Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magda Bożyk: To wszystko przez stryja

Paweł Gzyl
W domu były całe sterty winylowych płyt, w tym Arethy Franklin czy Elli Fitzgerald. Dlatego ten mój jazz i blues...
W domu były całe sterty winylowych płyt, w tym Arethy Franklin czy Elli Fitzgerald. Dlatego ten mój jazz i blues... fot. Andrzej Banaś
Magda Bożyk podbiła swymi intymnymi piosenkami jazzowymi z płyty "Yearning" radiową Trójkę. Choć z wykształcenia jest etnolożką, fascynacja piosenkami słynnego stryja, Jurka Bożyka, sprawiła że dzisiaj sama stoi przy mikrofonie.

Gdyby nie stryj, nie byłaby Pani dzisiaj piosenkarką?
Wychowałam się przy przebojach Jurka, nasiąkałam nimi od dzieciństwa. Z siostrami zawsze nudziłyśmy go, żeby zaśpiewał nasze ulubione piosenki, których sens może nie do końca rozumiałyśmy. Byłyśmy przeszczęśliwe, kiedy zaczynał koncert. Jurkowi zawdzięczam przede wszystkim to, że uwierzył we mnie wtedy, kiedy ja w siebie wątpiłam.

Chodziła Pani do szkoły muzycznej jako nastolatka - to był pomysł rodziców?
Nie. Rodzice chcieli dać nam wszechstronne wykształcenie, nie naciskali na konkretny kierunek. W podstawówce śpiewałam z siostrami w szkolnym chórze, ale żadna z nas nie uczęszczała do podstawówki muzycznej. Faktycznie, w chórze wytrwałam najdłużej ze wszystkich i pod koniec podstawówki byłam jedyną, która przychodziła na próby. Dlatego pani dyrygent zasugerowała, żebym zdawała do szkoły muzycznej na wokal. Tak też zrobiłam. Byłam jednak dość zamknięta w sobie, co przy śpiewie nie jest atutem. Miałam frajdę ze szkoły, ale właściwie najmniejszą z jej głównego kierunku, dopiero rok dyplomowy był dla mnie przełomowy, najwięcej się wtedy nauczyłam.

Równolegle ze szkołą muzyczną studiowała Pani na uniwersytecie. Jaki kierunek?
Polonistykę. Kochałam literaturę, sama pisałam, myślałam, że polonistyka to będzie kontynuowanie, tylko na większą skalę, lekcji polskiego z liceum. Miałam wtedy świetnego nauczyciela. Właściwie wtedy każda lekcja to była wielka uczta literatury. Ale okazało się, że polonistyka w tamtym czasie miała mało wspólnego z moim wyobrażeniem o tym kierunku. Podejście do literatury było dość techniczne, profesjonalne, przestało też być czystym odbiorem tekstu. Przestałam mieć przyjemność z czytania i przyhamowałam z własną twórczością.Po półtora roku studiów zmieniłam więc plany i poszłam do pracy fizycznej.

Co to było?
Pracowałam w kuchni w restauracji. Naprawdę ciężka harówa. Myślałam, że studia nie są dla mnie i muszę zacząć dorosłe życie. Chciałam na siebie zarabiać. Mama jednak mnie dręczyła, mówiąc, że całe życie będę żałować porzucenia studiów. Mnie samej też brakowało nauki. Przyjaciółka studiowała akurat etnologię. Zobaczyłam plan jej studiów - i od razu stwierdziłam: "Jest super! Idę".

Warto było studiować - skoro dzisiaj Pani i tak śpiewa?
Oczywiście. Studia były wspaniałe, rozwijające, nie tylko dające wiedzę, ale też uczące wątpienia, zadawania pytań. Z dzisiejszej perspektywy wiem, że za mało czasu poświęcałam muzyce, ćwiczeniu, ale coś za coś. Studia dały mi możliwość podróżowania, w tym poznawania żywej muzyki, nie szkolonej, do dzisiaj czerpię z tego okresu. Cieszę się, że tak się potoczyły moje losy. Zawsze pisałam (stąd była polonistyka) i śpiewałam, teraz połączyłam obydwie dziedziny, to wielkie szczęście. Dlatego muzyka tak mnie porwała.

Pani stryj przeżywał różne koleje losu jako wokalista. To nie działało na Panią odstraszająco?
- Wręcz przeciwnie. To ciężki kawałek chleba, ale Jurek jest szczęśliwy. To jest jego żywioł, sens życia, spełnienie. To jest chyba najważniejsza lekcja, jaką od niego otrzymałam.

Pracuje Pani zawodowo w zupełnie innej branży. To sprzyja śpiewaniu?
Myślę, że tak. Mogę zarabiać gdzie indziej, a jednocześnie mam możliwość realizowania swojej pasji. To daje wielki komfort. Najpierw sfinansowałam Jurkowi nagranie i wydanie płyty "Drive", a potem przeznaczyłam pieniądze na studio i na własny album "Yearning". U wielu innych muzyków myśl o braku finansów działa hamująco. Ja nie mam takich frustracji. Poza tym nie mam jeszcze rodziny, więc łatwiej było mi zająć się stroną finansową projektu.

Nie wolałaby Pani żyć z muzyki?
Obawiam się, że przełożyłoby się to na myślenie w rodzaju: "Czy to się sprzeda?". A ja tak nie chcę. Wolę skupić się na melodii, na tekście, na tym, co mam do powiedzenia.

Dlaczego jazz i blues?
To znowu przez Jurka, ale też przez moich rodziców. W domu były całe sterty winylowych płyt, w tym Arethy Franklin czy Elli Fitzgerald. W podstawówce bardzo dużo słuchałam ich płyt. Kiedy natomiast widziałam Jurka na scenie, zachwycała mnie jego siła, ekspresja. Ile razy go słyszę, czy w domu, czy w klubie, zawsze mnie wzrusza. Ma niesamowitą charyzmę. I te dźwięki, skale, harmonie gdzieś się we mnie zapisały. Chciałabym, żeby moje piosenki również tak ludzi poruszały.

No i poruszają: choćby Marka Niedźwieckiego.
To była niespodzianka. Gdy wracaliśmy z pierwszego koncertu po wydaniu płyty do domu, mieliśmy bardzo poważny wypadek samochodowy. Złamałam kręgosłup - i musiałam leżeć. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie menedżerka: "Natychmiast przeczytaj maila!". Okazało się, że dostałam wiadomość od Marka Niedźwieckiego, któremu bardzo spodobała się nasza płyta, pytającego, czy może ją puścić w radiu. Kilka dni później usłyszałam pierwszy raz w Trójce nasz numer! Myślałam, że przesadziłam z prochami, ale znajomi wszystko potwierdzili. To było coś wspaniałego.

Nie rozczarował Pani polski show-biznes?
Nie. Nam zależy teraz przede wszystkim na graniu i pisaniu muzyki, na tym się skupiamy.

A jak stryj ocenia płytę?
Nawet nie wiem, czy słuchał. Dostał ją w prezencie. Ale Jurek żyje w swoim świecie.

Planuje Pani nagrywanie i koncerty?
- Tak. W lipcu przerywamy koncertowanie i zabieramy się za komponowanie następnych. Nie wyobrażam sobie już życia bez muzyki.

***

Jerzy Bożyk
Promotor autostopu i jazzu. Tłumacz języka słowackiego i socjolog, działacz niepodległościowy, cyklista i turysta górski. Wieloletni uczestnik Letniego Festiwalu Jazzowego w Piwnicy pod Baranami. Po ukończeniu szkoły rozpoczął współpracę z zespołami "The Jazz Five Boys", "Silver Jazz" i "Tiger Rag". Od 1982 był członkiem zespołu jazzowego Beale Street Band. Koncertuje w krakowskim klubie "Awaria". W 2013 r. pojawiła się płyta pt. "Drive", którą nagrał ze swoją bratanicą Magdaleną Bożyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska