Kilkanaście lat temu, kiedy autostrada A-4 z Krakowa do Katowic nie była jeszcze prywatna ani płatna, a dbała o nią państwowa poprzedniczka obecnej Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad, doszło do serii tragicznych wypadków.
Dramaty były bliźniaczo podobne. Psuł się samochód. Kierowca albo pasażer chcąc dostać się na drugą stronę trasy przeskakiwał przez barierkę dzielącą pasy ruchu i... spadał kilkanaście metrów w dół. Ludzie nie wiedzieli, że autostrada biegnie nad lokalnymi drogami, a między barierkami zieje dwumetrowej szerokości dziura. Po miesiącach (!) apeli w gazetach, śmiertelnie niebezpieczne miejsca pokryto siatką. Od tej pory nie zginął tu żaden pieszy.
Kiedy czytam nowy raport z zakopianki (Czytaj: Zakopianka. Jedna kładka to mało), wiem, że GDDKiA nie ma co czekać z budową kładek. Limit ofiar dawno już wyczerpano.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+