Przenieśmy się do listopada 1914 r., na Jurę Krakowsko-Częstochowską. Po październikowych walkach na Kielecczyźnie, m.in. pod Dęblinem, austro-węgierska 1. Armia cofa się na południowy zachód. Wycofują się także, po boju pod Laskami i Anielinem, żołnierze Legionów Polskich, przez austro-węgierskie dowództwo podporządkowani 46. Dywizji Piechoty Obrony Krajowej. Maszerują przez Wolbrom, cofają się do Krzywopłotów, a dalej – jeśli obrona nie wytrzyma – ku Zagłębiu Dąbrowskiemu. Tu, na wzgórzach nad miejscowością, dywizja ma zająć pozycje.
Na przedpole ma ruszyć rozpoznanie – ustalić rozmieszczenie i siłę carskich wojsk, nadchodzących od Miechowa, od których udało się oderwać podczas odwrotu. Józef Piłsudski wyrusza 9 listopada na czele trzech batalionów legionowej piechoty, I, III i V, oraz oddziału kawalerii – razem tworzą „oddział wywiadowczy Piłsudskiego” (tak tytułują go austriackie dokumenty). Nie chcąc cofać się dalej na zachód, w kierunku Śląska i Moraw Piłsudski postanawia, że do dywizji już nie powróci, a przedostanie się do Krakowa. Ów marsz na Ulinę Małą to z punktu widzenia austro-węgierskiego dowództwa niesubordynacja, a we wspomnieniach samego komendanta przykład skuteczności i doskonałej postawy żołnierzy.
Zająć Załęże
Tymczasem na pozycjach pozostały bataliony: IV i VI oraz artyleria kpt. Ottokara Brzeziny „Brzozy”, do których pod Krzywopłotami dołączy batalion uzupełniający – pięciuset rekrutów po krótkim przeszkoleniu, na czele z mjr. Mieczysławem Trojanowskim „Rysiem”, który obejmuje komendę całości oddziałów legionowych. Zajmują pozycje na wzniesieniach
nad wsiami Bydlin i Krzywopłoty, między brygadami 46. Dywizji, m.in. na wzgórzu pod ruinami średniowiecznego zamku, dającym wgląd na rozległe i podmokłe pola ciągnące się ku wsi Załęże. Naprzeciw siebie mają carskich żołnierzy XIV Korpusu.
Na wieczór 17 października zaplanowano pierwsze natarcie na Załęże – to, które wspominał Wacław Lipiński. Legionistom udało się dotrzeć do skraju wsi, wyprzeć rosyjskie posterunki, ale powodzenie natarcia przerwał rozkaz odwrotu.
Natarcie wznowiono następnego dnia: 46. DP Obrony Krajowej otrzymała zadanie osiągnięcia wzgórz nad Strzegową i Smoleniem. Do natarcia legioniści VI batalionu wyszli rankiem. Atakują brnąc przez podmokłe pole, ostrzeliwani celnym flankowym ogniem carskich karabinów maszynowych i ogniem artylerii. Wsparci przez kolejne kompanie IV baonu i tym razem dotarli do Załęża, ponosząc dotkliwe straty. Poległ idący na czele kompani ppor. Stanisław Paderewski, brat przyrodni Ignacego Paderewskiego. Płonęły kolejne zabudowania, podpalane ogniem artylerii. Wieś zajęto, lecz niepowodzeniem zakończyły się jednak natarcia sąsiadów, a wysunięci do przodu legioniści dostali się pod ostrzał z dwóch stron. Kpt. Albin Fleszar „Satyr” wydał więc rozkaz odwrotu. Osłaniane ogniem armat kpt. Brzeziny kompanie zaczęły odwrót na pozycje wyjściowe.
Wbrew legionowym wspomnieniom, zarzucającym sąsiadom bierność, atakowały także pułki austro-węgierskie – i one również napotkały na twardą obronę carskich żołnierzy. O wzgórza na północ od Bydlina walczyła grupa płk. Karla Haasa (wzmocnione 13 i 15. pułki piechoty Obrony Krajowej) meldując po nocnej walce leśnej straty sięgające tysiąca ludzi. Z legionistami współdziałał nowosądecki 32. pułk piechoty Obrony Krajowej, który ostatecznie 19 listopada osiągnął powodzenie natarcia.
W walkach na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, toczonych późną jesienią 1914 r. i zimą 1914/1915 r., bój pod Bydlinem i Krzywopłotami był tylko jednym z wielu epizodów, który nie wpłynął na przebieg wydarzeń. Do legendy Legionów Polskich przeszedł jako jedna z pierwszych bitew, okupiona dotkliwymi stratami; Piłsudski nazwał ją później „legionowymi Termopilami”. Był to bój rzeczywiście krwawy: poległo 46, a zostało rannych 131 żołnierzy; 19 listopada meldowano, że straty sięgnęły 33% stanu, a większość pozostałych w linii cierpi z braku namiotów i ciepłej odzieży na zapalenie płuc i inne choroby. W obu batalionach pozostało niecałych trzystu ludzi zdolnych do walki, a artyleria wyczerpała amunicję.
Jednak w skali armii i frontu takich bojów miało miejsce wiele – także z udziałem Polaków, żołnierzy austro-węgierskich pułków z Cieszyna i Nowego Sącza, tygodniami utrzymujących pozycje pod Krzywopłotami, Załęczem i Ryczowem. W walkach tych legioniści udziału już nie brali: po „zniknięciu” oddziału wywiadowczego dowódca c. i k. 1.
Korpusu opowiedział się za ich rychłym wycofaniem z frontu. Legionistów skierowano do odwodu dywizji, po czym 26 listopada wycofano, kierując do Suchej (dziś Suchej Beskidzkiej), kończąc w ten sposób legionowy epizod w walkach na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Tymczasem po walkach pod Krakowem – w drugiej połowie listopada na północ od Wisły, następnie w grudniu na południe od miasta w tzw. operacji limanowsko-łapanowskiej – austro-węgierska 1. Armia ruszyła naprzód, osiągając początkiem stycznia 1915 r. linię Nidy.
Pamiątki bitwy
Turysta spragniony odnaleźć zachowane do dziś ślady I wojny światowej znajdzie je właśnie w Bydlinie. Stoki wzgórza zamkowego, oplecione rowami strzeleckimi wyrytymi kilofami i łopatami austro-węgierskich pionierów, w setną rocznicę odzyskania niepodległości odrestaurowano, wytyczono ścieżki i ustawiono tablice informacyjne. Dziś to jedno z niewielu miejsc w Małopolsce, gdzie można obejrzeć tak dobrze zachowane i udostępnione turystycznie pozycje polowe z I wojny światowej.
Z okopów widać między drzewami znajdujące się po drugiej stronie drogi kaplicę cmentarną – to kolejny, obok stanowisk strzeleckich i średniowiecznych ruin niemy świadek tych wydarzeń (o czym przypomina umieszczona nad wejściem odznaka „Za wierną służbę”). W głębi za nią znajdują się kwatera poległych legionistów – miejsce dorocznych uroczystości – i położony na uboczu skromniejszy grób 284 żołnierzy austro-węgierskich i carskich. Podążając dalej na północ, wzdłuż drogi i trasy natarcia z 18 października, na granicy Bydlina natrafiamy na obelisk poległego w tym miejscu por. Stanisława Paderewskiego.
