasłużyłam na to ciężką pracą. Ta nominacja mnie bardzo cieszy i motywuje do dalszej pracy. Z naszej drużyny do „11” rundy trafiła też bramkarka i stoperka. Rundę zakończyliśmy na drugiej pozycji. Promocję do Ligi Mistrzyń uzyskają dwie drużyny, więc chcemy utrzymać swą pozycję albo awansować na pierwszą. Mamy siedem punktów straty do lidera HB Koge, ale myślę, że ich odrobienie i zdobycie tytułu jest realne.

Wszystko było zaplanowane

Co panią zaskoczyło w duńskiej lidze w porównaniu z polską?

Najbardziej to, że sędziowie bardzo często puszczają grę, jest ona bardzo twarda, szybka. Zawodniczki są lepiej wyszkolone technicznie. To jest profesjonalny poziom. Liga duńska jest klasyfikowana na ósmym miejscu w rankingu UEFA. Tym bardziej jestem zadowolona z mojego pierwszego zagranicznego transferu.

Wiele się wydarzyło w pani sportowym życiu od lipca 2022 roku. Jak postrzega pani ten okres?

Ostatnie pół roku było dla mnie przełomowe i napędzające moją dalszą karierę. Teraz wiem, że stać mnie naprawdę na dużo. Pokazał mi to transfer do Danii. To wszystko było zaplanowane. Mam kolejne plany i marzenia, do których będę dążyć, a największym jest gra w Barcelonie. Gdybym nie wyjechała do Danii, na pewno znalazłabym sobie klub w innym kraju. Cel był jeden – wyjechać za granicę. Miałam propozycje z polskiej ligi, ale dla mnie gra w naszym kraju to już był zamknięty rozdział, bo chciałam spróbować sił za granicą.

Na testach i... mundialu

Wcześniej dwukrotnie była pani na zagranicznych testach…

Gdy miałam 14 lat, trafiłam do Manchesteru City. Pojawiła się taka propozycja po jakimś turnieju. W Anglii przez trzy dni trenowałam z drużyną... U-19. Pojechałam tam z wujkiem i koleżanką. Może wyjadę tam w przyszłości, kontakty mam aktywne. Rok później, gdy nadal grałam w Cracovii, pojechałam na testy do FC Koeln, w którym trenerką była Polka. Miałam ofertę gry w tym klubie, ale wolałam skończyć szkołę, bo ona była najważniejsza, i dopiero później zdecydować się na większy krok. Te wyjazdy napędzały mnie do dalszej pracy nad sobą i zachęcały do tego, żeby w przyszłości spróbować sił za granicą, bo widziałam, jak tam wygląda futbol i ile nam brakuje, żeby być na tym samym poziomie.

Była pani też w Moskwie, ale tym razem w roli… gościa.

Mój wujek Dariusz Talar – mąż siostry mamy - wygrał konkurs Coca-Coli. Wysłał tylko jeden los i akurat padło na niego. Nagrodą był wyjazd na mecz mistrzostw świata Polska – Senegal, wyjście na boisko z drużynami i przekazanie sędziemu monety, którą on dokonuje losowania. Wujek nie mógł wystąpić w tej roli ze względu na wiek – granicą było chyba 15 lat - a moja siostra Nikola była za młoda, padło więc na mnie. Przez pierwsze trzy dni razem z wujkiem zwiedzaliśmy miasto, towarzyszyły nam kamery, ochrona. Spaliśmy w fajnym hotelu, też pod ochroną. Wspieraliśmy naszą reprezentację, która nie popisała się w tym meczu, ale dla mnie było to niesamowite przeżycie. Mam też zdjęcie z kapitanami drużyn – Robertem Lewandowskim i Sadio Mane – oraz sędziami.

Niezapomniana chwila

A skoro mowa o reprezentacji… Pani w seniorskiej kadrze zadebiutowała w listopadzie 2021 roku w przegranym 1:2 meczu z Kosowem w eliminacjach do mistrzostw świata Nowa Zelandia 2023.

