O prawdopodobieństwie takiego scenariusza mówiło się w Krakowie już podczas ostatniego meczu z Czarnymi Pruszcz Gdański, po którym Juvenia objęła prowadzenie w lidze przed fazą play-off.
Wątpliwości w tej sprawie postanowiliśmy rozstrzygnąć u źródła, ale trener Legii Zdzisław Szczybelski na razie nie potrafi odpowiedzieć, czy spotkanie na sto procent dojdzie do skutku.
- Robimy wszystko, żeby przyjechać do Krakowa, ale naszym problemem jest wiele kontuzji po poprzednim meczu z Juvenią. Myślę, że zbierzemy skład i powinniśmy dotrzeć do Małopolski, ale na pewno będę dysponował króciutką ławką rezerwowych, może z dwoma zawodnikami - ubolewa szkoleniowiec.
Regulamin rozgrywek rugby przewiduje, że na boisku musi przebywać minimum jedenastu zawodników, a pełny skład liczy piętnastu rugbystów. - To byłby skrajnie pesymistyczny scenariusz… Jestem po rozmowach z chłopakami i liczę, że będziemy dysponować przynajmniej pełną kadrą meczową - twierdzi trener warszawian, ale wstrzymuje się z jednoznacznymi deklaracjami.
- Po prostu niczego nie przewidzę, jesteśmy czysto amatorskim klubem. Legia wszystkim kojarzy się z bogactwem, a rzeczywistość wygląda tak, że zawodnicy płacą składki w wysokości 50 zł, abyśmy mogli wynająć boisko. Boczną murawę Legii mamy do dyspozycji tylko raz w tygodniu. Żaden zawodnik, w tym ja, nie zarabiamy nawet złotówki. O tym mało kto wie. Nazwa klubu jest nobilitująca, ale my pracujemy w bardzo trudnych warunkach - odsłania kulisy opiekun stołecznego klubu.
Trener Szczybelski zdaje sobie sprawę, że ewentualne oddanie meczu walkowerem, na etapie decydującej walki o awans do ekstraligi, byłoby wizerunkową klapą. - Lepiej przyjechać, zagrać i nawet wysoko przegrać niż dostać karę finansową, a co gorsza, sprawić małą hańbę - podkreśla szkoleniowiec.