Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lwów zaprasza: Wpadnijcie do nas na dach!

Ireneusz Dańko
Widok na Stare Miasto i Wysoki Zamek z dachu kamienicy przy ul. Beryndy 3 we Lwowie. Żeby go zobaczyć, trzeba wjechać starą radziecką windą, a potem przejść przez prywatne mieszkanie.

Tego roku na lwowskich ulicach widać mniej polskich wycieczek. - Polacy boją się przyjeżdżać, choć stąd do Doniecka jest dalej niż do Wiednia, a do Ługańska tyle, co do Wenecji - mówi Ilko Łemko, przewodnik i pasjonat historii Lwowa. Zna setki ciekawostek z życia miasta - od średniowiecza po współczesność. Sam też jest żywą legendą. W latach 70. XX w. grał rocka na gitarze w grupie Super Wujki. Nie było łatwo, radziecka władza goniła długowłosych muzyków. Rozwiązali zespół, zanim cokolwiek nagrali. Teraz skrzyknęli się, aby wydać pierwszą płytę.

- Lwów 650 lat rozwijał się w przestrzeni europejskiej. Tutaj dla wielu kończy się i zaczyna zachodnia Europa - dodaje Łemko obok Katedry Łacińskiej. - Tu był pierwszy hotel, apteka, muzeum na Ukrainie... nawet pierwsza demonstracja feministek. W 1840 roku kobieta zapaliła papierosa, a w 1911 założyła spodnie. Pisała o tym gazeta "Nowa Moda".

Zna dobrze język polski, jak większość lwowskich przewodników. - Nie ma co się obrażać na historię. Do 1939 roku Polacy stanowili 60-65 procent mieszkańców Lwowa, ok. 30 proc. było Żydów, a reszta to w większości Ukraińcy - wylicza.
Sobota, południe. Pierwszy wakacyjny weekend. Na ulicach sporo turystów, głównie ukraińskich. Wszędzie flagi narodowe i młode dziewczęta w niebiesko-żółtych wiankach. Akurat jest święto konstytucji Ukrainy. Sporadycznie słychać polski i inne języki.

- Propaganda Putina wystraszyła wielu. Rosjan prawie nie ma, codziennie słyszą w telewizji, że Lwów to miasto banderowców-faszystów, choć przez 23 lata niepodległości Ukrainy nie było u nas żadnego ataku na Moskala. Nawet nikt w gębę nie dostał - narzeka Łemko.

- A szkoda - cytuje z uśmiechem turystkę ze wschodniej Ukrainy. - Na Krym już teraz nikt nie jeździ z naszego kraju, ludzie wolą tutaj odpocząć - dodaje.

Stara Europa odkrywa
Protesty na Majdanie, a teraz "wojna Putina" w Donbasie położyła się cieniem na lwowskiej turystyce. - Luty praktycznie był martwy, teraz jest lepiej, ale trudno walczyć ze stereotypami, że na Ukrainie jest wojna - przyznaje wicemer Lwowa Ołeh Bereziuk.

Od stycznia do czerwca przyjechało pół miliona turystów, głównie ukraińskich. Rok wcześniej w tym czasie było 300 tys. więcej, w tym aż 40 procent cudzoziemców. Po Euro 2012 odkryli Lwów m.in. Niemcy, Anglicy i Francuzi, ale teraz wstrzymali przyjazdy.

- Już zaczęliśmy wchodzić do top-rankingów miast, które warto odwiedzić - zauważa wicemer Bereziuk. Liczy, że sytuację poprawi otwarcie połączeń lotniczych z resztą Europy i projektowana trasa turystyczna: Wiedeń - Kraków - Lwów ("lub Wiedeń - Praga - Lwów").

- Większość w Unii zna tylko starą Europę, a o Lwowie dowiaduje się przypadkiem - dodaje. Na turystów nie czeka bezczynnie lwowski biznes. Choć niektórych to oburza, kwitnie życie towarzyskie w licznych lokalach. W ostatnich latach kamienice w zabytkowym centrum zapełniły się restauracjami, pubami, hotelami i hostelami. Lwów niewiele ustępuje już pod tym względem Krakowowi.

Biznes z Kumplem

Coraz więcej miejsc odwołuje się wprost do polskiej przeszłości miasta. Wystarczy zajrzeć do kawiarni i restauracji "Atlas" (Rynek 45), aby poczuć atmosferę przedwojennego Lwowa. Starannie odnowiony, otwarty pod koniec zeszłego roku lokal nawiązuje nie tylko nazwą do słynnej "arcyknajpy", w której przesiadywała lwowska elita, bohema. Na ścianach stare portrety i karykatury dawnych bywalców z polskimi podpisami. Nad wejściem do stylowej toalety napis "Pan Edzio" (niegdysiejszy właściciel nazywał się Edmund Tarlerski), obok siedzi w fotelu figura "babci klozetowej".