Zaczynałam w Letniej Akademii Młodych Orłów, później grałam w U-15, U-17, U-19 i w końcu pierwszej reprezentacji. Krok po kroku szłam do góry. Debiut z Kosowem – choć zagrałam tylko 16 minut - to była niezapomniana chwila. Niemały stres, ale i wielka duma, że mogę reprezentować kraj – z orzełkiem na piersi - na najwyższym poziomie. Po treningu motorycznym zadzwoniła do mnie trenerka Nina Patalon i zapytała, czy jestem gotowa. Rozmowa była krótka i treściwa. Pojawiły się łzy szczęścia, to był telefon marzeń. Potem zagrałam w kilku innych meczach. W spotkaniach z Marokiem i Rumunią zdobyłam po jednym golu, w tym drugim miałam też trzy asysty. W kadrze cały czas walczę o miejsce na skrzydle lub środku pomocy.

Naszej drużynie nie udało się, niestety, awansować na mundial.

Szkoda, ale wszystko przed nami. Powalczymy o udział w innym dużym turnieju, bo to rozwinęłoby kobiecą piłkę w naszym kraju. Dążymy do tego, żeby stała się ona jak najbardziej popularna. W tym roku czekają nas najpierw mecze towarzyskie, a dopiero jesienią eliminacje do Euro, chyba, że turniej zostanie przyznany Polsce.

Pokora i ambitne cele

Pokonuje pani kolejne szczeble w swej karierze w niemal modelowy sposób. Tylko pozazdrościć tak świadomego określania sobie celów.

Postawiłam wszystko na piłkę. Chcę się rozwijać i dlatego musiałam wyjechać z Polski. Cieszę się z tego, co mam, żyję chwilą, ale myślę też o przyszłości, więc dążę do realizacji swoich celów i marzeń, to jest moim wyznacznikiem. Mam też w sobie pokorę, bo wiem, że jest dobrze, ale zawsze może być lepiej. Mam świadomość, żeby ciągle się rozwijać, iść do przodu. W Danii nie będę grać wiecznie. Dwa lata to maksimum. Kusi mnie liga angielska, ale potem chciałabym trafić do Barcelony. To moje wymarzone miejsce.

Jak na pani grę i ambitne plany zapatruje się rodzina?

Rodzice – Katarzyna i Paweł - zawsze mnie wspierali i akceptowali moje decyzje. Podobnie rodzeństwo, też związane ze sportem. Norbert nadal trenuje narciarstwo alpejskie, a Nikola gra w piłkę ręczną – wcześniej w SMS Płocku, teraz znowu w Kusym Kraków. 7-letnia Nela próbuje wszystkiego; zobaczymy, co wybierze. Bardzo tęskni za mną, cieszy się, gry wracam. Cała rodzina była na moim meczu z Koge, który przegrałyśmy na wyjeździe 1:2, mimo że prowadziłyśmy.

Messi moim wzorem

Mimo wszystko żal było opuszczać drużynę „Jagiellonek”?

Pożegnałam się z klubem. Mamy jednak nadal kontakt, wspieram dziewczyny, trzymam za nich mocno kciuki, mamy ze sobą dobre relacje. Zazwyczaj, gdy mam przerwę reprezentacyjną, staram się przyjechać do Polski. Byłam na meczu AZS UJ z Górnikiem Łączna, a także na jego futsalowym spotkaniu z Rekordem Bielsko-Biała.

Ma pani jakieś hobby, zainteresowania poza boiskiem?

Interesuję się modą, ubraniami, pokazami mody. Jeszcze nie byłam na nich w Kopenhadze, ale śledzę nowe trendy, lubię robić zakupy i robić zdjęcia, zwłaszcza uwieczniać rodzinne chwile, bo to zawsze jest fajna pamiątka. Zdałam maturę, na razie mam rok przerwy, bo chciałam się skupić na transferze i grze, a potem zastanowić nad dalszą nauką. Być może będzie to zarządzanie przy sporcie, bo w przyszłości chciałbym przy nim zostać, a może być trenerką. Warto już teraz myśleć o swojej przyszłości.

A dlaczego pani idolem jest Lionel Messi?

Osiągnął w życiu wszystko, co mógł, jest wzorem do naśladowania, dla mnie był zawsze przykładem, na którym się wzorowałem. Robi na mnie duże wrażenie, zawsze będę go obserwować i mu kibicować. Chciałabym bardzo grać w Barcelonie, może też z powodu Messiego, choć nie gra już w Barcelonie, tylko w Paris Saint-Germain.

      

Sportowy24.pl w Małopolsce

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska