FLESZ - Pandemiczny stres odczuwamy fizycznie

Gdyby zechciał nieco pochylić głowę, to zobaczylibyśmy potężną górną wargę. Łoś to duże zwierzę. Bardzo duże. W kłębie dorasta do dwóch metrów wysokości. I trzech długości.
Polskie łosie bez problemu osiągają czterysta kilogramów żywej wagi, a ich kanadyjscy pobratymcy nawet sześćset. Byłbym zapomniał o najważniejszym: poroże. Dorodny byk może dźwigać na głowie rozłożyste łopaty. Dwa metry rozpiętości i czterdzieści kilogramów litej kości. Rękoma nie obejmie i tym bardziej nie udźwignie.
Z takimi rozmiarami ciała, jeśli nie liczyć uzbrojonego człowieka, zwierzak praktycznie nie ma wrogów naturalnych. Wataha wilków może pokusić się o napastowanie młodych czy chorych sztuk. Podobnie misie. Zresztą to rozważania czysto teoretyczne. Setka niedźwiedzi brunatnych zamieszkuje jedynie Karpaty, gdzie łosie można policzyć na palcach.
Co do wilków, to pięć czy w najlepszym wypadku siedem setek drapieżników rozproszonych po całym kraju nie stanowi dla potężnego łosia większego kłopotu. Za to rzeczywistym problemem mogą być ledwo widoczni gołym okiem, ale liczni krwiopijcy. Ponoć w ciągu cieplejszej części roku jeden łoś bywa atakowany przez kilkadziesiąt tysięcy kleszczy.
Suma wypitej krwi oscyluje w okolicach pięćdziesięciu litrów. Ponoć znaleziono padłe okazy, które kleszcze doprowadziły do zgonu. Nec Hercules contra plures.