- 2024 rok był dla pana wyjątkowy. Można powiedzieć, że czego się pan nie dotknął, zamieniło się w złoto, a przynajmniej w medal.
- Zdecydowanie był to dla mnie bardzo dobry rok. Myślę, że to efekt ciężkiej pracy i lat doświadczeń, które zdobywałem. Kiedyś jako bardzo młody chłopak rzuciłem się na głęboką wodę i pojechałem grać do ligi tureckiej. Tam zabrakło jednego punktu, żeby zdobyć złoty medal, ale zdobyłem przede wszystkim ogromne doświadczenie. To teraz procentuje w polskiej lidze, we włoskiej lidze i zaprocentowało też w Lidze Mistrzów.
- W Polsce dominujecie z Wisłą od dłuższego czasu, rok po roku zdobywacie tytuły mistrza Polski. Wciąż jednak brakowało wygrania Ligi Mistrzów i w 2024 roku wreszcie się udało. To takie sportowe spełnienie?
- To było jak zdobycie szczytu. U nas ampfutbolistów, żeby być na topie trzeba bardzo ciężko pracować, bo to jest bardzo ciężka dyscyplina sportu. Jeśli chodzi o samym Ligę Mistrzów, to znaleźliśmy się trzeci raz w finale i gdybyśmy trzeci raz przegrali, byłoby to już po prostu straszne. W końcu się jednak udało. Można zatem powiedzieć do trzech razy sztuka.
- Finałowy turniej Ligi Mistrzów to jest coś, do czego będzie pan często wracała we wspomnieniach?
- To było bardzo przyjemne uczucie pojechać tam, zagrać i wygrać. To nie był łatwy turniej, bo był bardzo ciężki, ale powiem bardzo szczerze, że my już po pierwszym meczu na tej imprezie byliśmy po prostu pewni, że wygramy, że nie wrócimy do domu bez pucharu. Czekaliśmy na ten moment. Rok wcześniej w finale zabrakło nam piętnastu minut, które musieliśmy grać o jednego mniej. Czerwona kartka w 15 minucie zabrała nam wtedy to trofeum. Teraz nie liczyło się już nic innego, tylko zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Byliśmy bardzo zdeterminowani.
- Przy okazji tego sukcesu został nakręcony dokumentalny „AMP”, którego będzie pan jednym z głównych bohaterów, a którego premiera szykowana jest za kilka tygodni.
- Tak, zgadza się. To jest kolejny film o amp futbolu, a dzięki takim produkcjom, dzięki naszym sukcesom ta dyscyplina rozwija się. Dla mnie to bardzo istotna sprawa, bo patrzę już na moich następców. Życzę im, żeby mogli przeżyć jeszcze ciekawsze rzeczy niż ja. Żeby zdobywali mistrzostwo świata!
- Realizuje się pan nie tylko w sporcie. Może pan powiedzieć coś o swoich studiach?
- Studiuję architekturę. Jestem na ostatnim roku.
- Architektura to bardzo szerokie pojęcie. Co chciałby pan projektować?
- Zacząłem od urbanistyki, ale już wiem, że nie chcę projektować budynków. Nie chcę, bo wszystko jest dzisiaj mocno ograniczane. Projektowanie zamyka się w sześcianach, co moim zdaniem negatywnie wpływa na architekturę, która jest piękna. Dlatego ja bardziej myślę o projektowaniu jachtów. Pomimo tego, że są szablony, to można wymyślić coś całkiem nowego. Coś, co będzie działać.
- Czyli po zakończeniu kariery sportowej chce pan iść w kierunku architektury?
- Jeszcze nie wiem do końca. Chcę się jeszcze uczyć, zdobywać doświadczenie. Interesuje mnie ciągły rozwój i to na wielu płaszczyznach.
- To na koniec zapytam o plany na obecny rok. Jest co bronić…
- Jest, jest. Już niedługo lecę do Włoch, gdzie czeka mnie pierwszy turniej w Pucharze Włoch, które będę bronił z kolegami z drużyny. Później startuje liga włoska, następnie polska, a w maju ruszymy bronić Ligi Mistrzów. Chcę, żeby ten okazały puchar za jej wygranie trafił na moją półkę.
