- Nawet gdyby lekarze uprzedzili mnie, jak trudna jest to operacja i jak będzie przebiegała, nie miałabym wątpliwości, tak samo podpisałabym na nią zgodę - mówi pewnym głosem Renata Urzędowska, mama 15-letniego Szymona.
Mieszkaniec Rożnowic w gminie Biecz jest pierwszym w Polsce tak młodym pacjentem, u którego lekarze zdecydowali się wykonać zabieg usunięcia guza mózgu z tzw. śródoperacyjnym przywróceniem świadomości. Dotychczas taką metodę z powodzeniem stosowano jedynie u dorosłych.
Lekarze zajrzeli mu do wnętrza głowy
W historii Szymona nie byłoby może nic wyjątkowego, czy dziwnego, gdyby nie to, że w trakcie operacji chłopiec został wybudzony. Dostał do ręki książkę, którą miał czytać na głos. Musiał też odpowiadać na pytania lekarzy.
- Zupełnie tego nie pamiętam - mówi rozbrajająco szczerze Szymon.
Bomba wybuchła na początku lipca. - Szymon poskarżył mi się, że źle się czuje. Okazało się, że ma lekką gorączkę, bolała go też głowa. Wymiotował - opowiada pani Renata.
Ponieważ objawy pojawiły się dosyć nagle, najpierw uznała, że to pewnie jakiś wirus. Jak zwykle wyszła do pracy. Niedługo potem dostała telefon: wracaj, bo coś złego dzieje się z Szymkiem, stracił przytomność i w zasadzie nie ma z nim kontaktu.
- Gdy wróciłam do domu, Szymon był przytomny, ale gorączka skoczyła do niemal czterdziestu stopni. Zadzwoniliśmy po pogotowie - wspomina.
Błyskawiczna decyzja - jedziemy do Krakowa
Ratownicy, którzy szybko pojawili się w ich domu, zadecydowali o zabraniu chłopca do szpitala w Gorlicach. Tam lekarz zalecił wykonanie tomografii komputerowej głowy. Ta wykazała zmianę w mózgu.
- Nikt jeszcze nie wiedział, co to jest. Po konsultacji gorliccy lekarze niezwłocznie wykonali jeszcze rezonans magnetyczny głowy. Padła pierwsza diagnoza - glejak - dodaje.
Błyskawicznie zapadła decyzja o przewiezieniu Szymona do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu.
Następnego dnia zajął się nim prof. dr hab. med. Stanisław Kwiatkowski, kierownik oddziału neurochirurgicznego tej placówki.
Kolejne badania potwierdziły, że guz, którego wielkość zbliżona była do mandarynki, zlokalizowany jest w prawej półkuli mózgu. Szymon jest leworęczny, co w jego przypadku oznacza, że ośrodek mowy leży w prawej półkuli.
- Musieliśmy więc znaleźć sposób, by radykalnie wyciąć guza i jednoczenie uniknąć niedowładów - tłumaczy prof. Kwiatkowski, kierownik neurochirurgii, który operował młodego pacjenta. To właśnie on zdecydował, że w trakcie operacji Szymon zostanie wybudzony. Wcześniej z chłopcem rozmawiał psycholog - lekarze musieli mieć pewność, że po nagłym wyjściu z narkozy, nie wpadnie w panikę i nie będzie na przykład próbował wstać z łóżka.
- Wtedy nie mieliśmy pojęcia, że operacja tak będzie przebiegała. Szymon zresztą też nie wiedział - wspomina już z uśmiechem pani Renata.
Każde drnięcie ręki mogło skończyć się tragicznie
Podczas operacji Szymon był świadomy przez około godzinę. To jak młody chłopak czytał, odpowiadał na pytania, było dla lekarzy sygnałem, czy wycinając guza, nie uszkadzają zdrowych tkanek odpowiedzialnych na przykład za mowę, czy poruszanie się. W tak delikatnym obszarze, jak ludzki mózg, jedno minimalne drgnięcie ręki mogło mieć przecież tragiczne skutki.
Operacja trwała około pięciu godzin. Pierwsze wycięte próbki zostały natychmiast wysłane do badań histopatologicznych. Prof. Dariusz Adamek, kierownik Zakładu Patomorfologii Klinicznej i Doświadczalnej CMUJ, zadecydował, że guz zostanie wycięty razem z koniecznym marginesem. Tak dla pewności, gdyby okazało się, że zmiana ma charakter nowotworowy.
Na szczęście, po szczegółowych badaniach, diagnoza była łagodna: bardzo rzadki typ zwojako-glejaka, ale niezłośliwy. Cała rodzina odetchnęła z prawdziwą ulgą.
Po wszystkim chłopak na krótko trafił na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej.
- Śmieję się, że syn jest żywym przykładem postępu w medycynie - mówi szczęśliwa mama.
Kilka dni po operacji Szymon wrócił do domu. Medycy uznali, że rekonwalescencja będzie dużo bardziej efektywna w rodzinnym gronie.
Na razie musi się trochę oszczędzać, będzie musiał jeszcze odwiedzić Prokocim, by zrobić kontrolne badania, ale nic nie wskazuje, by dalsze leczenie było konieczne. Choć chłopak, będąc po skomplikowanej operacji, wakacje w dużej mierze spędził w szpitalu, w szkole taryfy ulgowej nie dostał i codziennie rano wstaje na zajęcia w rożnowickim gimnazjum.