https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Kundel" uratowany!

Wojciech Matusik
Informacje, że TVP Kraków znalazło się w trudnej sytuacji finansowej i jest zmuszone zawiesić dużą część programów, zelektryzowały wielu telewidzów. Miłośnicy audycji Magdy Hejdy wzięli sprawę w swoje ręce, pisze Anna Agaciak

Kundel bury i kocury - program nadawany od 1993 roku przez krakowską telewizję nie zniknie z anteny. Informacje o zawieszeniu audycji z powodów oszczędnościowych były dla wiernych widzów prawdziwym ciosem. Kilku z nich, aby ratować program, postanowiło złożyć się na kolejne odcinki.

- To niezwykle wzruszające - mówi Magda Hejda. - Obiecuję, że wykorzystam każdą minutę czasu antenowego, aby pomagać zwierzakom i ludziom, którzy bezinteresownie się nimi zajmują.
Jak zaczął się ten popularny program oglądany obecnie przez 50 tysięcy Małopolan?

Audycję nadawaną na żywo wymyśliła Magda Hejda, w latach 90. przygotowująca w telewizji programy edukacyjne. - Byłam pracownikiem Krzemionek, ale nie miałam parcia na szkło, zawsze byłam po drugiej stronie kamery - opowiada. - Kiedy w 1993 roku ruszył w Krakowie program regionalny i szukano oryginalnych pomysłów, zaproponowałam, aby stworzyć coś dla psiarzy i kociarzy. Chodziło mi głównie o ogłoszenia o zgubach i krótkie felietony. Idea wzięła się z własnych doświadczeń. Zginął mi kiedyś pies i szukając go chciałam dać anons w telewizji. Takiej możliwości jednak nie było. To miało się zmienić - wspomina.

Ówczesny wydawca programu regionalnego Grzegorz Gajewski zgodził się na audycję pod warunkiem, że to Magda będzie ogłoszenia zbierać, czytać i przygotowywać felietony.
Okazało się, że pomysł chwycił. Telefonów od widzów i tematów pojawiło się tyle, że postanowiono rozszerzyć formułę.

Ilu zwierzętom udało się pomóc, ile dramatów opowiedzieć i ile odcinków nakręcono przez 15 lat?
Na te pytania Magda odpowiedzieć nie umie. - Nigdy nie prowadziłam statystyk, nie liczyłam odcinków, nie robiłam archiwum - tłumaczy. - Od kiedy wydajemy druki adopcyjne, wynika z nich, że w ciągu ostatnich lat razem z wolontariuszami znaleźliśmy dom dla 2000 kotów i psów - dodaje.
Ale nie tylko adopcją zajmował się program. - Z wielu widzianych przez nas tragedii nie umiałam się otrząsnąć - opowiada Hejda.

To choćby wstrząsająca sprawa ubojni psów pod Słomnikami. Ekipa telewizyjna pojechała na miejsce wraz z policją. W gospodarstwie znaleźli kilka zabitych psów, gotujące się psie mięso, słoiki ze smalcem, beczki ze szczątkami zwierząt i kilka żywych czworonogów czekających na śmierć.
- Policja przesłuchała psiego rzeźnika i skierowała sprawę do sądu - opowiada Magda. - Dostał wyrok w zawieszeniu. Teraz otrzymuję anonimowe telefony, że robi to, co robił, tylko w innym miejscu - mówi z bólem.

Na szczęście wiele odcinków audycji opowiada też o dobrych ludziach, dla których zwierzęta stanowią radość życia. To choćby niezwykła historia sprzed 10 lat, o pani Krysi.
50-letnia kobieta z Nowej Huty zadzwoniła do Magdy z informacją, że ktoś truje koty na osiedlu. Reporterka usłyszała przejmującą historię o bezdomnych kotach, którymi kobieta od lat się opiekuje. Sama wprawdzie nie ma co jeść, gdyż właśnie straciła pracę i grozi jej eksmisja, ale o kotach nie potrafi zapomnieć. Sprzedała nawet obrączkę, aby je leczyć i móc kupić im karmę. Film z nagraniem historii o gromadce kotów i ich opiekunce wywołał burzę. W telewizji rozdzwoniły się telefony. Zarówno osoby prywatne, jak i sklepy zaoferowały pomoc.

- Ktoś zaproponował pani Krysi pracę, sprzątanie domu, niektórzy osobiście przywieźli karmę, pieniądze na lekarstwa i dobre słowo - opowiada Magda.
Od tej chwili życie Krysi się zmieniło. Kobieta okazała się tak dokładną i czyściutką sprzątaczką, że ludzie zaczęli ją sobie polecać. Dzięki temu spłaciła cały dług w spółdzielni i mogła pozostać w mieszkaniu. Na tym happy endzie historia mogłoby się skończyć, ale jednak życie jest przewrotne.

Kilka dni temu do Magdy zadzwoniły osoby, które zaprzyjaźniły się z panią Krysią. Powiedziały reporterce, że 60-letnia już kobieta zachorowała na raka. Jest tak słaba, że nie może już pracować. Nie ma pieniędzy na leki, a jak zwykle myśli tylko o bezdomnych i przygarniętych przez nią kotach.
- Pojechałam do niej. Ona już nie chce prosić o pomoc - mówi dziennikarka. - Ja jednak chcę jeszcze raz opowiedzieć o Krysi i to ja poproszę Małopolan o wsparcie. Muszę też znaleźć dom dla jej zwierząt - mówi.

Magdzie na pewno się to uda. Niezależnie od programu telewizyjnego, dziennikarka wraz z wolontariuszami prowadzi pod pomnikiem psa Dżoka akcje adopcyjne oraz zbiórki pieniędzy i żywności dla psów z przytuliska w Harbutowicach. Kiedy zmarła opiekunka tamtejszych 140 psów, zespół Magdy zaczął szukać im domu. W ciągu roku 60 psów znalazło dzięki nim nowych opiekunów. Beata Porębska, wolontariuszka, informacją o zawieszeniu audycji była zdruzgotana.
- Chcę przygotować petycję do dyrekcji Telewizji Polskiej w Warszawie z prośbą o utrzymanie programu - mówi. - Petycję zamieścimy na stronie www.ktoz.krakow.pl. Wierzę, że miłośnicy zwierząt podpiszą nasz apel - dodała.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

r
roza
a jak można by inaczej, tyle dobrego wydarzyło się dzięki temu programowi ! Gdy czynimy dobro, wraca
do nas ze zdwojoną siłą. Jeden z lepszych programów w tvp kraków.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska