Były pretendent do tytułu w królewskiej kategorii wagowej dał się porwać euforii, panującej na Stade Geoffroy-Guichard w Saint-Etienne. Wawrzyk wraz z grupą przyjaciół dopingowali biało-czerwonych w pełnym rynsztunku, wyposażeni w kibicowskie rekwizyty: okulary, kapelusze, koszulki i - rzecz jasna - szaliki.
Krakowianin wywiązał się ze swojego zadania, ale o zasługach w roli "porządkowego" woli nie rozmawiać. - Tylko proszę ani słowem nie pisać o tym, że kogoś pobiliśmy lub poddusiliśmy. Wszystko odbyło się w duchu sportu i zgodnie z zasadami fair-play - puszcza oko roześmiany od ucha do ucha Wawrzyk, legitymujący się imponującym bilansem walk: 32 zwycięstw i 1 porażki, właśnie z rąk Powietkina. Wychowanek TS Wisła najbliższy pojedynek może stoczyć na gali 17 września w trójmiejskiej Ergo Arenie, gdzie w walce wieczoru zmierzą się Krzysztof Głowacki z Ukraińcem Ołeksandrem Usykiem.
Wawrzyk pożegnał się z Francją, ale w jego miejsce już zaanonsował się Adam Kownacki, kolejny z polskich "ciężkich". Pięściarz o wdzięcznym przydomku "Baby Face" zamierza postraszyć Cristiano Ronaldo i reprezentację Portugalii, a tym samym wesprzeć rodaków w walce o awans do strefy medalowej.
Urodzony w Łomży, a mieszkający w Nowym Jorku pięściarz ma powody do radości, bo własnie odniósł 14. zwycięstwo w karierze, tym razem przez techniczny nokaut. W sobotę w hali Barclays Center na Brooklynie ofiarą niepokonanego Kownackiego stał się Amerykanin Jesse Barboza.