Dwuletni opel astra zaparkowany przed plebanią spłonął doszczętnie, niszcząc przy okazji zaparkowany obok samochód. Gdyby nie szybka interwencja strażaków, pożar mógłby przedostać się do domu kościelnego. Teraz policja bada przyczynę pożaru.
- Nie wykluczamy podpalenia - informuje Robert Matyasik, rzecznik chrzanowskiej policji. - Jeśliby tak było, za zniszczenie mienia grozi podpalaczom do pięciu lat więzienia - dodaje.
Mało prawdopodobne jest, aby nowe auto mogło ulec samozapłonowi. Ale i to sprawdzają policyjni eksperci.
Tymczasem ks. Józef Szlachta, proboszcz parafii św. Anny w Luszowicach, nie kryje przerażenia. Niewykluczone, że ktoś w ten szalony sposób dał mu ostrzeżenie.
- Płomienie strzelały w niebo, raptem kilka metrów od mojego domu - wzdycha ksiądz Józef. - Nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyłem.
To parafianie zaalarmowali go, budząc ze snu. Proboszcz przekonuje, że we wsi zawsze było spokojnie, a on sam nie ma wrogów.
- Jestem w tej parafii od 15 lat i nigdy nawet nie było tu włamania - wyznaje proboszcz. - Nikt mi nie groził ani mnie nie straszył - dodaje i natychmiast prezentuje medal "Za Zasługi dla Rozwoju Miasta i Ziemi Chrzanowskiej", wręczony mu przez mieszkańców.
Dziwi się, jak mogło by dojść do podpalenia. W końcu przy domu ma czujne wilczury.
Śledczy zabezpieczyli teren, gdzie spłonął samochód. Dokładnie sprawdzili, czy na miejscu pozostawiono ślady, które mogłyby ich doprowadzić do wandali. Na razie policja nie podaje więcej szczegółów śledztwa.
Ksiądz Józef nie żałuje swego samochodu. Ostatecznie astrę miał ubezpieczoną. Ma nadzieję, że jeszcze w tym miesiącu dostanie odszkodowanie i kupi nowe auto.