Biało-czerwone na półmetku rundy zasadniczej Ligi Narodów mają na koncie komplet sześciu zwycięstw. Na liście pokonanych rywali są m.in. Włochy, Serbia czy Turcja, a więc reprezentacje, z którymi Polki wygrywały rzadziej niż "od święta". Była kapitan reprezentacji Polski nie ukrywa, że jest ogromnie, ale też mile zaskoczona.
"Cieszę się przede wszystkim, że ten poprzedni rok, który był udany w wykonaniu naszej reprezentacji, przekłada się na grę w Lidze Narodów. Tym bardziej, że obecny sezon jest bardzo ważny dla nas" - przyznała.
Polska reprezentacja w tym sezonie musi sobie radzić bez kontuzjowanych Klaudii Alagierskiej i Zuzanny Góreckiej, do składu jeszcze nie dołączyła rozgrywająca Joanna Wołosz - a to w sumie połowa wyjściowej szóstki z ubiegłorocznych mistrzostw świata.
"Często się usprawiedliwialiśmy, że nie ma wszystkich siatkarek, bo jedna jest kontuzjowana, a druga nie chce grać w kadrze. Dziś mamy taką sytuację, że wszystkie chcą grać w reprezentacji. Skoro nie występujemy teraz w najsilniejszym składzie i nie przegrywamy meczów, to chyba faktycznie wszystko zmierza w dobrym kierunku. Dobrze, że mamy następczynie, które prezentują taki sam poziom. Jest świetna atmosfera, stworzyła się drużyna, która lubi ze sobą być. A to potem przekłada się na to, co dzieje się na boisku i na wynik sportowy. Cieszę się, że Julka Nowicka wróciła do reprezentacji, bo ona jest takim prawdziwym +walczakiem+, podobnie jak Martyna Łukasik, którą w poprzednim sezonie wyeliminowały kłopoty zdrowotne" - tłumaczyła Jagieło, która pełni funkcję prezesa czwartej siły ekstraklasy, BKS Bostik Bielsko-Biała.
Utytułowana w przeszłości siatkarka półtora roku temu stała ma czele komisji ds. wyboru trenera żeńskiej reprezentacji. Jagieło przyznała, że jednym z atutów Stefano Lavariniego była umiejętność wyciągania potencjału z zawodniczek i drużyny.
"Lavarini był w przeszłości trenerem młodzieżowej reprezentacji Włoch, potem prowadził Koreę, która miała tak naprawdę jedną gwiazdę. Nikt się nie spodziewał, że na igrzyskach olimpijskich zajdą tak daleko i wywalczą czwarte miejsce. To właśnie pokazuje, że potrafi wycisnąć z zespołu przysłowiową cytrynę. Oczywiście, przy podejmowaniu takich decyzji zawsze istnieje ryzyko, ale ono jest podobne, jak choćby przy zatrudnianiu nowej zawodniczki. Nie bałam się brać odpowiedzialności, byliśmy zresztą jednogłośni co do wyboru. Wydawało mi się też, że sama zmiana na selekcjonera z zagranicy będzie takim dopływem świeżej krwi. Siódme miejsce na ubiegłorocznych mistrzostwach świata i tegoroczne wyniki pokazują, że to była dobra decyzja" - skomentowała.
Po Lidze Narodów polskie siatkarki czeka udział w sierpniowych mistrzostwach Europy, a w drugiej połowie września wezmą udział w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich. Te ostatnie zawody rozegrane zostaną w Łodzi.
"Myślę, że marzeniem każdego sportowca jest udział w igrzyskach i dziewczyny też o tym zaczynają mówić. Powolutku realizują cel, zdobywają punkty do międzynarodowego rankingu. Co ważne, turniej kwalifikacyjny do igrzysk odbędzie się w Łodzi, za co należą się podziękowania dla federacji, że skutecznie walczyła o organizację tej imprezy" - podsumowała dwukrotna złota medalistka mistrzostw Europy.
Biało-czerwone w turnieju LN w Hongkongu czekają jeszcze dwa spotkania - w piątek z Holandią i w sobotę z Chinami.
(PAP)