Menu wygląda jak reprint jadłospisu z lat 30. XX w. Bigos - 45 hrywien, żurek - 33. Ceny jak na taki lokal w samym sercu miasta nie zwalają z nóg. Szczególnie teraz, kiedy 100 zł można wymienić w kantorze na ok. 400 hrywien. Niepokoje na Ukrainie sprawiły, że wartość miejscowej waluty spadła w pół roku prawie o 30 procent. O tyle taniej można wszystko kupić przyjeżdżając z Polski.

Dobra kawa, z której słyną jak przed laty lwowskie kawiarnie, to wydatek 4-6 zł, piwo: 2,5-6, lunch (3 dania z deserem): 10-12. Wiele restauracji specjalizuje się w tradycyjnej kuchni galicyjskiej (podstawa to smalec i słonina). Jedną z większych (Prospekt Czornowoła 2B) prowadzi firma o swojskiej nazwie Kumpel. Na parterze mieści się sklep z wysmakowanymi produktami, przypominający krakowski Kredens (można kupić np. "Stanisławowską marmoladę" i "wódkę Baczewskiego", z której słynął przedwojenny Lwów). Piętro zajmuje restauracja.

Nowoczesny wystrój wykorzystuje modę na retro: ściany zdobią m.in. wielkie reprodukcje przedwojennych lwowiaków, z sufitów wiszą metalowe wiadra jako lampy. Słychać przeboje ze starych, polskich filmów. Kelnerzy serwują m.in. golonkę i banosz (potrawa huculska z kaszy kukurydzianej, śmietany, słoniny i bryndzy) do świeżo warzonego niefiltrowanego piwa.

Lwów jak na dłoni
- Nasze miasto zaczęło się godzić z historią. Z tym, że Lwów był przez wieki wieloetniczny, a nie tylko ukraiński - zauważa Igor Lylo. Z wykształcenia doktor historii sztuki (studiował m.in. na UJ) wykłada na Lwowskim Uniwersytecie im. Iwana Franki i prowadzi audycje w radiu Lwowska Fala. Od 14 lat dorabia jako niezwykły lwowski przewodnik.

Nocami w przebraniu renesansowego burmistrza oprowadza wycieczki po mało znanych zaułkach. Jak z rękawa sypie anegdotami. Najnowszym pomysłem jest zwiedzanie Lwowa po dachach. Cena 2-godzinnego spaceru - 100 hrywien. - Wiecie, co to meszty? Półbuty! - odpytuje Polaków ze znajomości dawnej galicyjskiej gwary. Lwowiak z urodzenia zna ją na wylot. Przyznaje, że czasem trudno dogadać się z licznymi właścicielami zabytkowych kamienic, aby wyjść na dach i podziwiać z góry miasto.

- Lwów jest jak stare spodnie, na które położono kilka kolorowych łat. Te dachy to mój ból i moja miłość - dodaje z uśmiechem, wjeżdżając windą na najwyższe piętro najnowszego hotelu Rius. Kopuła niewykończona, ale recepcja gości już przyjmuje. Jak okiem sięgnąć rzędy dachów z zardzewiałej, przedwojennej "polskiej blachy" i wyszczerbionych dachówek. Gdzieniegdzie błyszczą nowe pokrycia. Obok hotelu działał kiedyś jeden z trzech żydowskich teatrów. - Niedaleko urodził się Stanisław Lem - nadmienia Lylo.

Krótki spacer "lwowskim City" i jesteśmy w XIX-wiecznej kamienicy przy ul. Beryndy 3, opodal Katedry Łacińskiej. Trzeba wsiąść do starej radzieckiej windy, a potem przejść 3-poziomowe mieszkanie (jedyne takie we Lwowie). Widok zapiera dech. Jak na dłoni reprezentacyjny prospekt Swobody z operą, z drugiej strony - Rynek z ratuszem i kopiec na Wysokim Zamku. Wieża katedralna na wyciągnięcie ręki.

- Przed wojną było tu przedstawicielstwo Paramount Pictures - dodaje z uśmiechem Ukrainiec.

Napisz do autora:

[email protected]

WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE "CO TY WIESZ O ZASADACH GRY W PIŁKĘ NOŻNĄ?"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska